Do szkół wkroczyła moda rodem z dyskotek. Uczennice ubierają się w krótkie spódnice i bluzki odsłaniające pępki z kolczykami. Makijaż, przekłute nosy, tatuaże to wygląd modnego ucznia. Regulamin ubioru w szkole jest notorycznie łamany lub w ogóle nie istnieje. - Nie ma kar za strój – zapewnia Andrzej Miłosz, dyrektor Zespołu Szkół Odzieżowych i Licealnych. – Wobec stroju jesteśmy tolerancyjni i otwarci. Na szkolnych korytarzach można spotkać młodzież w różnokolorowych strojach. Dziewczyny odważnie odsłaniają pępki, noszą duże dekolty. Wyzywający makijaż i krzykliwa biżuteria dopełniają całości. - Lubię zwracać na siebie uwagę w szkole – szczerze wyznaje Ewa, uczennica liceum. Ostatnio pojawiła się moda na tatuaże i kolczykowanie ciała. Nie ominęła młodzieży szkolnej. Paulina ze studia kolczykowania twierdzi, że jej najmłodsze klientki miały 13 lat. Przyszły do niej, by przekłuć sobie języki. Tatuują się również coraz młodsi ludzie. - Najczęściej młode dziewczyny proszą o tatuaż w kształcie słoneczka wokół pępka, na łydkach, między łopatkami i na lędźwiach – tłumaczy Robert ze studia tatuażu. Nie wszystkim rodzicom podoba się dzisiejsza moda. - Dziecku mówię, że pępek na wierzchu nie jest wskazany do szkoły, a wszystkie plakaty i reklamówki na ulicy wskazują na to, że to jest normalne - mówi Barbara Kęszycka, z zawodu nauczycielka, która sama jest matką. Są też w Polsce szkoły, które pozwalają na dowolność stroju. W niektórych, jak np. łódzkim Liceum Ogólnokształcące im. M. Kopernika, obowiązują mundurki. - Noszenie mundurków zaciera różnice materialne – mówi jeden z uczniów tej szkoły. - W szkołach z niższej sfery mundurki by się nie przyjęły – dodaje jego koleżanka.