Polarnik zaginął w Wielką Sobotę. Czteroosobowa grupa wyruszyła z Longyerabyen, do tragedii doszło 80 km dalej na północy wschód. Gdy reszta grupy spostrzegła brak towarzysza nadali sygnał S.O.S. Natychmiast ruszono im na pomoc. Rejon w którym zaginął polarnik Adam Kieras jest bardzo niebezpieczny ze względu na liczne rozpadliny i szczeliny lodowe. W niedzielę odnaleziono trójkę Polaków - mieli niewielkie odmrożenia. Dwoje trafiło do szpitala. Norweskie ekipy ratunkowe nie przerywają poszukiwań, ale szanse przeżycia zaginionego polarnika oceniają na bliskie zeru. Pogoda na Spitsbergenie jest bardzo zła. Przede wszystkim wieje bardzo silny wiatr, w porywach dochodzi do 100 km/h. Wielogodzinne marsze utrudnia dodatkowo zadymka śnieżna, która powoduje brak widoczności. Zaginiony 47-letni Adam Kieres, to bardzo doświadczony polarnik. Był pierwszym nauczycielem Marka Kamińskiego, odbył z nim także pierwszą wyprawę polarną na Grenlandię. Kamiński bardzo martwi się o przyjaciela. Nasi podróżnicy idący na Biegun Północny mają się dobrze. Chociaż podczas telełączenia przyznali, że ten wypadek bardzo ich zmartwił. - Od początku wiedziałem, że może być niebezpiecznie i od początku się bałem, ale teraz jak zaginęli tacy doświadczeni polarnicy to jest inaczej - mówił nam Jasiek. Chłopiec nie ukrywał, że się bardzo przejął zaginięciem trzech różnych wypraw, ale mimo wszystko nie rezygnuje. - Dużo trenowaliśmy przed wylotem i tu na fiordach, to sie przyda w trakcie wyprawy - dodaje juz optymistycznie. Teraz ekipa przygotowuje się do wylotu ze Spitsbergenu na dryfującą stację Borneo. Zawiezie ich tam rosyjski samolot transportowy.