Kobiety boją się tam rodzić

TVN UWAGA! 3693718
TVN UWAGA! 146658
Staś umarł w trakcie porodu. Za jego śmierć rodzice obwiniają lekarzy ze szpitala w Zduńskiej Woli. Podobnych historii w tej placówce jest więcej…

- Ciężko o tym mówić, bo to jest trauma. Cały czas była mowa, że zaraz urodzę. Jeszcze jedno parcie i rodzimy główkę. Wtedy zaczął się prawdziwy horror – wspomina Kamila Kunert.

- Każda pielęgniarka, która weszła do sali wychodziła cała we krwi. Proszę mi wierzyć, krew była nawet na suficie. I te przeraźliwe krzyki. Wezwali lekarza, który pełnił dyżur. Z pretensjami pojawił się. Widziałem, jak ciągną syna – to za głowę, to za pępowinę. Pępowina została urwana, ciągnęli go dalej za głowę, to nie dawało żadnych rezultatów. Próbowali go przekręcić, to też nic nie dało. Nie dość, że syn wykrwawił się, to się jeszcze udusił. I potem kompletne cisza – mówi Damian Kunert.

Staś był drugim dzieckiem Kamili i Damiana Kunertów. Rodzice szczególnie dbali o ciążę, ponieważ starsza siostra Stasia urodziła się przez poród kleszczowy. Lekarze zapewniali, że tym razem wszystko jest w porządku. Nie zauważyli, że dziecko jest zbyt duże, by przyjść na świat w naturalny sposób.

- Nie chcieli powiedzieć, ile ważył. W końcu powiedzieli, że 5,5 kilo – mówi Kamila Kunert.

- W dokumentacji medycznej widać, że u Kamili wystąpiła hiperglikemia, i jest cukrzyca ciążowa i dziecko będzie duże, a on tego nie widzi. Personel szpitala chciał na nas wymusić, żebyśmy podpisali zgodę na sekcję zwłok. Pomyślałem, że jak oni przychodzą i co chwilę wymyślają nową teorię, to jak wykonają sekcję zwłok, to rzeczywiście wykażą, że dziecko było chore i nikt nie poniesie za to odpowiedzialności. Na szczęście prokuratura zadziałała tutaj prężenie. Wykonano rzetelną i konkretną sekcję zwłok, która wykazała, że Staś był dzieckiem donoszonym, zdrowym i gotowym do przyjścia na świat. Gdyby wykonano zabieg cesarskiego cięcia, mielibyśmy 1,5 rocznego syna – mówi Damian Kunert.

Sprawą zajęła się prokuratura.

- W stosunku do jednego lekarza przedstawiono zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci oraz nieudzielenie pomocy przez osobę, która jest zobowiązana do jej udzielenia. Jest to czyn zagrożony karą pozbawienia wolności do lat pięciu - mówi Józef Mizerski, Prokuratura Okręgowa w Sieradzu.

Doktor Andrzej L. niedługo stanie przed sądem, ale śledztwo w prokuraturze nie dotyczy tylko sprawy śmieci Stasia. Obejmuje ono jeszcze 11 porodów, które miały miejsce w zduńskowolskim szpitalu w ostatnich trzech latach. Sprawą feralnego oddziału położniczego zajmuje się też łódzka Okręgowa Izba Lekarska i rzecznik dyscyplinarny.

- Żona kilkakrotnie pytała się lekarza, czy to nie przeszkodzi w porodzie, że dziecko jest owinięte pępowiną. Stwierdził, że takich porodów odbierał bardzo dużo, i że nic nie będzie przeszkadzało – mówi Krzysztof Nowak.

- Kazali mi przeć. Krzyczałam, że nie mogę i nie daję rady, że nie mam siły. To lekarz powiedział, że mi pomoże. Położył się na mnie i przedramieniem wypchnął dziecko z brzucha. Zapytałam dlaczego nie płacze. Lekarz odpowiedział, że zaraz zacznie. Zakwili i zasnął. Na koniec położna powiedziała: to nie pani urodziła, tylko lekarz – dodaje Milena Nowak.

Prawie dwuletni Julek ma niedowład części ciała i poważne opóźnienie w rozwoju.

- U dziecka wystąpił udar mózgu w okresie okołoporodowym - wyjaśnia Krzysztof Nowak.

- Nie można doprowadzić do sytuacji, że kobieta, która trafia do tego szpitala, będzie się bała, że albo ona, albo dziecko nie przeżyją porodu – dodaje Damian Kunert.

Damian Kunert wraz z innymi poszkodowanymi rodzicami zrozumieli, że razem mogą więcej. Założyli koalicję rodzin pokrzywdzonych przez zduńskowolski szpital.

- Najgorsze jest to, że ten lekarz jest ciągle zastępcą ordynatora na tym oddziale – dodaje Kunert.

Szpital powiatowy nadal nie poczuwa się do odpowiedzialności: większość lekarzy, którym rzecznik dyscyplinarny postawił zarzuty, nie poniosła konsekwencji, a pokrzywdzeni rodzice mówią nie tylko o ich błędach, ale też o niezwykłej bucie i arogancji. Czy władze szpitala próbowały zbadać i zmienić sytuację na oddziale położniczym? Chcieliśmy porozmawiać o tym z dyrekcją szpitala. Bezskutecznie…

podziel się:

Pozostałe wiadomości