Pani Jadwiga była zdrową osobą, pełną życia, lubiącą towarzystwo i zabawę. Normalnie funkcjonowała, wychowywała dziecko. Cieszyła się życiem do czasu, kiedy na jej twarzy pojawiła się nic nieznacząca zmiana skórna.
- Umówiłam się na konsultację dermatologiczną, dostałam jakieś lekarstwo, podejrzewam, że był to antybiotyk. Na tyle nie zadziałał, że przeniosło się to na drugi policzek, rana zaczęła się sączyć, nie chciała się goić, później przenosiła się na inne części twarzy – opowiada Jadwiga Laskowska
Pani Jadwiga zaczęła szukać pomocy u kolejnych lekarzy. Mimo różnych prób leczenia, choroba nieubłaganie postępowała zmieniając jej twarz. Przypadkiem kobiety zainteresowali się specjaliści z prywatnej placówki stomatologicznej i nieodpłatnie zaoferowali jej swoją pomoc.
- Stała przy rejestracji, nie można było jej zrozumieć, ona nie miała podniebienia. Jeszcze wtedy tego nie wiedziałam, myślałam, że to przez nos, którego nie ma tak naprawdę. Nie mogłam spać, myślałam o niej cały czas, bo wiedziałam, że mogę jej wykonać, taką protezę nosa, że wyjdzie do ludzi i nie będzie się bardzo wyróżniała z tłumu. Natomiast nie wiedziałam, że ona nie jest zdiagnozowana, według dokumentów, które przywiozła, była zdrowa - mówi Gabriela Kamińska inżynier dentystyczny, lecznica Stomadental, Yellow Med.
Pani Jadwiga nie może jednak nosić protezy nosa, ponieważ wciąż w jej organizmie toczy się proces chorobowy.
- Trzeba ruszyć niebo i ziemię, żeby ta kobieta zaczęła normalnie żyć, funkcjonować, żeby zaczęła się uśmiechać – mówi Agata Gawrychowska, lekarz stomatolog, lecznica Stomadental, Yellow Med.
Przez wszystkie lata swojej choroby pani Jadwiga przeszła wiele badań, w tym onkologicznych, które też nie potwierdziły żadnej choroby. Wszystkie jej próby szukania pomocy w walce z chorobą okazały się bezskuteczne.
- Robiono mi tysiące różnych badań, wymazów, wycinków, które nie wykazywały żadnej zdecydowanej choroby, której nikt nie potrafi znaleźć – tłumaczy Jadwiga Laskowska
Historię ciągnących się od lat prób leczenia tajemniczej choroby i wykonanych badań poznał lekarz Andrzej Dyczek z Krakowa, u którego leczy się teraz pani Jadwiga. Jego zdaniem, w polskiej służbie zdrowia, nie ma procedur postępowania z tak trudnymi przypadkami, jak choroba pani Jadwigi.
- Myślę, że jesteśmy nauczeni wszyscy traktować pacjentów troszeczkę jak taśma. Pani Jadwiga została z niej zrzucona. Nie pasowała do przyjętego schematu. Nie było mechanizmu weryfikującego postepowanie, rozpoznanie i dalszą diagnozę. Zabrakło podejścia ludzkiego do pacjenta – uważa dr Andrzej Dyczek, immunolog,przychodnia Dobry Lekarz.