Dwa tygodnie temu pokazaliśmy reportaż o opiekunce, która biła i krzyczała na niemowlaka. Dziewczyna była polecona przez agencję, która reklamuje się jako jedna z najlepszych w Warszawie. Jej szefowa twierdziła, że dopełniła wszelkich formalności i dokładnie sprawdziła dziewczynę. Tym samym nie ponosi winy za to, co się stało. Po tym reportażu skontaktowało się z nami wiele matek, które również miały bardzo złe doświadczenia z nianiami. Postanowiliśmy sprawdzić, jak agencje rekrutują przyszłe opiekunki do dzieci, którym powierzamy zdrowie i życie naszych. Wyniki śledztwa przeprowadzonego przez naszą dziennikarkę mogą budzić przerażenie. Rodzice Michałka tylko dzięki kamerze zamontowanej w pokoju, w którym śpi ich mały synek dowiedzieli się prawdy o tym, jak opiekunka zajmuje się dzieckiem. To, co zobaczyli pierwszego dnia po zamontowaniu kamery wprawiło ich w osłupienie - opiekunka biła małego, szarpała i krzyczała na niego. Jak się więc mogło stać, że taka osoba została przez agencję zatrudniona jako opiekunka do małych dzieci? Nasz reporterka postanowiła przekonać się, jaki jest system wyboru i weryfikacji kobiet ubiegających się o pracę jako nianie. Z kamerą odwiedziła kilka agencji. Nawet w tych, które uchodzą za profesjonalne nie żądano świadectwa zdrowia ani zaświadczenia o niekaralności. Tak naprawdę, każdy chętny do tego zawodu może sam sobie napisać w referencjach to co tylko przyjdzie mu do głowy. Przeważnie nikt tego nie weryfikuje. Dlaczego? Ponieważ agencje nie ponoszą odpowiedzialności za swoje opiekunki. Zresztą i same opiekunki też czują się bezkarnie. Większość rodziców nie zgłasza problemów policji, chyba, że dziewczyna okradnie dom. Opiekunki potrafią być nie tylko brutalne. Niektóre w trakcie pracy piją alkohol i zażywają narkotyki. W tym stanie opiekują się potem małymi dziećmi, często jeszcze niemowlakami. - Wciągała nosem narkotyki i to trzy razy w ciągu ośmiu godzin. Następnie siedziała na kanapie jak w transie – opowiada jedna z matek o opiekunce swojego dziecka. Pani Małgorzata korzystała z pomocy 3 opiekunek. Pierwsza traktowała dzieci jak zło konieczne, druga - pożyczyła pieniądze i więcej się nie pokazała. Wreszcie matka skorzystała z pomocy agencji. Gdy pewnego dnia wróciła do domu zastała przerażający widok. Niania była kompletnie pijana. Zadzwoniliśmy do tej samej agencji podając się za rodziców szukających niani. Pracownica oferowała nam świetne, sprawdzone dziewczyny, z doskonałymi referencjami. Nasza reporterka postanowiła się tam zatrudnić. W agencji nikt nie zapytał się o kwalifikacje, badania lekarskie czy zaświadczenie o niekaralności. Poproszono natomiast o wpłacenie 20 zł. Gdy poszliśmy do tej agencji już oficjalnie, jako ”UWAGA!” - właścicielka agencji i jej pracownica początkowo zaprzeczały, że to one wysłały pijaną nianię do pracy z dziećmi. Matka mając takie doświadczenia bała się już zatrudniać kolejną opiekunkę. Zrezygnowała z pracy i dziś sama zajmuje się dziećmi.Maria Keller, Fundacja Dzieci Niczyje Jak poznać, że dziecko, które jeszcze nie potrafi mówić jest źle traktowane? - Należy obserwować zmiany w zachowaniu dziecka. Gdy dziecko przestaje być radosne, gdy się wycofuje, ma trudności w zasypianiu, może być to znak, że dzieje się coś niedobrego. Znając własne dziecko możemy zmiany zauważyć, dlatego należy być bardzo wyczulonym.Studium Medyczne, kierunek Opiekunka Dziecięca To szkoła policealna dla osób chcących zawodowo zajmować się opieką nad dziećmi od wieku niemowlęcego do czterech lat. Alicja Kamieńska, kierownik ds. kształcenia podkreśla, że w przeciwieństwie do opiekunek „amatorek” uczennice jej szkoły mają przeprowadzane obowiązkowe badania z zakresu medycyny pracy, badania na nosicielstwo oraz gruźlicę. W takich szkołach dziewczyny uczą się technik współpracy z dziećmi, uczą się organizować czas wolny oraz poznają zasady bezpieczeństwa pracy z dziećmi. Jak mówią same czennice szkoły: „To, co wydarzyło się z małym Michałkiem, to plama na naszym zawodzie. Trzeba odróżnić przypadkową nianię od wykwalifikowanej opiekunki. To bardzo ciężka praca, musimy dawać dzieciom całą siebie. Na pytanie, czy kamera przeszkadzała by im w pracy, zgodnie twierdzą – absolutnie nie. Nie mają nic do ukrycia.