Dzwonią do seniorów i oferują im kapsułki z kolagenem. „Odbieram kolejne paczki, bo mnie zastraszają”

Dzwonią do seniorów i oferują im kapsułki z kolagenem. „Odbieram kolejne paczki, bo mnie zastraszają”
Dzwonią i oferują kapsułki z kolagenem. „Odbieram kolejne paczki, bo mnie zastraszają”
Do seniorów w całej Polsce dzwonią telemarketerzy, którzy oferują im kapsułki z kolagenem, które mają poprawić ich samopoczucie czy pomóc przy bólach stawów. Za dostarczane paczki klienci płacą setki złotych, a gdy chcą zrezygnować, pojawiają się problemy.

Pani Halina zdecydowała się na zakup pierwszej przesyłki z kapsułkami, tak samo jak wielu innych seniorów z całej Polski. Po przyjęciu pierwszej paczki emeryci zaczęli dostawać telefony od telemarketerów, którzy nagabywali ich na przyjmowanie kolejnych przesyłek za pobraniem, za które płacą ciężkie pieniądze ze swoich emerytur.

- Wydzwaniali do mnie. Mówili mi, że będę się po tym preparacie lepiej czuła, że organizm się oczyści – opowiada pani Halina.

- Nie czuję się po tych kapsułkach lepiej. Kręgosłup nie przestał mnie boleć – mówi pani Halina.

Na opakowaniach kapsułek, które seniorzy dostają, jest informacja, że jest to suplement diety. Głównym składnikiem aktywnym, oprócz m.in. witaminy C, kurkumy, tlenku cynku, jest kolagen rybi.

Pan Apolinary ma ponad 90 lat, mieszka sam, ma wstawiony stymulator serca i przeszedł operację kolana. Ostatnio podczas chodzenia nasilały się u niego dolegliwości bólowe. Dlatego on też uwierzył w skuteczność kuracji.

- Dzwonił lekarz i powiedział, że to jest kolagen. (…) Chory wierzy we wszystko, jak ma mu pomóc – mówi mężczyzna.

Oferują seniorom preparaty z kolagenem

Kapsułki o tym samym składzie, ale jak się okazuje w opakowaniach pod różnymi nazwami, jak wynika z etykiety, ma produkować spółka z Warszawy.

W ramach dziennikarskiej prowokacji dzwonimy do konsultantów firmy, by zamówić suplement. Chcemy usłyszeć, co telemarketerzy mówią emerytom i jak rozmowy przebiegają po tym, kiedy już odbiorą pierwszą zamówioną paczkę.

„To jest preparat, który działa bezpośrednio na przyczynę problemów, czyli odbudowę mazi i chrząstki stawowej, poprawia sprawność fizyczną, więc jak najbardziej może pani tego używać. Mogę pani taką kurację wypisać i to by były trzy opakowania 90 kapsułek, za 249 zł. Rozumiem, że potwierdza pani odbiór przesyłki, tak?” – usłyszała dziennikarka Uwagi! podczas rozmowy z konsultantką.

Co znajduje się w preparatach?

Co tam naprawdę jest w tych kapsułkach? Zleciliśmy badania, aby się o tym przekonać.

Otrzymane po kilku tygodniach wyniki badań laboratoryjnych pokazujemy profesorowi Robertowi Musiałowi z Instytutu Chemii Uniwersytetu Śląskiego, który zajmuje się projektowaniem i odkrywaniem leków.

- Biorąc pod uwagę podane tutaj wartości w przebadanej próbie, to w jednej tabletce będzie w okolicach 180 mg kolagenu. Jest to dawka, która nic nie jest w stanie dać pacjentowi – ocenia prof. Robert Musiałowski.

- Nawet zjedzenie dwóch parówek dziennie ma większy sens niż zażycie tej jednej kapsułki. Ponad 30 procent parówki to jest kolagen, więc w przeliczeniu na korzyść podaży kolagenu ma to więcej sensu – dodaje profesor Musiałowski.

Paczka żelatyny nie kosztuje więcej niż 4 złote. Za dwie parówki dobrej jakości zapłacimy 5 złotych, a sam kolagen pozyskiwany przecież z odpadów spożywczych jest jedną z tańszych substancji do produkcji suplementów. 10 gramów kosztuje od 20 do 25 złotych.

Tymczasem seniorzy płacą po 200-300 zł za trzy opakowania kapsułek ze śladową ilością kolagenu.

„Towar jest warty tyle, ile ktoś chce za niego zapłacić”

Jedziemy do Warszawy pod adres, gdzie jest zarejestrowana spółka, która go produkuje i sprzedaje emerytom.

- To, co ktoś kupuje, to naprawdę… Ludzie kupują różne kamienie na brak życia miłosnego czy jakieś świece. Ile za to zapłacą, to nie jest nasza sprawa. Towar jest warty tyle, ile ktoś chce za niego zapłacić – powiedział nam mężczyzna, którego spotkaliśmy przed budynkiem.

W zderzeniu z tak cynicznym i wyrachowanym podejściem do sprzedaży schorowani emeryci, tacy jak 81-letnia pani Irena, stają się bardzo łatwym celem.

Kobieta mówi nam, że odebrała w sumie około 10-11 takich paczek, a za każdą zapłaciła 199 złotych. Wydała na to ponad 2 tys. złotych ze swojej skromnej emerytury.

Kurier: Jest mi naprawdę szkoda tych osób

Skalą całego procederu poruszeni są już nawet kurierzy, bo choć mają obowiązek skutecznie doręczać przesyłki, to widząc co się dzieje, mają coraz więcej wątpliwości. Często słyszą bowiem od staruszków, że wydają oni ostatnie pieniądze z emerytury, by zapłacić za kolejną paczkę, której wcale nie zamawiali. Udaje nam się porozmawiać z jednym z nich.

- W tym miesiącu było 200-300 takich paczek. To dotyczy całego kraju – mówi nam kurier anonimowo i dodaje: - Jest nieformalna grupa na Facebooku zrzeszająca kurierów i każdy kojarzy taką przesyłkę: foliopaki srebrne, szare. Był ten wątek poruszany.

- Nie ma tygodnia, żebyśmy nie dostarczali tych szarych paczek. Myślę nawet, że w tym roku to się nasiliło – ocenia mężczyzna.

Odbiór jednej paczki wywołuje lawinę

Kiedy seniorzy odbiorą już pierwszą paczkę, zaczynają być nagabywani telefonicznie na zakup kolejnych. Przekonaliśmy się o tym sami, bo kiedy zakupiliśmy kolagen, do naszej dziennikarki zaczęli dzwonić uporczywi konsultanci.

„U pani została tylko stabilizacja, czyli ostatni środek odpowiedzialny za przyswajanie kolagenu. Tam są cztery opakowania w kwocie równej 250 złotych. Mogę wyjątkowo zrobić pani zniżkę na 200 złotych, bo normalnie to jest 400” – usłyszała nasza dziennikarka.

Kiedy odpowiedziała, że wciąż nie skończyła pierwszej paczki i zastanowi się nad zakupem kolejnej, konsultant nie dawał za wygraną.

„Nie, proszę pani, to jest ostatnia tura, która jest obowiązkowa co do rezultatów i zakończenia kuracji. Więc na poniedziałek, równo 200 zł jest płatność. Kartą czy gotówką będzie pani płaciła?” – powiedział dzwoniący mężczyzna.

„To nie my odpowiadamy za brak asertywności”

Schemat działania osób, które stoją za kolagenowym biznesem opiera się na mnożeniu spółek. Ich prezesi: Robert W., Łukasz Z., Marlena B. i Maciej P. co jakiś czas wymieniają się funkcjami w ich zarządach, zmieniają siedziby i korzystają z biur wirtualnych. Adresy do doręczeń to też mieszkania w blokach. Pod jednym z takich adresów zastajemy ojca Roberta W., który zapewnia nas, że syna znajdziemy w jego firmie i odsyła nas pod adres, gdzie mieści się między innymi magazyn.

Wracamy tam. Prezesi są nieuchwytni. Zastaliśmy tylko pracowników.

- Nie jest mi wstyd. Tego można nie kupować. Można po prostu powiedzieć nie. To nie my odpowiadamy za brak asertywności – powiedział reporterce Uwagi!

„Odbieram kolejne paczki, bo mnie zastraszają”

- Odbieram kolejne paczki, bo mnie zastraszają, że będę karana, jak nie odbiorę. Ja się boję po sądach potem włóczyć – mówi pani Halina.

- Raz bardzo nieuprzejmy pan mi powiedział, że zostanę obciążona kosztami 1 500 złotych – dodaje.

Na emerytach, którzy próbują odmawiać przyjęcia kolejnych paczek, z każdym telefonem wywierana jest coraz większa presja. To kolejna rozmowa nagrana przez naszą dziennikarkę.

„Nie złoży już pani rezygnacji, bo miała pani na to 30 dni. Ten termin minął. (…) To nie jest kwestia, czy pani chce tę paczkę, czy nie. Rozumie pani, czy muszę setny raz powtórzyć” – mówił konsultant.

Gdy nasza dziennikarka zaczęła mówić, że nie chce kolejnej paczki, bo ją na nią nie stać.

„Nie ma pani rodziny, znajomych, sąsiadów? Naprawdę nie ma pani od kogo pożyczyć?” – naciskał pracownik firmy.

Jak tłumaczą się pracownicy spółki?

Po sprawdzeniu wielu adresów odnajdujemy siedzibę innej spółki. To z niej są aktualnie wysyłane zamówione paczki, a jej telemarketerzy dzwonią do emerytów. Z nimi też rozmawiała nasza dziennikarka. W biurze zastajemy pracowników.

- Ja jestem praco… nikim. Jesteśmy tutaj, żeby jak przyjdzie klient, żeby mógł z kimś porozmawiać – powiedziała nam jedna z osób.

Kiedy nasza dziennikarka zaczęła pytać o działalność firmy oraz o techniki, które mają stosować jej pracownicy, mężczyzna zaczął się bronić.

- Nie ma kar. Powtarzam pani, że pod zły adres pani przyjechała – powiedział.

Seniorzy zgłaszają sprawę na prokuraturze

Próbowaliśmy również dodzwonić do prezesów spółek. Wysłaliśmy także maila, by odnieśli się do zarzutów, bo jak się okazuje, skarg pokrzywdzonych seniorów było tak dużo, że już rok temu Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zawiadomił prokuraturę.

- Postępowanie prowadzone jest w kierunku usiłowania oszustwa w związku z wprowadzeniem w błąd co do niemożności albo innych niż zgodne z przepisami warunków odstąpienia od umowy przedłużenia suplementacji – tłumaczy Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Czy osoby z zarządu tych spółek zostały już przesłuchane?

- Zlecono przesłuchanie tych osób. Nie otrzymałem jeszcze informacji, by do chwili obecnej wpłynęły protokoły tych przesłuchać, a nawet gdyby wpłynęły, nie byłbym w stanie poinformować, co się w nim znajduje, z uwagi na dobro postępowania przygotowawczego – dodaje prok. Skiba.

Jedna ze spółek odpowiada

Od jednej ze spółek dostaliśmy pisemną odpowiedź.

„Nasza firma, nie prowadzi działalności w sposób, który mógłby budzić skojarzenia z podmiotami stosującymi wątpliwe etycznie lub nieuczciwe praktyki rynkowe” - czytamy w niej między innymi.

Spółka twierdzi też, że nie prowadzi sprzedaży w modelu subskrypcyjnym, nie zamieszcza reklam wprowadzających w błąd ani w internecie, ani w prasie, nie wykorzystuje również „komunikatów mogących sugerować nieprawdziwe lub nierealistyczne efekty”.

Na nasze szczegółowe pytania nie otrzymaliśmy jednak do tej pory odpowiedzi.

podziel się:

Pozostałe wiadomości