Są dziećmi, ale zmusza się je do dźwigania tajemnicy. Jak wygląda życie dzieci księży?

Dzieci księży
Jak wygląda życie dzieci księży?
W miejscach publicznych musiała mówić do swojego ojca - wujku. Bo jej tata jest duchownym. W Polsce dzieci księży może być nawet 3000. Jak wygląda ich dorastanie, z czym muszą się mierzyć na co dzień?

Nikt oprócz Kościoła katolickiego nie wie, ilu duchownych, łamiąc celibat, posiada potomstwo. Jest to jedna z największych tajemnic tej instytucji. Z obawy przed reakcją wiernych, dzieci księży zmuszane są do ukrywania prawdy o swoim pochodzeniu.

- My, dzieci księży, jesteśmy zepchnięci w cień. I to najgorzej nam robi. Odbieramy to tak, że jesteśmy „hańbą”. Kościół przełożył na nas dźwiganie tej tajemnicy. A to za dużo dla jednego człowieka, za dużo dla dziecka – mówi Marta Glanc.

Zmowa milczenia w sprawie dzieci księży

Marta, po latach milczenia, zdobyła się na publiczne mówienie o dorastaniu jako córka duchownego. Jest jedną z pierwszych, która otwarcie konfrontuje się z bolesną przeszłością i napisała o tym książkę.

- Jak byliśmy na wakacjach w jego parafii, mieszkaliśmy tam, były tam moje kuzynki i kuzyni, ciocie i wujkowie. Przy nich nie mówiłam do taty – tato, tylko wujku. Byliśmy w takiej mistyfikacji, że ja byłam oficjalnie koleżanką kuzynki. Nikt ze mną o tym nie porozmawiał, wszyscy udawaliśmy, że tak naprawdę mnie nie ma, chociaż jestem – mówi młoda kobieta.

Żeby uniknąć skandalu obyczajowego, całe rodziny zmuszane są do życia w tajemnicy. Jednakże lokalna społeczność zazwyczaj dowiaduje się o istnieniu dziecka duchownego. Po wyjściu prawdy na jaw, dorośli udają, że nic się nie zmieniło i dalej żyją w zmowie milczenia.

- Jak byłam mała, to jeździłam do Bydgoszczy, gdzie on był wikariuszem, był tam jeszcze jeden wikariusz i proboszcz. Normalnie tam spałam, rano jadłam śniadanie. To było naturalne, jako dziecko nie wiedziałam wtedy, że jestem kimś, kogo trzeba ukrywać. Jeszcze tego nie rozumiałam i tak tego nie odczuwałam – tłumaczy nasza rozmówczyni.

Oficjalnie walczy z największym tabu kościoła katolickiego

Przez wieki dzieci duchownych były pozbawione głosu. Dopiero kilka lat temu w Irlandii znalazł się człowiek, który postanowił oficjalnie walczyć z największym tabu Kościoła katolickiego w historii.

- Mam 39 lat i jestem psychoterapeutą. Mieszkam w Irlandii z żoną, synem i czterema psami. Jestem synem irlandzkiego księdza katolickiego i założycielem organizacji Coping International, zapewniającej wsparcie psychiczne nieujawnionym dzieciom księży z całego świata – mówi Vincent Doyle.

Vincent wolontaryjnie wspiera i otacza opieką psychologiczną dzieci księży. Program wsparcia, który prowadzi za pomocą swojej strony internetowej, ma już 50 tys. zarejestrowanych użytkowników ze 175 krajów na świecie.

- Z moich szacunków wynika, że jest przynajmniej trzy tysiące dzieci polskich duchownych. Żyją w środowisku, które je tłamsi, ucisza i nimi manipuluje – uważa Vincent. I dodaje: - Jak można oczekiwać, że 10-latek zrozumie, że ma się zachowywać w określony sposób w zależności od miejsca? W miarę dorastania coraz trudniej radzą sobie z tą tajemnicą. Odgradzają się od ludzi. To boleśnie odbija się na ich relacjach i codziennym życiu.

Wytyczne Watykanu ws. dzieci księży

Dopiero w 2019 roku Kościół katolicki przełamał tabu dotyczące potomków duchownych. Kluczową rolę odegrał tutaj Vincent, bez którego walki o uznanie praw dzieci księży nigdy nie dowiedzielibyśmy się o istnieniu tajnych wewnętrznych wytycznych Watykanu.

- Odwiedziłem arcybiskupa Ivana Jurkoviča, przedstawiciela Watykanu przy ONZ. Powiedział mi: "Przede wszystkim nie nazywacie się dziećmi księży, a dziećmi wyświęconych. A potem podsunął mi po stole kartkę, jak w scenie żywcem wyjętej z książek Dana Browna. Podniosłem ją i przeczytałem. To była lista wytycznych, bardzo prostych. Dziś jest dostępna w internecie, jawna i zaktualizowana, ale do tamtej chwili utrzymywano ją w tajemnicy. Powstała za Benedykta XVI, w 2009 roku – opowiada Vincent.

Wytyczne mówią nie tylko o wsparciu ekonomicznym dla potomstwa, ale też o aktywnym uczestniczeniu w jego wychowaniu. Dobro dziecka teoretycznie ma być najważniejsze. Jeśli ksiądz chce pozostać ojcem, może zrzucić sutannę. A jeżeli dziecko jest owocem romansu albo matka pozostaje w związku małżeńskim, księdza po prostu przenosi się do innej parafii i nie zmusza go do opuszczenia stanu duchownego.

Wewnętrzne wytyczne wciąż nie wspominają, jak postępować z już dorosłymi dziećmi księży. Pozostają one dalej niedostrzeżone i pozostawione same sobie przez Kościół katolicki.

- Przez większość swojego życia nie dawałam sobie rady. Wszędzie czułam się „nie na miejscu”, tak jakbym nigdzie nie pasowała. Jak przydarzało mi się coś złego, to stwierdzałam, że to dobrze, że zasługuję na złe rzeczy. Później doszły problemy ze zdrowiem psychicznym. Zaburzenia lękowe. Depresja. Muszę się uczyć tego, że zasługuję na dobre rzeczy, że jestem wartościowym człowiekiem – mówi Marta.

Kobieta postanowiła dać ojcu ostatnią szansę na rozliczenie się z błędami, które popełnił w jej dzieciństwie. Pojechała do niewielkiej miejscowości pod Koninem, gdzie jej ojciec jest proboszczem.

- Ja uczucia miałem wobec ciebie zawsze szczere. Zawsze cię kochałem. Byłem z tobą, jak długo mogłem. Pomagałem ci, jak też mogłem. I tyle. (…) Czy uważasz, że rozdrapywanie tego wszystkiego to jest dobry sposób? Co chwilę wbijasz mi szpilę w serce i ja nie muszę tego słuchać. Ja chodzę do spowiedzi, Pana Boga kocham i on mnie będzie sądził, nie ty – usłyszała Marta.

Po chwili duchowny dodał:

- Marta, doprowadzasz do momentu, kiedy ja proszę, żebyś stąd wyszła. I proszę nie kontaktować się ze mną.

Archidiecezja Gnieźnieńska potwierdza, że ojciec Marty zgłosił biskupowi fakt posiadania potomstwa 30 lat temu. Jednocześnie nie zdecydował się on wtedy na opuszczenie szeregów kapłańskich. Archidiecezja nie wie, czy mama Marty chciała się z nim związać. Nikt z przełożonych księdza nigdy się z nią nie skontaktował.

Mimo że tata Marty przyznał się biskupowi do posiadania córki, to jego nazwisko nigdy nie pojawiło się w żadnych dokumentach.

Marta postanowiła zawalczyć o sądowne uznanie ojcostwa. Prokuratura kilka dni temu skierowała pozew do sądu rejonowego w celu ustalenia jej ojcostwa. Jeśli sprawa zakończy się po jej myśli, to trwająca ponad 30 lat fikcja dobiegnie końca.

Odcinek 7446 inne reportaże Uwagi! można oglądać na player.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości