Gdzie są psy z Wojtyszek?

TVN UWAGA! 135491
Mimo że od lat organizacje prozwierzęce mają zastrzeżenia do funkcjonowania schroniska w Wojtyszkach, przeprowadzane tam kontrole nie wykazały uchybień, a prokuratorskie śledztwa kończyły się umorzeniem. Właściciel Wojtyszek Longin Siemiński w końcu zgodził się wpuścić reportera UWAGI! z kamerą do środka swojego przedsiębiorstwa.

Longin Siemiński jest właścicielem olbrzymiego schroniska w Wojtyszkach, którego likwidacji od dawna domagają się organizacje prozwierzęce. Twierdzą, że psy w Wojtyszkach cierpią i walczą w stadzie o przetrwanie, bo w każdym z dużych, pozbawionych wygód boksów, przebywa od kilkudziesięciu do ponad 100 psów. Alarmują, że w ciągu niespełna 10 lat działalności, ze schroniska zniknęło około dwóch tysięcy psów. Właściciel po długich negocjacjach pozwolił, by dziennikarze UWAGI! z kamerą obejrzeli jego obiekt i porozmawiali o zarzutach jego przeciwników. - Stworzyliśmy grupę inspektorów. Jest to stowarzyszenie finansowane przez nas. Nie zbieramy żadnych darowizn, żadnego jednego procenta, nic. Jest w 100 procentach finansowane przez nas. Samochód służbowy, benzyna, wszystko jest nasze. Jeśli są na interwencji, która wymaga zabrania danego zwierzęcia, dokonania zabiegów, bez względu na to, ile kosztują, jest to wszystko finansowane przeze mnie – twierdzi Longin Siemiński. Od lat schronisko w Wojtyszkach nadzoruje nie tylko ta sama instytucja, ale i ten sam człowiek - powiatowy lekarz weterynarii z Sieradza, Leszek Przewłocki. - Każde zwierzę ma miejsce, gdzie może się położyć. Były tam próby wstawienia misek do dużych boksów, ale nie sprawdziły się. Okazało się, że taka forma podawania karmy, niekoniecznie była przez zwierzęta akceptowana. Obserwowałem zdarzenia, kiedy wszystkie psy jadły z jednej miski, później przenosiły się do drugiej i trzeciej miski. Nie wiem, ile łącznie trafiło tam psów. Są to dokumenty, które powinny być w schronisku. Takie pytania były zadawane w trakcie kontroli, reszta psów trafiła do drugiego punktu – uważa Leszek Przewłocki, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Sieradzu. Manewr właściciela jest banalny. Formalnie schronisko w Wojtyszkach jest tylko filią drugiego obiektu, w którym też mieszkają psy i którego nikt nie kontroluje. Punkt mieści się w Łodzi i nie został zgłoszony jako schronisko. Organizacje prozwierzęce podały do sądu weterynarza, który w takiej sytuacji odmówił nadzoru. Sprawę wygrały w pierwszej instancji. Od tego wyroku weterynarz złożył apelację. - Inspekcja ma nadzór nad podmiotami zarejestrowanymi, funkcjonującymi w sposób legalny. Nie mogę kontrolować tego, co jest nielegalne – uważa Roman Owecki, Wojewódzki Lekarz Weterynarii w Łodzi. Po wielu staraniach, dziennikarzom UWAGI! udało się wreszcie rozpocząć oficjalną rozmowę przed kamerą z właścicielem - Longinem Siemińskim. - Niepochlebne opinie wynikają podejrzewam z zazdrości. Jesteśmy w pewnym sensie konkurencją dla pewnych organizacji prozwierzęcych. Ponieważ my jesteśmy wzorem na to, że nie trzeba żebrać, zbierać, prosić, a można coś robić. My robimy wiele na olbrzymią skalę – mówi Longin Siemiński, właściciel schroniska. Kolejne pytania UWAGI! dotyczyły zaginionych psów. Wcześniej właściciel Wojtyszek tłumaczył, że firmę odziedziczył po zmarłej żonie, z którą był w konflikcie, zorientował się, że nie ma żadnych dokumentów i dlatego nie potrafi wytłumaczyć braku tysięcy psów. Reporterzy UWAGI! sprawdzili, że to nieprawda. Z dat na dokumentach podpisywanych przez Siemińskiego wynikało, że firmę przejął przed śmiercią żony, a z publikacji medialnych - że wcześniej prowadzili schronisko razem. - Żona przekazała schronisko tuż przed śmiercią na mnie. Ja nie miałem prawa wejść na firmę, póki nie była na mnie przepisana. Co, miałem zwierzęta zostawić bez opieki i wziąć się za kwestie formalne? Liczenie i papierki? – mówi właściciel. Dziennikarze nie uzyskali jednak odpowiedzi na pytanie, co stało się z psami. Właściciel schroniska przerwał rozmowę. Jednak reportaż UWAGI! wywołał pierwsze skutki jeszcze przed swoją emisją. Lekarz Weterynarii w Łodzi orzekł, że nadzór inspektora z Sieradza nad schroniskiem w Wojtyszkach nie przebiegał prawidłowo i skierował sprawę do rzecznika dyscyplinarnego. Zakazał też przyjmowania do Wojtyszek kolejnych psów i powiadomił policję o podejrzeniu znęcania się nad zwierzętami. Do prokuratury trafiło też kolejne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez właściciela schroniska. Zobacz pierwszą część reportażu o Wojtyszkach:Ponura prawda o największym schronisku w Polsce

podziel się:

Pozostałe wiadomości