W ubiegłym roku reporterka UWAGI! prowadziła dziennikarskie śledztwo w sprawie korupcji w wydziale architektury w krakowskim magistracie. Każdy, kto załatwiał tam sprawę, oprócz teczki z dokumentami, niósł kopertę z pieniędzmi. Przez 10 lat decyzje o wydanie zezwoleń na mniejsze budowy podejmowały dwie urzędniczki. Prawie jawnie dawały petentom do zrozumienia, że bez łapówki nic się nie da załatwić. Kobiety z roku na rok czuły się coraz pewniej. Doszło do tego, że brały pieniądze i nic nie załatwiały. Petenci poinformowali o tym redakcję UWAGI!, a sami postanowili wystąpić do sądu o zwrot wyłudzonych pieniędzy. Reporterka UWAGI! zdecydowała się na prowokację. Poszła do urzędniczek, podała się za petentkę, i od razu dowiedziała się, że za wykonanie projektu ma zapłacić 700 zł. Moment wręczania łapówki nagrała za pomocą ukrytej kamery. Wkrótce po emisji reportażu o korupcji w magistracie, obie urzędniczki trafiły do aresztu. Prokuratura postawiła im 25 zarzutów, a UWAGA! zdecydowała się domagać zwrotu przekazanej kwoty. - Kodeks cywilny stwarza możliwości prawne ubiegania się o zwrot tzw. świadczenia niegodziwego – mówi Wojciech Miłoszewski z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. – Jednak większość poszkodowanych to osoby, które uczestniczyły w czynach zabronionych. To utrudnia im dochodzenie zwrotu pieniędzy. Jednak dziennikarka UWAGI! nie uczestniczyła w czynie zabronionym. Wręczała łapówkę, chcąc udowodnić przestępstwo. Podobną metodę wykorzystuje od kilku lat policja: zakup kontrolowany stał się jednym z najskuteczniejszych narzędzi w walce z korupcją. Dziennikarska prowokacja jednak nie ma dotąd sankcji prawnej. - Dziennikarska prowokacja nie jest uregulowana prawnie: dziennikarze, którzy ją stosują, cały czas działają na granicy prawa – mówi prof. Ewa Nowińska z Wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej UJ. – Również dlatego wystąpienie z pozwem, którego przedmiotem jest zwrot kwot, czy dóbr przekazanych w ramach dziennikarskiej prowokacji, to przecieranie nowej ścieżki. UWAGA! postanowiła tę ścieżkę przetrzeć. Pełnomocnik aresztowanej urzędniczki odpowiedział na nasze żądanie zwrotu pieniędzy kuriozalnym pismem, w którym zapewnia, że jego klientka może nawet w areszcie zrobić projekt i wobec tego nie ma zamiaru pieniędzy zwrócić. - Jeśli urzędnik przyjmuje pieniądze, jeśli mamy do czynienia z ewidentnym przestępstwem, w którego wyniku urzędnik się wzbogacił, wówczas ten urzędnik jest zobowiązany zwrócić pieniądze – mówi prof. Jan Widacki z Wydziału Prawa UJ. Prof. Widacki uważa, że dziennikarska prowokacja, choć to zjawisko nowe, udowodniła już swoją skuteczność w dowodzeniu korupcji. Czy jego zdanie podzielą polscy legislatorzy i usankcjonują ją prawnie?