Prokuratura Okręgowa w Szczecinie, poinformowała, że Henryk C., właściciel kamienicy w Kamieniu Pomorskim, usłyszał zarzut spowodowania zdarzenia, które zagrażało życiu lub zdrowiu wielu osób.
Zdaniem śledczych stawia hipotezę, że w wyniku tego działania mogło umrzeć 14-miesięczne dziecko.
Henryk C. nie przyznaje się do winy, odmówił również składania zeznań.
Kamień Pomorski. 14-miesięczny Michałek zmarł
O tragicznej śmierci 14-miesięczniego Michałka informowaliśmy w Uwadze! >
Wszystko rozegrało się 25 grudnia 2020 roku. Młode małżeństwo z trójką dzieci wróciło do wynajmowanego mieszkania po świętach spędzonych z rodziną.
W nocy wszyscy zaczęli się źle czuć - w najgorszym stanie była matka dzieci pani Wioletta oraz jej 14-miesięczny synek Michał.
- Poszłam do łazienki zwymiotować i czułam się bezradna. Leżałam na podłodze i ciężko było mi się podnieść. Strasznie bolała mnie głowa. Kręciło mi się w głowie. Niektórych momentów nie pamiętam. Świadomość zaczęłam odzyskiwać dopiero w karetce – opowiadała pani Wioletta w reportażu Uwagi!.
Matka i syn trafili do szpitala. Niestety, dziecka nie udało się uratować.
- Dostałem informację, że o godz. 17:24 mój synek zmarł. Pogrzeb odbył się 31 grudnia, w Sylwestra. Byliśmy z żoną w takim stanie psychicznym, że nie pamiętamy nawet osób, które przyszły na pogrzeb. Cały czas musiałem być przy żonie, żeby nie rzuciła się na trumienkę Michałka. Z pewnością były to najgorsze dni w naszym życiu – wspominał pan Grzegorz.
Małego Michałka zabił toksyczny gaz?
Inni mieszkańcy kamienicy w Kamieniu Pomorskim również przyznawali wtedy, że tego dnia źle się czuli.
Początkowo podejrzewano wyciek tlenku węgla, ale czujniki go nie wykryły. Dopiero późniejszy pomiar pozwolił stwierdzić, że w powietrzu unosił się siarkowodór.
Mieszkańcy kamienicy podejrzewali, że pojawienie się siarkowodoru mogło być następstwem deratyzacji, którą przeprowadził właściciel kamienicy. Mężczyzna miał sam rozłożyć w budynku trutkę na szczury, której resztki policja znalazła potem na miejscu.
Jak informowaliśmy w reportażu Uwagi!, środek, którego Henryk C. miał użyć był bardzo niebezpieczny dla ludzi.
- Jest to preparat, który w wyniku reakcji z wilgocią w powietrzu, uwalnia gaz, fosforowodór, który jest następcą gazu stosowanego w latach 80. do zwalczania szkodników, czyli cyjanowodoru, popularnie zwanego cyklonem B – mówił nam Michał Żak, specjalista ds. deratyzacji.
- Jest to środek tak toksyczny, że już bardzo mała ilość, dokładnie 0,098 miligrama na litr powietrza, potrafi zabić. A w przypadku dziecka - wiadomo, pojemność płuc jest bardzo mała i jeden wziew prawdopodobnie doprowadził do obrzęku płuc i zatrzymania akcji serca – dodawał ekspert.