Na początku stycznia Grzegorz D. wyrzucił panią Bożenę z domu i uniemożliwił jej kontakt z ich dzieckiem. Adrian ma dopiero rok i dwa miesiące. Nosi nazwisko matki, która jest jego jedynym prawnym opiekunem. Grzegorz D. nigdy nie uznał syna. Nie ma żadnych dokumentów, które potwierdzałyby, że to on jest ojcem. Zdesperowana matka wielokrotnie wzywała policję.---obrazek _i/porwdziecko/d.jpg|prawo|Pani Bożena wzywała wielokrotnie policję--- Ta twierdziła, że nie może jej pomóc, ponieważ nie ma nakazu sądowego, który pozwoliłyby odebrać małego Adriana Grzegorzowi D. Pani Bożena zwróciła się więc do sądu. W wyniku tego sąd wysłał do policji pismo z informacją, że dziecko jest przetrzymywane przez osobę nieuprawnioną i należy je wydać matce. Okazało się jednak, że pismo to nie wystarczyło, by matka mogła odzyskać swojego synka. – Gdyby policjanci wydali dziecko na podstawie tego dokumentu, byłoby to złamaniem prawa – twierdzi dr Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji. Zrozpaczona pani Bożena próbowała mimo to odwiedzić małego Adriana. Grzegorz D. był nieugięty i nie zezwolił na spotkanie matki z synkiem. – Muszę czekać do rozprawy, na której sąd orzeknie, z kim ma być dziecko – mówiła zrozpaczona mama Adriana.---obrazek _i/porwdziecko/f.jpg|prawo|Mama Adriana chciałaby już być z synkiem--- – Do tego czasu jestem skazana na decyzje tego człowieka: czy wpuści mnie do domu, czy nie, czy pozwoli zobaczyć dziecko, czy też wyjdzie i powie, że zmienił zdanie i nie mogę zobaczyć się z synkiem. Matka była pewna, że po rozprawie, która odbyła się 11 lutego, jej dramat się skończy. – Mam nadzieję, że już dzisiaj zobaczę mojego synka i będę się nim opiekować – mówiła pełna nadziei pani Bożena jeszcze przed rozprawą. Niestety sąd odroczył ogłoszenie decyzji w tej sprawie do 14 lutego. Załamana mama Adriana płakała, że do spotkania z dzieckiem dzielą ją jeszcze trzy dni. Następnego dnia pani Bożena zadzwoniła do Grzegorza D. i prosiła go o możliwość odwiedzenia Adriana.---obrazek _i/porwdziecko/k.jpg|prawo|Bez kuratora policja nie może nic zdziałać--- – Grzesiek, posłuchaj mnie, choć tylko na godzinę – błagała. On nie zgodził się i kazał jej czekać na wyrok sądu. Również następnego dnia pani Bożena próbowała spotkać się z synkiem. Poszła do niego domu, ale nie została wpuszczona do mieszkania. – Wypier…, dziecko już śpi. Nie pukaj do drzwi, bo są tu świadkowie. Zaraz wezwę policję i z artykułu 207 pójdziesz k… prosto do więzienia – usłyszała. Wreszcie na rozprawie z 14 lutego sąd postanowił, nakazujące Grzegorzowi D. wydanie dziecka matce. Pani Bożena była pewna, że jej dramat się kończy. Okazało się jednak, że również ten dokument nie wystarczył, by odebrać Adriana byłemu konkubentowi. Przybyłej pod drzwi mieszkania Grzegorza D. policji, nie udało się wejść do środka. Matka usłyszała od policji, że w trakcie odbioru dziecka, konieczna jest obecność kuratora sądowego. – Ja swoje dziecko widziałam w ciągu miesiąca zaledwie pięć razy – płacze mama Adriana. – Gdzie ja żyję? Boże, jak to jest możliwe? Mama Adriana, aby uzyskać pomoc kuratora musi złożyć kolejny wniosek do sądu. Kiedy będzie mogła w końcu być razem z synkiem? Przeczytaj także:Oddaj mi dziecko! ---strona---