Pani Krystyna i pan Tomasz przyjechali do Warszawy w poszukiwaniu pracy. Tam, gdzie mieszkali wcześniej, na zatrudnienie nie mieli szans. - W tamtych miejscach nie ma pracy, nie ma perspektyw dla młodych. Nie ma nic. Tylko wegetacja. A nie na tym życie polega – mówi mężczyzna. Chociaż dzięki przeprowadzce zyskali pracę, nie stać ich na mieszkanie. Dlatego zamieszkali w domu na działkach. - Wzieliśmy kredyt konsumpcyjny. Kupiliśmy domek w surowym stanie. Dopiero z czasem go wyremontowaliśmy, aby było można w nim normalnie mieszkać i wychowywać dzieci – dodaje mieszkaniec ogrodów. - Dzięki działce możemy sobie pozwolić na normalne życie. Przedtem na wynajem mieszkania wydawaliśmy prawie wszystkie pieniądze i na nic innego nie było nas stać – mówi jego żona. Takich osób, jak państwo Krystyna i Tomasz, jest więcej. - Jestem z Mazur. Do Warszawy ściągnąłem za zarobkiem. Ten był do pewnego czasu, a teraz nie mam żadnych świadczeń – mówi mężczyzna i dodaje – Ludzie coraz częściej będą mieszkać na takich działkach. Na działkę przeniósł się również pan Stanisław. Musiał zabrać ze sobą swoją schorowaną, 86-letnią matkę. - Żona wypędziła mnie z domu. Na wynajęcie mieszkania mam za małą rentę. Jestem zmuszony tu mieszkać – mówi – Gdyby nie ten domek, mieszkałbym pod mostem. Minusy mieszkania w ogrodowej altanie zdążył poznać już 27-letni Robert. Jego domek nie jest przystosowany do całorocznego użytkowania. Nie ma jednak innego wyjścia. Działka jest wszystkim, co posiada. - Kupiłem tę działkę za 14 tys. zł. Jakoś tu się żyje. Najgorzej jest zimą, bo nie ma prądu. W dzień nie było tak zimno. W nocy spałem pod trzema kołdrami – mówi Robert. Jego rodzice rozwiedli się, gdy miał 15 lat. Matka i starszy brat wpadli w alkoholizm, nie płacili czynszu za mieszkanie. W ciągu trzech lat eksmitowano ich cztery razy. Przy kolejnej przymusowej wyprowadzce Robert nie wytrzymał. Wziął część pieniędzy, które zostały po zamianie mieszkania i kupił działkę. Skończył tylko szkołę podstawową. Utrzymuje się ze zbieractwa złomu. Nie widzi dla siebie perspektyw na przyszłość. - Żyję, bo żyję. Nie umiem sobie wyobrazić przyszłości. Przeżyłem tu już dziewięć lat, przeżyję następne. Nie sądzę, żebym sobie znalazł inne mieszkanie. Musiałyby się zmienić czasy – mówi Robert Zobacz także:Żeby nie mieszkać pod gołym niebemMieszkanie na działce