Czy taka była wola zmarłego?

TVN UWAGA! 135173
Tajemnicza śmierć majętnego mężczyzny i jeszcze bardziej tajemniczy pochówek, o którym nie poinformowano żadnego członka rodziny. Jak to możliwe, że wynajęte do pomocy opiekunki, zaopiekowały się również nieruchomościami i emeryturą zmarłego?

80-letni Jan Janiga został skremowany zaledwie dwa dni po swojej śmierci. O pogrzebie nie dowiedział się jednak nikt z rodziny, ani najbliżsi znajomi. Mężczyzna od kilku miesięcy chorował na raka prostaty, dlatego w ostatnich miesiącach życia pomagały mu wynajęte opiekunki. Jedną z nich była 54-letnia Edyta L. Jak sama twierdzi, w przeszłości związana była z Polskim Czerwonym Krzyżem. Druga z opiekunek to spokrewniona z Edytą L., Izabela M. Wcześniej nie miała żadnego doświadczenia w opiece nad starszymi osobami. - Mówił żeby go spalić, żeby nikogo z rodziny nie było na pogrzebie i żeby księdza nie było. To jego wola była. Jak człowiek umiera, to musi pan spełnić ostatnią wolę. Zwłaszcza, że przez kilka miesięcy pan jedno i to samo wysłuchuje i obiecuje pan, że na pewno tak będzie, według twojej woli – broni się Edyta, opiekunka pana Jana. Kremację bez wiedzy i zgody rodziny zorganizował jeden z częstochowskich zakładów pogrzebowych. O pogrzebie nie informowały nawet zwyczajowe klepsydry. - Jeżeli ja legitymuję panią z dowodu i ona stwierdza, że chce pochować tego pana, stwierdza, że nie ma rodziny, no to dlaczego mam nie wykonać tej usługi? – tłumaczy się pracownik firmy, która zajmowała się pochówkiem pana Jana. - Przecież my do niego przyjeżdżaliśmy, dwa tygodnie przed śmiercią dzwoniliśmy. To nie było tak, że tego kontaktu nie było. Te panie pracowały nad ojcem, tak żeby odciągnąć nas od niego. Mi się wydaje, że najpierw pani Kamila wpłynęła na psychikę ojca. Jak ją widział, to od razu ożywał i stawał się całkiem inną osobą. I całkiem inny stał się także, jeśli chodzi o pieniądze. Przekazał jej całą emeryturę, co było nie do pomyślenia. Dla niego pieniądze to było tabu. Nikt nie wiedział ile ma, gdzie ma, co ma. Natomiast tu się okazuje, że pani Kamila tak zawładnęła nim - mówi Grzegorz Janiga. Izabela M. zajęła się schorowanym Janem Janigą w lutym ubiegłego roku. Naszego reportera przekonywała, że poznali się przypadkiem podczas zakupów i to pan Jan miał zaproponować jej pracę. Po zaledwie trzech miesiącach znajomości została właścicielką jednego z jego domów. W podpisanym w obecności notariusza dokumencie zobowiązała się do dożywotniej opieki nad mężczyzną. Twierdzi, że za swoją pracę nie pobierała wynagrodzenia. Po zgłoszeniu policji przejęcia majątku syn zmarłego udał się również do Urzędu Stanu Cywilnego. Tam oprócz aktu zgonu czekała na niego kolejna niespodzianka. W październiku ubiegłego roku, po trzech miesiącach znajomości, 80-latek stanął na ślubnym kobiercu z drugą z opiekunek, Edytą L. Ze względu na zły stan zdrowia pana młodego, ślub odbył się w domu. - Zaskoczyło nas to naprawdę bardzo, że się ożenił. A był osobą bardzo ostrożną. Był rozwiedziony od 30 lat. Mógł to zrobić o wiele wcześniej. Mówił nam, że takie zakusy były, ale panował nad tym – opowiada pan Grzegorz, syn pana Jana. Nieoczekiwanie między dwiema opiekunkami dochodzi jednak do rozłamu, którego źródłem są finanse. Tuż po ślubie, do Sądu Okręgowego w Częstochowie wpływa pozew o odebranie młodszej z opiekunek ofiarowanego wcześniej domu. Oficjalnym powodem było niesprawowanie przez nią opieki nad panem Janem, jednak Izabela M. twierdzi, że to intryga uknuta przez jej krewną - Edytę L. - Ja jej powiedziałam otwarcie, mówię: „Mało dostałaś? Mało?”. A przecież nie mogła się bać, że ona tym domem będzie musiała się dzielić. Czemu, to tutaj już nie będę mówić, bo już później zginę całkowicie, jak ona się dowie. Ona jest za cwana na to - mówi Iza M. Jak nasi dziennikarze dowiedzieli się nieoficjalnie, już dzień po ślubie, wydziedziczona została cała rodzina zmarłego. To sprawiło, że jedyną spadkobierczynią pozostałego majątku została Edyta M. Trzy miesiące później mężczyzna zmarł we własnym domu. Prokuratura Okręgowa w Częstochowie początkowo zajmowała się wyłącznie wywiezieniem z domu zmarłego cennych przedmiotów, jednak w związku z licznymi wątpliwościami, postępowanie zostało rozszerzone o okoliczności śmierci pana Janigi i kwestie związane z przejęciem jego majątku. Dziś w programie zapytaliśmy naszych widzów o to, czy dzieci powinny ingerować w decyzje starzejących się rodziców? Dla ich i dla własnego dobra! 66% osób odpowiedziało, że TAK. A 34% udzieliło odpowiedzi przeczącej. A jak Wy uważacie?

podziel się:

Pozostałe wiadomości