Do własnej kieszeni

Wiele szpitali w Polsce wprowadziło opłaty za noclegi dla rodziców chorych dzieci. Opłatę taką pobierała także ordynator oddziału pediatrycznego szpitala w Drawsku Pomorskim. Nie wszystkie pieniądze trafiały jednak do kasy placówki, a do kieszeni lekarza.

Na oddziale pediatrycznym w szpitalu powiatowym w Drawsku Pomorskim wprowadzono opłaty za nocleg rodziców, którzy chcą zostać z chorymi dziećmi. - Matka chorego dziecka nie zastanawia się nad tym, skąd wziąć pieniądze. Płaci, bo zależy jej na tym, żeby być z dzieckiem – mówi rodzic małego pacjenta. Noc w szpitalu kosztuje 30 zł. Opłaty pobierała ordynator oddziału. Nie wszystkie pieniądze trafiały jednak do kasy szpitala, chociaż zadłużonej na 10 mln zł placówce przydałby się każdy grosz. Gotówkę lekarka chowała do własnej kieszeni. W tym, co robiła, nie widzi niczego złego. ---obrazek _i/drawsko2.jpg|prawo|Niewłaściwe pokwitowanie--- - To małe pieniądze. Gdyby to był tysiąc zł, to byłabym w stanie to zrozumieć, ale to było 30 zł, 60 zł…- mówi. Za te, zdaniem lekarki, małe pieniądze szpital mógłby kupić 750 metrów bandaża, prawie 700 małych strzykawek, opłacić 12 godzin pracy pielęgniarki lub kupić farbę na pomalowanie jednej sali. Sprawą zajęła się prokuratura. - Opłaty były źle księgowane i, jak wskazuje dotychczasowe śledztwo, nie wszystkie pieniądze trafiały do kasy – powiedziała Elżbieta Lipińska z Prokuratury Rejonowej w Drawsku Pomorskim. Do tej pory prokuratura przesłuchała 50 poszkodowanych osób. Niektóre z nich przebywały w szpitalu nawet kilkanaście dni. Potwierdzenia wpłat nie otrzymywały na specjalnym druku, a na kartkach papieru. - Dostałam zwykłą kartkę papieru, na której było napisane, że trzeba zapłacić 60 zł. Dałam 100 zł. Pani doktor włożyła pieniądze do swojego portfela i wydała mi z niego 40 zł reszty – mówi Dorota Morawiec, która w szpitalu spędziła z córką dwie noce. Prokuratura postawiła lekarce zarzut przywłaszczenia pieniędzy wpłacanych przez pacjentów. Brak opłat w kasie pani ordynator tłumaczy nieuczciwością matek. Twierdzi, że nie zapłaciły za pobyt w szpitalu. Według niej zaświadczenia na kartach nie były dowodami wpłaty, a tylko przypomnieniem o zapłacie. - Po prostu nie mieści mi się w głowie, że coś takiego mogło mieć miejsce. W końcu funkcja ordynatora jest nobilitująca – mówi były dyrektor szpitala. Obecny dyrektor, Elżbieta Galuba – Kot, powiedziała, że wobec lekarki wyciągnie konsekwencje. - Prokuratura powzięła działania. Czekam, aż będę mogła rozpocząć postępowanie dyscyplinarne – mówi dyrektorka. Już teraz zabroniła lekarce przyjmowania wpłat od pacjentów.

podziel się:

Pozostałe wiadomości