Karol Kowalczuk jest studentem Politechniki Warszawskiej i zwycięzcą programu Kapitalny pomysł. Zwyciężył dzięki nowatorskiemu rozwiązaniu leczniczych gogli, które wymyślił w akademiku. Pomysł Karola spodobał się Hubertowi Hałasowi, pracownikowi naukowemu politechniki, który zgodził się przygotować układ elektroniczny sterujący soczewkami. Naukowcy politechniki pomagają Karolowi nie tylko we wdrażaniu wynalazku. Czuwają również nad tym, żeby systematycznie zdobywał wiedzę i zdawał egzaminy niezbędne do skończenia studiów. - Niezwykła pomysłowość. To jest geniusz wynalazczy. To jest człowiek zaskakujący. Wynalazek jest zaskakujący, zdumiewa. I taki jest Karol. Karol jest jak wynalazek – mówi dr Antonii Latuszek z Politechniki Warszawskiej. Karol pochodzi z położonego niedaleko Zamościa niewielkiego Grabowca. To tutaj, w domu rodziców, jako kilkuletni chłopiec rozpoczął swoją przygodę z wynalazkami. - Smykałkę do rozkręcania, składania, ewentualnie zepsucia czegoś miał od bardzo młodych lat – przyznaje Irena Kowalczuk, mama Karola. Pierwsze poważniejsze pomysły racjonalizatorskie Karol wykonał jako uczeń gimnazjum. Idealnym modelem ćwiczeń był podarowany przez rodziców motocykl. Z czasem wynalazki Karola stawały się na tyle zaawansowane, że zaczęły zdobywać nagrody w konkursach. Najważniejszym laurem było uznanie jurorów w Japonii, gdzie młody wynalazca pokonał swoich rówieśników z całego świata. Mimo studiów Warszawie, najbliższym współpracownikiem Karola pozostaje ojciec, który do niedawna prowadził warsztat mechaniczny, a obecnie stał się asystentem swojego syna. Bliscy wiedzą, że Karol nie wróci do Grabowca. Twierdzą przy tym, że ani osiągnięte sukcesy, ani pieniądze, które wygrał nie zmieniły go. - Nie jestem naukowcem. Jestem tylko osobą, która próbuje wykorzystywać swój umysł – przyznaje sam Karol. Przed Karolem i jego goglami jeszcze daleka droga. Ich lecznicze właściwości muszą potwierdzić testy kliniczne, a sam pomysł zostać opatentowany. A to w polskich realiach trwa aż cztery lata.