Za imię Tomek zostało skazanych czterech młodych mężczyzn. Sześć lat temu w Michałowie Dolnym nad Pilicą doszło do bójki. Nocą na grupę biwakowiczów napadło kilku miejscowych. W czasie szarpaniny jeden z napadniętych stracił oko. Policjanci z miejscowego posterunku natychmiast wytypowali podejrzanych. Główną poszlaką było to, że któryś z napadniętych usłyszał podczas bijatyki imię Tomasz. Zatrzymali więc wszystkich Tomków w okolicy. - Podczas wizji lokalnej było nas trzech Tomków, Adam i Bogdan. I policjanci wskazali na nas Tomków – ty, ty, i ty – opowiada jeden z zatrzymanych. Do trójki Tomków dołączył jeszcze jeden. Sąd w Radomiu wydał wyrok: dwaj Tomkowie dostali wyroki po roku w zawieszeniu, jeden 10 miesięcy w zawieszeniu. Czwarty – Tomasz S. – dwa lata bez zawieszenia. Od tego czasu się ukrywa. Jego matka walczy o uniewinnienie syna. - Spotkałam się z prokuratorem i powiedział mi, że od początku wiedział, iż Tomek jest niewinny. Ale oskarżenie skierował do sądu. Kiedy spytałam go: po co, skoro wiedział, że Tomek jest niewinny, odpowiedział: tak się stało – opowiada reporterowi Uwagi matka Tomka. O tym, kto pobił turystów nad rzeką, wie cała okolica. Matka Tomka próbowała zmusić sprawców do przyznania się do winy. Jednak bezskutecznie. Próbę ponowił, wyposażony tym razem w ukryty mikrofon, brat Tomasza. Z takim samym skutkiem. - Mówiłem, że on jest niewinny, ale to nic nie daje – opowiada o swoich zeznaniach w sądzie jeden z uczestników zajścia. – Sąd podchodzi do tego, jakby Tomek był przywódcą bandy. Radomski sąd negatywnie zaopiniował prośbę Tomka o ułaskawienie, skierowaną do prezydenta. Jednak sąd wyższej instancji podważył koronny dowód sądu, który wydał wyrok. Uznał, że jeden ze skazanych miał niepodważalne alibi – podczas zajścia był w pracy. Pozostali mieli na swoją korzyść tylko zapewnienia członków rodziny – to za mało. Fakt, że sąd w pierwszym procesie nie uwzględnił takiego argumentu, jak alibi jednego z oskarżonych, nie wystarcza też na razie, by przyjrzeć się uważniej wyrokom pozostałych. - Nadal mnie ścigają i chyba nie spoczną, aż mnie nie posadzą – mówi Tomasz S., który się ukrywa. – Śni mi się, że budzę się w więzieniu.