- Myślałam, że mi się udało, że znalazłam pracę – mówi Ewelina. – A okazało się inaczej. Miałam podjąć pracę jako bibliotekarka. Pan Jacek mówił, że oczywiście, jak najszybciej. Najlepiej od zaraz w urzędzie pracy o 15.30. Na początku zachowywał się normalnie. Potem wyjął alkohol i zrobił nam drinki mówiąc, że już jest po godzinach pracy. Zaproponował, by zwracać się do niego po imieniu. Ewelina nie wie, dlaczego była w urzędzie aż pięć godzin. Podejrzewa, że gdy wychodziła do toalety, dyrektor urzędu pracy dosypał jej czegoś do drinka. Poczuła się bardzo źle, jak w bezwładzie. Nie mogła usiedzieć na krześle. Nie straciła przytomności; wszystko pamięta, ale nie mogła się obronić. W pobliżu urzędu na Ewelinę czekał ojciec. Niepokoił się, bo córka nie odbierała telefonów. Dyrektor miał brutalnie zgwałcić dziewczynę. Potem zachowywał się jakby nic się nie stało. Nawet pomógł ofierze się ubrać. Po wszystkim wyprowadził dziewczynę tylnymi drzwiami. Była już dwudziesta pierwsza. Jeszcze tego wieczoru Ewelina powiadomiła o gwałcie policję. Policja zabezpieczyła ślady biologiczne w gabinecie, odzież. Dyrektorowi urzędu pracy w Sejnach postawiono zarzut gwałtu i aresztowano go. W rozmowach z naszą reporterką urzędnicy podkreślali zasługi Jacka K. Według nich to człowiekiem szanowany w lokalnej społeczności. Andrzej Małkiński, przewodniczący Rady Miejskiej, że rodzina Jacka K. jak i on sam są zasłużeni dla miasta. - Zawsze grzeczny, elokwentny, schludnie ubrany – mówi o dyrektorze urzędu Ryszard Grzybowski, starosta sejneński. – Nie przejawiał żadnej agresji. Właśnie dlatego jestem zszokowany. Znam go od wielu lat i nigdy bym go o coś takiego nie podejrzewał. Pracownice urzędu nie chcą komentować incydentu. Nie chcą też przed kamerami oceniać swojego szefa. Wiemy za to, że o mobbingu i molestowaniu seksualnym pracownic urzędu pracy w Sejnach było głośno już trzy lata temu. Opowiadają o tym byli podwładni Jacka K. - Zwolniłam się ponieważ kierownik gdy krzyczał na mnie, nagrywał to i potem, w czasie libacji alkoholowych w urzędzie pracy to puszczał – mówi Elżbieta Protasiewicz, była kadrowa Powiatowego Urzędu Pracy w Sejnach. – Większość starszych pracowników była przez Jacka K. poniżana, traktowana bardzo źle. Za to młode pracownice przychodziły do pracy i wychodziły kiedy chciały. Miały najwyższe wynagrodzenie. Nieraz wychodziły od kierownika i zwierzały się, że były przez niego dotykane. Jedna nawet usłyszała, że „albo daje …, albo odchodzi z pracy”. Sprawa molestowania trafiła do suwalskiej prokuratury trzy lata temu. Świadkowie wycofali się wówczas z obciążających Jacka K. zeznań. - Nie zebrano wtedy wystarczających dowodów – mówi Andrzej Sienkiewicz, szef Prokuratury Rejonowej w Suwałkach. – Kilku byłych pracowników zeznało wtedy, że byli szykanowani. Przesłuchaliśmy świadków, szereg z nich zaprzeczyło później tej wersji wydarzeń. Stwierdzili, że to nowe metody zarządzania urzędem. Stawianie na ludzi młodych, zebrania, dobre traktowanie petentów. Inaczej stosowane przez Jacka K. metody zarządzania firmą ocenia jego były podwładny, Antoni Ludolf. - Do mojego pokoju wniesiono wszystkie niepotrzebne rzeczy z całego urzędu, zrobiono w nim graciarnię – mówi były dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Sejnach. – Potem zabrano mi telefon z gabinetu. Sprawę mobbingu także umorzono. - Mieliśmy dwie wykluczające się wersje wydarzeń – tłumaczy Zbigniew Węgrowski, prokurator rejonowy w Suwałkach. Bezkarny dotąd szef urzędu pracy tym razem może zapłacić za to, co zrobił Ewelinie. Czeka na decyzje co do swojej przyszłości w areszcie.