O Aleksandrze D. opowiedzieliśmy w piątkowej UWADZE! Polecona do zamożnego domu w Strzegomiu przez kobietę, u której pracowała wcześniej, weszła w łaski gospodarzy. Dla Swietłany Zielińskiej stała się prawie kimś tak bliskim, jak członek rodziny. Wtedy, gdy w domu zaczęły ginąć cenne przedmioty i zaczęło ubywać pieniędzy w sejfie, nie padł na nią nawet cień podejrzenia. To Zielińscy – rodzice i dzieci zaczęli nieufnie patrzeć na siebie nawzajem. Trzeba było prywatnego detektywa, by zwrócił uwagę na gosposię. Za jego radą na wprost sejfu zainstalowaną ukrytą kamerę. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Kamera zarejestrowała, jak Aleksandra D., korzystając z tego, że Swietłana Zielińska bierze kąpiel, kilka razy otwiera sejf i wyjmuje z niego pieniądze, szpera też w torebce pani Swietłany. - Jeszcze o tym nie wiedziałam, choć było już po tym, jak nagrała ją kamera, tego samego dnia poszłyśmy na grób córki – mówi Swietłana Zielińska. – Posprzątała grób, modliła się ze mną, płakała, mówiła, jak jej Martusi brakuje, jaka ona była dla niej dobra, jak ją kochała. A w biustonoszu miała pieniądze, które przed chwilą ukradła. Nazajutrz pani Swietłana i prywatny detektyw rozmawiali z Aleksandrą D. Ta przeczyła, że kradła, musiała się przyznać dopiero, gdy pokazano jej film. Prokuratura postawiła Aleksandrze D. zarzut kradzieży z włamaniem. Pomoc domowa została aresztowana, ale wyszła na wolność za poręczeniem majątkowym - wpłaciła kaucję w wysokości ośmiu tysięcy złotych. W napisanym ręcznie oświadczeniu zobowiązała się zwrócić 80 tysięcy złotych, które ukradła. - Diabeł we mnie wchodził, nie wiem, czemu to robiłam – mówi Aleksandra D. – Na cmentarzu zrozumiałam, że robię źle, krzywdzę tych ludzi i siebie. Aleksandra D. zaklina się, że nie była sobą, gdy kradła, ale zapis kamery świadczy, że każdą czynność dokładnie zaplanowała – wkłada gumowe rękawiczki, obserwuje ruch na ulicy, delikatnie zdejmuje obraz zasłaniający sejf i stawia go na miękkim krześle, by nie powstał nawet najmniejszy hałas. Dzisiaj łamiącym się głosem mówi o krzywdzie, jaką wyrządziła rodzinie Zielińskich, ale zaraz dodaje, że o tym, gdzie jest sejf i jak można dorobić do niego klucz powiedziała jej… Marta Zielińska, córka, która w wieku 32 lat zmarła w sierpniu ubiegłego roku. - Nieraz miała taki dzień, że wszystko powiedziała – mówi Aleksandra D. Aleksandra D. mieszka dziś w zamożnie urządzonym mieszkaniu, w strzegomskich salonach fryzjerskich i kosmetycznych znana jest jako stała i wybredna bywalczyni. Sąsiedzi, którzy jeszcze parę lat temu znali ją jako ubogą samotnie wychowującą dzieci matkę byli zdumieni jej przemianą w elegancką kobietę. Jej byli pracodawcy powoli dochodzą do siebie po szoku, jaki im zafundowała. - Tuż po tym, jak ją zdemaskowaliśmy, napisałam na kartce ”złapaliśmy złodziejkę” – mówi Swietłana Zielińska. – Jestem rozczarowana – są ludzie, którzy udają dobroć, wkradają się w łaski, a są kimś innym. Zobacz także:Gosposia fatalna