Jerzy Harłacz, radny z Białogardu, od ponad 10 lat zajmuje się schroniskiem. Obrońcy zwierząt od dawna alarmowali, że w przepełnionym obiekcie psy cierpią i masowo giną. - W 2009 roku według wykazu pokontrolnego powiatowego lekarza weterynarii w schronisku padło ponad 70 procent psów. W wykazie co prawda było napisane, że 215 uciekło, ale nie wierze w ucieczki w takiej ilości. Rozmawiałam z powiatowym lekarzem weterynarii wielokrotnie. Tak jakbym rozmawiała ze ścianą – mówi Danuta Kadela, szefowa schroniska dla zwierząt w Szczecinku. Rok temu schronisko skontrolowała Najwyższa Izba Kontroli. Inspektorzy potwierdzili, że psy nie miały właściwej opieki, nie były sterylizowane, ani szczepione. Po kontroli właściciel, wobec groźby zamknięcia schroniska, w ciągu roku radykalnie poprawił warunki bytowe zwierząt. Ale za śmierć setek psów nie czuje się odpowiedzialny. - Wiem, że takie zarzuty padały mówiące o tym schronisku, że to jest mordownia, klatkowisko. Niech te panie dobrze stukną się w głowę i pomyślą o tym, co piszą. Nie będę odpowiadał na wymysły chorych, durnych bab. Połowa organizacji prozwierzęcych to są seksty. Ne neguję żadnego z przytoczonych przypadków. Natomiast nie przyjmuję argumentu, że ktokolwiek przyłożył tu rękę do śmierci zwierząt. Liczba zwierząt padłych 330 w tym 27 eutanazji. Zwierzęta będą padały. Psy nigdy mi nie uciekły. Jest to zły zapis, błędny – wyjaśnia Jerzy Harłacz, szef schroniska dla zwierząt w Białogardzie. Podobną do Białogardu sytuację dziennikarze UWAGI! kilka miesięcy temu w Wojtyszkach koło Sieradza. W schronisku uznawanym za największe w Polsce, psy od lat cierpią i walczą w stadzie o przetrwanie, bo w każdym z dużych, pozbawionych wygód boksów, przebywa od kilkudziesięciu do ponad stu zwierząt. Kilka lat temu zniknęło tu bez śladu około dwóch tysięcy psów. Jednak nadzorujący schronisko powiatowy weterynarz nie widział problemu, a właściciel schroniska zapytany o tajemnicze zniknięcia przeszedł do rękoczynów. Po publikacji UWAGI! wojewódzki lekarz weterynarii w Łodzi czasowo zakazał przyjmowania nowych psów do Wojtyszek, wszczął też postępowanie dyscyplinarne w sprawie inspektora weterynarii z Sieradza. Dziś - choć nadal nie wiadomo, co stało się z tysiącami psów - wojewódzki inspektor twierdzi, że warunki w Wojtyszkach są lepsze. Zaś postępowanie wobec inspektora, który przez lata nie zauważył nieprawidłowości, właśnie się zakończyło umorzeniem. - Komisja dyscyplinarna umorzyła postępowanie wobec powiatowego lekarza. Z dokumentacji wychodziło, że starał się naprawić zaistniałe nieprawidłowości. Zniknięcia dwóch tysięcy psów? Pierwszy raz słyszę o takiej rzeczy. Zajmowaliśmy się zarzutami, które postawił nam rzecznik odpowiedzialności. Ale o tym, że zniknęło dwa tysiące psów, lub że tam jest zoo, to nic o tym nie wiem – wyjaśnia Włodzimierz Skorupski, zastępca Krajowego Rzecznika odpowiedzialności Zawodowej Weterynarzy. Po kontroli w Białogardzie NIK przyjrzała się kompleksowo polskim schroniskom. Raport potwierdził najgorsze obawy organizacji pro-zwierzęcych: blisko 90 procent schronisk nie zapewnia zwierzętom warunków do życia, w przepełnionych obiektach ginie co czwarty pies. Gminy, które powinny opiekować się bezdomnymi zwierzętami, podpisują umowy na ich wyłapywanie z hyclami i mają problem z głowy. Inspekcja weterynaryjna nie kontroluje należycie schronisk, przytulisk i hoteli dla zwierząt. Największymi beneficjentami chorego systemu są prywatne firmy. Każdy złapany pies to dla nich od stu do kilku tysięcy złotych publicznych pieniędzy. Raport NIK mówi, co trzeba natychmiast zrobić, by zmienić tragiczną sytuację. - Pierwszy wniosek dotyczy obowiązkowego znakowania zwierząt. Drugi nasz postulat: gmina zawierając umowę musi zawrzeć w niej, jakie warunki ma spełnić usługodawca. Pozytywna rekomendacja nadzoru weterynaryjnego byłaby obowiązkowa, do tego, by gmina mogła zawierać umowę z danym schroniskiem – tłumaczy Paweł Biedziak, Najwyższa Izba Kontroli. Raport NIK pokazał, że konieczne są kolejne zmiany w prawie. Posłowie już się do nich szykują. Nim jednak zostaną uchwalone i wejdą w życie miną całe lata. Do tego czasu skuteczność walki z nieuczciwymi hyclami i schroniskowym biznesem zależeć będzie od zapału obrońców zwierząt i zrozumienia problemu przez miejscowe organy ścigania. - O schroniskach jest mowa w trzech ustawach. Wszystkie te przepisy nie dają się logicznie połączyć ze sobą. Jedyny skuteczny sposób, to zmienić prawo. Bo ludzie, którzy chcą zarabiać na ciemnych interesach, zawsze byli i będą. Porządek jest tylko w tym państwie, w którym jest dobre prawo i egzekwowalne prawo – uważa Tadeusz Wypych, Fundacja dla Zwierząt Argos.