Cicha epidemia

Atakuje wszystkie organy. Prowadzi do marskości i raka wątroby, a w konsekwencji do śmierci. Wirus HCV wywołujący żółtaczkę zakaźną typu C może zaatakować każdego z nas. Wystarczy, że choć raz w życiu mieliśmy nawet prosty zabieg w szpitalu czy zwykłe pobranie krwi w przychodni. Chorzy są skazani na samotną walkę nie tylko z wirusem. To także upokarzająca walka o badania, wizyty u specjalistów, a w końcu o leki ratujące życie.

Dla naszych trzech bohaterów – pani Stanisławy, pana Jacka i Jarka wiadomość o chorobie była szokiem. Tak jak wielu innych chorych przez długi czas po zarażeniu funkcjonowali zupełnie normalnie. Nie przypuszczali, że są nosicielami. Ale w tym czasie wirus pustoszył ich organizm. Takich niczego nieświadomych nosicieli są w Polsce setki tysięcy. Każdego roku wykrywa się zaledwie dwa tysiące przypadków zachorowań, a w niektórych województwach nie wykrywa się ich praktycznie wcale. Wszystko dlatego, że większość lekarzy nie potrafi rozpoznać HCV.A nawet jeśli nawet pacjent sam domyśla się, że mógł zostać zarażony, nie ma co liczyć na specjalistyczne badania. - Nie mogę panu wypisać skierowania na badania przeciwko HCV, bo NFZ ich nie refunduje – to najczęstsza odpowiedź, jaką słyszeliśmy od lekarzy. Historie naszych bohaterów, chorych na żółtaczkę typu C są wstrząsające. Pani Stanisława, jeszcze niedawno energiczna szkolna sekretarka, w ciągu kilku miesięcy zmieniła się nie do poznania. Schudła kilkanaście kilogramów. Z powodu problemów ze zdrowiem musiała zmienić zawód. Dziś pracuje w tej samej szkole. Jest sprzątaczką. Mimo postępującej choroby nie traci nadziei, że wyzdrowieje, że końcu rozpocznie leczenie. To jednak zależy od urzędników NFZ. Jedyną szansą na wyleczenie żółtaczki zakaźnej typu C jest kuracja interferonem. Niestety koszt leku jest bardzo wysoki – 40 tys. zł, a NFZ refunduje leczenie zaledwie co dziesiątego pacjenta. Właśnie pan Jacek był jednym z niewielu szczęśliwców, którzy dostali się na terapię interferonem. Ale stało się tak jedynie dlatego, że udowodnił przed sądem, iż zaraziła go stacja krwiodawstwa. Wygrał proces, w którym sędzia nakazał placówce sfinansowanie jego leczenia. - Gdyby nie to, nie miałbym szans na kurację – pan Jacek nie ma najmniejszych wątpliwości. A o tym, że jest ono skuteczne przekonał się pan Jarek Chojnacki, prezes stowarzyszenia Prometeusze, założonego przez chorych na żółtaczkę typu C. Niedawno zakończył terapię interferonem. Właśnie dowiedział się, że roczna, bardzo uciążliwa i bolesna kuracja odniosła sukces. Wierzy, że dzięki temu spełnią się jego marzenia. - Chcę patrzeć jak rosną moje dzieci, jak kończą szkoły i odnoszą sukcesy. Może nawet doczekam wnuków? – cieszy się pan Jarek.

podziel się:

Pozostałe wiadomości