- Policjanci, którzy przyjechali na interwencję zastali w mieszkaniu 2-letnie dziecko. Wg zgłaszających matka co najmniej dwie godziny wcześniej opuściła mieszkanie wyjeżdżając gdzieś. Jeszcze gdy policjanci byli na miejscu ta kobieta dojechała. Była trzeźwa. Jednak biorąc pod uwagę całokształt zdarzenia, a więc m.in. wcześniejsze interwencje, nieład w tym domu, zaniedbanie i przede wszystkim temperatura w mieszkaniu (9-10 stopni Celcjusza), policjanci postanowili zawiadomić sąd rodzinny. Kobieta została zatrzymana w policyjnym areszcie do dyspozycji prokuratury, a dziecko przekazaliśmy do pogotowia opiekuńczego – mówi Mariusz Ciarka, Komenda Wojewódzka Policji w Krakowie.
Po dwóch dniach matka i dziecko jak gdyby nigdy nic wrócili do domu. A nie była to pierwsza interwencja policji u Anny B. - funkcjonariusze od dwóch lat regularnie odwiedzają ten dom. W tym roku byli już sześć razy. Dwie ostatnie interwencje dotyczyły niewłaściwej opieki nad dzieckiem i zaniedbywaniem go.
- To dziecko też przeżywa traumę, czego dowodem są częste interwencje policji, ja bardzo często chodziłam do gminy wraz z moją ciocią i zgłaszałyśmy, co się tutaj dzieje, jak jest w domu, jak ona się zachowuje, kto do niej przychodzi – opowiada ciotka Anny B.
Anna B. od dwóch lat samotnie wychowuje dwuletniego Miłosza. Ojciec dziecka przebywa w zakładzie karnym. Wcześniej kobieta miała męża i dwie córki. Po rozwodzie sąd opiekę nad dziewczynkami przyznał ojcu twierdząc, że w nowej rodzinie Pana Łukasza dziewczynki będą miały lepsze warunki, niż gdyby zostały z matką. Kobieta może spotykać się z dziewczynkami w każdy weekend. W tym roku skorzystała z tej okazji tylko raz. Były mąż Anny B.zgodził się na rozmowę z dziennikarzem UWAGI!
- Poznaliśmy się, zaczęliśmy ze sobą chodzić i po trzech latach zaszła w ciążę z pierwszą moją córką. Potem urodziła się druga córeczka. Po narodzinach drugiej córki żonie coś tam się stało i zaczęła imprezować. Ja musiałem wtedy wyjeżdżać w delegacje i po powrocie dowiadywałem się od znajomych, że żona mnie zdradza, że narkotyki wchodziły w grę, było bardzo dużo alkoholu - wspomina Łukasz Bąk, były mąż Anny B.
To, co kiedyś spotykało dziewczynki, dziś spotyka dwuletniego Miłosza mimo, iż matka od dwóch lat pozostaje pod opieką gminnego ośrodka pomocy społecznej.
- Ta rodzina cały czas korzysta z pomocy społecznej. I ja nie miałam zapisanego, że w tym domu był taki bałagan. Pracownik socjalny był tam częściej niż raz w miesiącu i ze sprawozdać wynikało, że wszystko tam jest w porządku. Z tego co widzę, to jednak urzędnicy nie dopełnili swoich obowiązków - mówi Maria Srebro, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Tarnowie.
- Na pewno by się jej dało pomóc, tylko ona też musi chcieć. To też dużo zależy od niej. Jeżeli ona nie chce, jeżeli ona dziecko ma na trzecim czy na czwartym planie, no to nikt jej nie pomoże. Jeżeli ten człowiek nie będzie sam chciał sobie pomóc i żyć normalnie, tak jak żyją inni ludzie, to naprawdę nikt jej nie pomoże – kończy ciotka Anny B.
Po telefonie dziennikarza UWAGI! do sądu w domu pani Anny zjawił się kurator sądowy z pracownikiem socjalnym. Tym razem dziecko do czasu wyjaśnienia sprawy trafiło do rodziny zastępczej, a Anna B. została umieszczona w szpitalu.