- Bogdan M. Jest jednym z najmożniejszych ludzi w okolicy. Zatrudnia kilkadziesiąt osób. Wiele osób boi się powiedzieć cokolwiek złego na jego temat, ponieważ boją się o stratę pracy, a nawet o bezpieczeństwo ich rodzin. Pokazuję Wam te materiały, bo nie rozumiem, jak ktoś, kto raz zabił, porusza się samochodem, choć ma zabrane prawo jazdy i ma wyrok skazujący. Wszyscy dobrze wiedzą, że on jeździ, mimo że nie może – mówi nasz informator.
Bogdan M. 14 lat temu pijany wjechał wprost pod koła TIR-a. Miał 2,3 promila alkoholu we krwi. W wypadku zginęło dwoje młodych ludzi, których Bogdan M. tego wieczoru zaprosił na kawę do baru na swojej stacji benzynowej.
- Gdy przyjechał, to czuć było od niego alkohol. Nie był trzeźwy. Gdy ruszali wszyscy to widzieliśmy. Ten TIR jechał, a gdy był już bardzo blisko, to szef ruszył prosto pod jego koła – wspomina była pracownica Bogdana M.
Po latach rodziny ofiar nie chcą wracać do tamtych wydarzeń. Ojciec zabitej w wypadku Sylwii do dziś nie może pogodzić się ze śmiercią córki.
- Jedno dziecko miałem i je straciłem. Ja mu nie jestem w stanie wybaczyć. Nigdy w życiu – mówi Andrzej
Lewczuk, ojciec ofiary wypadku drogowego.
Bogdan M. nie przyznał się do winy. Został skazany na sześć lat więzienia i osiem lat zakazu kierowania samochodami. Po czterech latach wyszedł na wolność. Ale nigdy nie oddał prawa jazdy.
- Po odbyciu tej kary niestety nie stosował się do nałożonego zakazu i był karany czterokrotnie. Ostatecznie dostał karę o charakterze bezwzględnym, tj. sześć miesięcy pozbawienia wolności. Ta kara została jednak zamieniona na odbywanie jej w systemie elektronicznego dozoru – wyjaśnia Artur Ozimek, Sąd Okręgowy w Lublinie.
- O tym, że jeździ bez prawa jazdy świadczą kontrole drogowe, podczas których my stwierdzamy ten fakt. Natomiast nie jesteśmy w stanie stwierdzić czy on popełni kolejne takie przestępstwo. Ale to, że robi to regularnie świadczy chyba o tym, że te wyroki sądu żadnego wrażenia na nim nie robią – mówi Jarosław Janicki, Komenda Miejska Policji w Białej Podlaskiej.