Chłopiec, który wykolejał tramwaje

14-latek z Łodzi kilka razy doprowadził do zderzenia tramwajów. Zawsze wsiadał do drugiego wagonu pojazdu, który wykolejał. Sam skonstruował pilota, dzięki któremu w dowolnym momencie zmieniał tramwajowi trasę.

W ciągu ostatnich kilku tygodni w Łodzi miało miejsce kilka wypadków na tramwajowych torowiskach. Wykolejały się tramwaje, dochodziło do zderzeń między nimi. Ostatni taki wypadek wydarzył się 8 stycznia, rannych zostało 12 osób. MPK po przeanalizowaniu wszystkich wykolejeń uznało, że ich przyczyną jest celowe działanie człowieka, przestawiającego zwrotnice. Okazało się, że był to właściwy trop. Tego samego dnia, gdy wydarzył się ostatni wypadek policja zatrzymała 14-letniego Adama, który przyznał się do spowodowania wykolejeń. To on sam skonstruował pilota, dzięki któremu w dowolnym momencie zmieniał trasę tramwajom. W jego domu znaleziono wiele przedmiotów, świadczących o dużej wiedzy chłopca o działaniu tramwajowej trakcji. Adam miał również klucze do szaf sterowniczych i kluczyk do stacyjki tramwaju. Powiedział, że swobodnie mógł poruszać się po zajezdniach tramwajowych i zbierać różne przedmioty oraz gromadzić wiedzę potrzebną m.in. do zbudowania urządzenia, przy pomocy którego doprowadził do wypadku. - Działalność 14-latka trwała od ponad pół roku – mówi podinspektor Mirosław Micor, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. – Pierwsze wykolejenia zaczęły się latem ubiegłego roku. Motorniczowie zaczęli zgłaszać informacje o podejrzanym nastolatku, który na miejscu wypadku interesował się tym, co się stało, miał w ręce jakiś przedmiot. Tramwaje były pasją Adama. Miał o nich dużą wiedzę. Całymi godzinami potrafił nimi jeździć, wolał to od nauki w szkole. Często wagarował. Nie był łatwym dzieckiem. Jego matka mówi, że się go bała. - Od pół roku jestem sama i nigdy nie byłam pewna, czy wracając do domu zastanę wszystko na swoim miejscu – mówi Anna F., matka Adama. – Sterroryzował nas, ja wytrzymałam, mąż nie. Z powodu chuligańskich wybryków i wagarowania Adama, rodzinie już cztery lata temu przydzielono kuratora. Odkąd ojciec chłopca wyprowadził się z domu, matka bezskutecznie starała się o umieszczenie Adama w placówce wychowawczej. Sąsiedzi z kamienicy nie wspominają go dobrze. Demolował budynek, wyrzucał przez okna ciężkie lub płonące przedmioty, przecinał kable, rozbijał futryny młotkiem. Skąd u Adama taka agresja? Według opinii psychologa i pedagoga, znajdującymi się u dyrektorki szkoły podstawowej, do której z powodu wagarów wciąż chodzi Adam, chłopiec ma bogate słownictwo, jest śmiały i spokojny. Słowem – wybija się ponad przeciętność. Psycholog, który był przy przesłuchaniu Adama, uważa, że chłopiec ma problemy emocjonalne. - Jego zachowanie jest charakterystyczne dla osoby w jego wieku, która jest pogubiona, która jest od dłuższego czasu sama – mówi Anna Gogel, psycholog. Podobnie uważa inna psycholog. - On nie spotkał się do tej pory z osobami dorosłymi, które byłyby dla niego autorytetami, miały dla niego i cierpliwość, i zrozumienie – mówi Ewa Podhorecka, psycholog. Po wypadku Adama umieszczono w izbie dziecka. Podczas wizji lokalnej przeprowadzonej w Łodzi, Adam przyznał się do ośmiu przypadków wykolejeń tramwajów. Sąd zadecydował o umieszczeniu go na trzy miesiące w zamkniętej placówce wychowawczej i poddaniu badaniom psychologicznym. Od wyniku tych badań zależy, czy Adamowi zostaną postawione zarzuty.

podziel się:

Pozostałe wiadomości