Błąd lekarski

- Nigdy nie myślałam, że będąc pod opieką lekarzy, stracę zdrową nerkę – mówi pani Maria. Powikłania po operacji o mało nie doprowadziły do śmierci kobiety.

Pięć lat temu Marii Łaniwicz, z powodu nowotworu, usunięto narządy kobiece w Centrum Onkologii w Warszawie. Po operacji kobieta zaczęła odczuwać silne bóle brzucha, które potraktowano jako naturalne dolegliwości związane z przebytym leczeniem. - Nogi miałam spuchnięte do kolan. Nie mogłam siedzieć. Bolało mnie z prawej strony. Miałam straszny ból nerki i pęcherza – wspomina Maria Łaniwicz. Po sześciu miesiącach cierpień pani Maria została skierowana na USG i urografię. Badania ujawniły wodonercze i dwa klipsy chirurgiczne w okolicy moczowodu, o których chora nie była poinformowana. Jak stwierdzono, to te klipsy mogły doprowadzić do powstania wodonercza, a w konsekwencji do obumarcia zdrowej nerki. Pani Maria musiała poddać się kolejnej operacji. - Przyszedł do mnie lekarz i spytał się, czy ci, co mnie operowali byli pijani. Że chociaż jest tyle lat lekarzem, to jeszcze się z czymś takim się nie spotkał. Zapytałam, czy powinnam zgłosić się do Centrum Onkologii, gdzie byłam operowana. A on mi się zapytał, czy ja chcę tam zakończyć życie? Powiedział, że trzeba mnie ratować, a tam będą robić wszystko, żeby to ukryć – mówi pani Maria. Martwą nerkę usunięto w szpitalu MSWiA w Warszawie. W czasie operacji okazało się, że uszkodzenie, które doprowadziło do obumarcia nerki, nie było jednak następstwem pozostawienia klipsów. Wiele wskazywało, że był to efekt zaniedbania lekarzy podczas pierwszej operacji onkologicznej. Lekarze z Centrum Onkologii w Warszawie twierdzą jednak, że zawężenie moczowodu, wodonercze i obumarcie nerki, to wynik powikłań pooperacyjnych i leczenia onkologicznego, a nie błędu lekarskiego. Klipsy w ciele pacjentki pozostawiono natomiast celowo, jako znacznik do radioterapii. - Po leczeniu radioterapią zdarzają się takie wypadki, że dochodzi do zwłóknień struktur w tym także moczowych. Taki był prawdopodobnie mechanizm uszkodzenia nerki – tłumaczy Mariusz Bidziński, kierownik Kliniki Narządów Płciowych i Kobiecych Centrum Onkologii w Warszawie. Twierdzi, że nie był to błąd lekarzy. Do takiego samego wniosku doszedł również sąd lekarskie przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Warszawie. Sędziowie uniewinnili lekarzy z zarzutu doprowadzenia pacjentki do utraty zdrowej nerki. - Zostali uniewinnieni, bo nie ma dowodu winy – uważa Stefan Jaworski, przewodniczący Sądu Lekarskiego przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Warszawie. - Ja już w sądy lekarskie i rzecznika nie wierzę. Nie bronią pacjentów, a uniewinniają swoich kolegów – mówi rozgoryczona pani Maria. Zobacz także:Chirurg-rzeźnik operuje jak potrafiZakażenia w szpitalu

podziel się:

Pozostałe wiadomości