Niedawno łódzki sąd na dożywocie skazał rodziców, którzy zamordowali piątkę swoich dzieci, a zwłoki ukryli w beczkach. Niestety, ta potworna zbrodnia, która wstrząsnęła całą Polską nie była jednostkowym przypadkiem. Małżeństwo K. miało czwórkę nastoletnich dzieci: dwóch chłopców i dwie dziewczynki. To one rok temu dokonały makabrycznego odkrycia w piwnicy swojego domu. Pod nieobecność matki postanowiły posprzątać piwnicę. Wytoczyły na pole beczki, z których wydobywał się potworny fetor. W środku znajdowały się ciała pięciu noworodków. Podejrzenie o zabicie dzieci padło na matkę. Tym bardziej, że kobieta zniknęła kilka dni wcześniej. W trakcie śledztwa okazało się jednak, że inicjatorem morderstw był jej mąż. - Mąż nie chcąc mieć więcej dzieci w drastyczny sposób nakłaniał żonę, by zaraz po porodzie topiła noworodki – mówi Andrzej Jeżyński z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Andrzej K. został zatrzymany, Jolanta K. także w końcu została odszukana przez policję. W poniedziałek zaczął się proces. Jolanta K. przyznała się do zabójstwa dzieci i oskarżyła męża, że zmuszał ją do tego biciem. Prokuratorzy i obrońcy ze względu na dobro przebywających pod opieką rodziny zastępczej dzieci wnieśli o utajnienie sprawy, a sąd się do tego wniosku przychylił. Czwórką nastoletnich dzieci opiekuje się ciotka. Starsi bracia jeżdżą do liceum do Lublina, 15-letnia Justyna chodzi do gimnazjum, a najmłodsza Monika do podstawówki. - Wszystko jest w porządku. Dzieci dobrze się tu czują. Ale ten szum jest niepotrzebny, już wystarczy... – mówi ciotka dzieci. Sąd nie może odebrać małżeństwu K. praw rodzicielskich – będzie to możliwe dopiero po wyroku. Do niedawna losem dzieci nie interesowała się żadna z powołanych do tego instytucji. Dopiero po interwencjach dziennikarzy UWAGI! sąd zadecydował o zapewnieniu opieki psychologicznej. Psychoterapeuta przygotuje również dzieci do poradzenia sobie z sytuacją, kiedy staną przed sądem, aby zeznawać w sprawie własnych rodziców. – My dorośli nie potrafimy sobie poradzić z taką sytuacją, a co mówić o dzieciach, które są bezpośrednio w to uwikłane - mówi psychoterapeutka Iwona Gryniuk–Toruń. Podczas toczącego się za zamkniętymi drzwiami procesu przesłuchanych zostanie 20 świadków. Tylko od sądu zależy, jak szybko zakończy się proces i kiedy rodzeństwo z Czerniejowa będzie mogło zacząć normalnie żyć. - Gdzieś wyjechać dalej chcielibyśmy – mówi jedna z córek K. – Ale na razie nie ma takiej możliwości i chyba nie będzie. Choć ukrywanie się nic nie da. Wyjdzie na to, że my to zrobiliśmy. Ale my nie czujemy się winni. Bo o niczym nie wiedzieliśmy.