Narodowy Fundusz Zdrowia wykrył nieprawidłowości takie jak brak lekarza, zbyt mały personel, niewłaściwe jedzenie i skandaliczne błędy w dokumentacji. NFZ po tylu wykrytych nieprawidłowościach postanowił zerwać kontrakt z Jackiem Pacem podpisany do końca 2008 roku. To, co NFZ stwierdził podczas kilkumiesięcznej kontroli rodziny obserwowały przez lata. Ciocia Jolanty Kudowicz w ośrodku przebywała kilka tygodni. Po tym czasie rodzina zabrała ją do domu. - Aż się niedobrze robiło jak ja miałam tam pójść – wspomina pani Jolanta. - Ludzie byli głodni, przywiązani do łóżek. Byłam tam, co drugi dzień i nigdy nie widziałam lekarza, tylko ksiądz przychodził. To jest obóz koncentracyjny, skandaliczna umieralnia w środku Europy. Mimo tak skandalicznych warunków - ośrodki działają nadal. Instytucje, które sprawują nadzór nad placówkami twierdzą, że rozwiązanie umowy przez NFZ niewiele pomoże. W ośrodkach prowadzonych przez Jacka Paca pozostanie, bowiem, około 100 osób, które przyjęte będą na zasadach komercyjnych. Jednak warunków, w jakich żyją nie będzie kontrolował już nikt. - Jeżeli NFZ rozwiąże umowę, to nie będzie miał tram prawa wstępu. Nikt wówczas nie będzie tego kontrolował – komentuje dr Maria Pawińska, wojewódzki lekarz ds. geriatrii. - Może tylko sanepid a on i tak sprawdzi tylko warunki higieniczne – dodaje. Ośrodki prowadzone przez Jacka Paca były już kilkadziesiąt razy kontrolowane przez sanepid, który wykrywał liczne nieprawidłowości. Do dziś nie nałożył jednak na Jacka Paca żadnej kary. – My nie mamy możliwości wyciagnięcia konsekwencji wobec pana Paca i nie ukaraliśmy go za to, że prowadził nielegalny ośrodek - Monika Jakubiak, rzecznik Sanepidu. - Według mnie, one powinny być zamknięte – dodaje. Jedyną instytucją, która może zakazać prowadzenia tak skandalicznej działalności jest wojewoda. Jednak jego urzędnicy, choć wiedzą, że w ośrodkach od lat dzieje się źle to dali Jackowi Pacowi jeszcze jedna szansę i czekają na wyniki nowych kontroli. Przychodami Jacka Paca zainteresowała się otwocka prokuratura. Prokuratorzy sprawdzają, dlaczego pensjonariusze, za których właściciel dostawał nawet i dwa tysiące złotych żyli w tak skandalicznych warunkach.