Pani Alicja przez 20 lat była w związku małżeńskim. Twierdzi, że była ofiarą przemocy domowej. - On potrafił dobrze uderzyć, tak, żeby nie było widać. Nie raz było to zgłaszane policji, a on później śmiał się mamie w twarz. Zawsze, jak wracał z pracy, musiał się napić. A jak wypił, włączała mu się agresja. Jestem tym umęczona. W większości to były nerwy, płacz, stres – opowiada Liliana, córka pani Alicji. Pani Alicja od lat jest w separacji. Mąż wyprowadził się z domu. Mimo to kobieta z trzema córkami żyje w ciągłym strachu. - Ostatnio zostałam pobita tuż przy bramie. Byłam na terenie podwórka. Zobaczyłam podjeżdżający samochód. Wyszłam i zobaczyłam, że to mąż. I zaczęły się z jego strony wyzwiska. Tak całe życie było: ty szmato, pijaczko. Popchnął mnie. Upadłam, pociągnął mnie po kamieniach – opowiada pani Alicja. To zdarzenie zakończyło się kilkudniowym pobytem w szpitalu. Oprócz stłuczeń i siniaków lekarze stwierdzili u pani Alicji wstrząs mózgu. Po pobiciu na działce pani Alicja zdecydowała się wykonać obdukcję. Sprawę zgłosiła na policję. Wcześniej też szukała pomocy na policji i w prokuraturze, ale wszystkie jej działania kończyły się fiaskiem. Mąż policjant budził lęk i wydawało się, że nie może zostać ukarany. Mężczyzna w ostatnich latach awansował. Z komendy wojewódzkiej w Łodzi trafił do Warszawy, gdzie pracuje w komendzie głównej policji. Zatrudniony był w biurze kontroli, teraz jest zastępcą dyżurnego kraju. - Jest to człowiek, który do tej pory wywiązywał się ze swoich obowiązków. Nie było co do niego jakichkolwiek zastrzeżeń - mówi podinsp. Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji. Pani Alicja o swoich problemach w domu poinformowała przełożonych męża. - Prosiłam o pomoc w rozwiązaniu naszej sytuacji rodzinnej – wyjaśnia kobieta. Komendant przeprowadził rozmowę z funkcjonariuszem. Wysłuchał jego wyjaśnień. Mąż pani Alicji zaprzeczył słowom żony i skarżył się na brak kontaktu z córkami. Stwierdził, że wykazywał chęć spotykania się z dziećmi, ale jego prośby były ignorowane. Komendant uznał, że nie będzie wnikał w małżeńskie spory. Zalecił obojgu, aby własne sprawy rozwiązywali w atmosferze wzajemnego zrozumienia. Mąż pani Alicji zdecydował się na spotkanie z dziennikarzami UWAGI!. Przez wzgląd na swoją pracę, nie chciał pokazać twarzy. - Uważam, że te oskarżenia są wymyślone przez nią. Są całkowicie niezgodne z prawdą. To nie jest prawda, że podniosłem na żonę rękę. Jeżeli córki tak mówią, to dlatego, że są teraz pod jej wpływem. Są zastraszone. Nie wiem, co ona im mówi. Może, że mam kogoś, że je zostawię i nie będę się nimi interesował. To niemożliwe, żeby się mnie bały - twierdzi Marek, mąż pani Alicji. Prawie cztery lata temu pani Alicja miała założoną na policji tzw. niebieską kartę. Otrzymują ją rodziny, w których pojawia się przemoc. Dopiero dwa lata później zdecydowała się złożyć doniesienie na męża. - W 2006 roku do prokuratury rejonowej w Brzezinach ta pani złożyła zawiadomienie, że mąż znęca się nad nią. W rozmowie objaśniała, że wcześniej nie chciała o tych zajściach informować policji. Myślała, że sama sobie poradzi. Ponieważ mąż jest funkcjonariuszem, nie chciała mu robić kłopotów. Myślała, że sama będzie mogła rozwiązać problemy – powiedziała Magdalena Zielińska, rzecznik prasowy Komedy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Po przeprowadzonych przez policjantów czynnościach, prokurator jednak odmówił wszczęcia dochodzenia. - Zawsze się boję, bo on zazwyczaj mi grozi. Mówi, że mi odbierze dzieci, bo jestem pijaczką, wariatką. Mówił, że nikt nie uwierzy takiej kobiecie jak ja, tylko uwierzy policjantowi – dodaje pani Alicja. Zobacz także:Policjant - gwałcicielPolicjant-oprawcaPolicjant pobił chłopców?