76-letnia pani Antonina od wielu lat utrzymuje ponad setkę psów. Sytuacja już dawno wymknęła się spod kontroli - kobieta nie panując nad stłoczonymi zwierzętami bije je, a wokół działki unosi się straszliwy odór i biegają szczury. Prokuratura, która bada, czy w przytulisku nie dochodzi do znęcania się nad zwierzętami, powołała po naszym programie biegłych - weterynarzy i zoopsychologa. Towarzyszący biegłym Grzegorz Bielawski z fundacji „Pogotowie dla Zwierząt” podjął decyzję o natychmiastowym zabraniu najbardziej chorego psa, który dłużej nie mógł już czekać na pomoc. - Ja mam trzech lekarzy. Ja jego nie oddam. Za żadne skarby – oponowała pani Antonina. Kobieta nalegała, by psa obejrzał w pobliskim miasteczku weterynarz, który rzekomo od dawna się nim opiekuje. Obrońcy zwierząt przystali na to. Nie przewidzieli, że kobieta razem ze swoim pełnomocnikiem chcą użyć podstępu, by zachować psa - nieoczekiwanie pełnomocnik pani Antoniny stwierdził, że kobieta przekazała mu zwierzę na własność kilka godzin wcześniej i zażądał wydania chorego psa. Grzegorz Bielawski nie chciał się na to zgodzić. Doszło to kłótni i ostatecznie to wezwana policja sprawiła, że pies z powrotem nie trafił do pani Antoniny. - Ta kobieta również wymaga pomocy i właściwe jednostki, które do tej pory się tym nie zajęły powinny już zacząć działać, żeby przygotować tę kobietę na to, że te psy wkrótce stamtąd znikną – mówi Grzegorz Bielawski z fundacji „Pogotowie dla Zwierząt”. W najbliższych dniach biegli sporządzą oficjalne opinie na temat stanu zdrowia i warunków bytowania psów w przytulisku. Na tej podstawie prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie znęcania się nad zwierzętami, podejmie dalsze decyzje, także dotyczące losu psów pani Antoniny. Zobacz pierwszy reportaż UWAGI! na ten temat:Pomaga psom czy je krzywdzi?