Reportaż o doniesieniach dzieci z Grabna emitowaliśmy już maju – Co wolno księdzu? Przypomnijmy, że w Garbnie koło Kętrzyna głośno jest o nieobyczajnych zachowaniach księdza proboszcza. Sprawa wyszła na jaw, gdy dzieci opowiedziały dyrektorce szkoły o nagannym zachowaniu proboszcza. Dyrektorka niezwłocznie złożyła doniesienie do prokuratury. - Przed Wielkanocą poszłam do księdza, bo miał nam kupić komżę po kostki. On ją kupił, a ja ją miałam przymierzyć. Dziwnie się tam poczułam. Łzy mi w oczach stanęły, bo aż mnie zatkało. Niby ksiądz mi zakładał tę komżę, a on mnie za tyłek złapał. I to nie było takie, że po prostu przejechał, tylko to było takie dziwne – opowiada jedna z dziewczynek. - Córka przyszła do domu. Była w ten dzień u księdza na plebanii. Zaprowadził ją do łazienki i tam kazał jej się rozebrać. Córka z początku nie wiedziała o co chodzi. Była w kurtce, bo było jeszcze chłodno. Spytała się czy ma zdjąć kurtkę, a on odpowiedział, że ma zdjąć wszystko – mówi matka jednej z dziewczynek. Ksiądz proboszcz jeździł z dziewczynkami też na wycieczki między innymi do sanktuarium, do obozu zagłady. W programie zawsze miał niespodziankę. Zabierał dzieci na plażę i dawał im sukienki do przebrania. - Brał nas na plażę, gdzie nawet ludzi nie było widać. Rozebrał się, wziął aparat i poszedł za nami do wody. Uczył nas pływać, ale też tam dotykał. Zakopywał nas w piasku za każdym razem i wtedy też dotykał w okolicach biustu i tam na dole, w miejscach intymnych. Nie miałyśmy wtedy majtek – opowiada dziewczynka. - Córka mówiła, że powiedział, że zrobi z nich gwiazdy modelki, że będzie robić im zdjęcia, żeby tak wyglądały. Te zdjęcia, które mamy są właśnie zrobione przez księdza – dodaje matka. Do prokuratury trafiły zdjęcia, które ksiądz dawał dziewczynkom. Mogą one stanowić kolejny trop i dowód w sprawie. Pod koniec kwietnia wpłynęło doniesienie do prokuratury. Po miesiącu zaczęły się przesłuchania dzieci. Poszkodowanych przybywa. - Policja po otrzymaniu informacji przystąpiła do czynności procesowych. Prokuratura po otrzymaniu materiałów z policji również przystąpiła do wykonywania swoich czynności. W tej sprawie został zabezpieczony taki materiał, jaki jest - mówi Jarosław Duczmalewski, Prokuratur Rejonowy w Kętrzynie. - To wszystko za wolno się toczy. Jeśli jest winny, to on ma czas, żeby to wszystko ukryć. Jeśli ma jakieś zdjęcia, to ma szansę to ukryć. Jeśli to będzie się wyciągać w czasie, to policja nie będzie mieć podstaw, żeby postawić oskarżenia – uważa ojciec jednej z poszkodowanych. Opieszałość prokuratura tłumaczy procedurami. Natomiast kuria twierdzi, że o wszystkim dowiedziała się z prasy. - Ksiądz złożył stosowne wyjaśnienia w kurii biskupiej. Trudno mi te wyjaśnienia przedstawić, bo są one objęte tajemnicą. Kuria o tym nie wiedziała. Gdyby wiedziała, byłaby wcześniejsza reakcja – mówi ksiądz Artur Olędzki, Kanclerz Kurii. Po ponad dwóch tygodniach od ujawnienia sprawy, ksiądz został wysłany na urlop do oddalonego o dziewięć kilometrów Kętrzyna. - Jestem na urlopie i nie będę o tej sprawie rozmawiać. Ewentualnie proszę kontaktować się z moim prawnikiem. To, kiedy wracam z urlopu, zależy od biskupa. Nie miałem żadnych złych intencji. To było tylko przy kąpaniu się. W prokuraturze wszystko się wyjaśni, wtedy porozmawiamy – mówi ksiądz. Dziennikarze UWAGI! odwiedzili Bażyny, parafię, w której ksiądz był wcześniej proboszczem. W szkole zmieniła się dyrekcja. Sygnały wskazujące na skłonności kapłana były już za czasów dwóch poprzednich dyrektorek. O sprawie księdza przed kamerą nie chciała rozmawiać żadna z dyrektorek, nie chciała spotkać się z nami również była katechetka znająca całą sprawę. Żaden z pedagogów nie podjął wówczas należytych kroków, mimo że dzieci w Bażynach o skłonnościach księdza mówiły już 12 lat temu. - Żadne sygnały od rodziców i nauczycieli nie docierał ani z Barzyn ani z Garbna. Nie było sygnałów, że ksiądz dopuszcza się nieprzyzwoitych rzeczy. O ile się orientuję, tylko katechetka z Bażyn złożyła pismo w kurii, ale chodziło tam o konflikt między nią a księdzem proboszczem – twierdzi ksiądz Artur Olędzki, Kanclerz Kurii. Kuria zaprzecza, a odwiedzane przez nas rodziny dzieci, mające przykre doświadczenia z księdzem twierdzą, że władze kościoła wiedziały, jednak nic z tym nie zrobiły.