1 maja br. w Szczecinie zginęło dwóch motocyklistów i 20- letni kierowca malucha. Rozpędzony do prędkości ponad 200 km/h motor wbił się w samochód. Dwa dni później w Kościerzynie, również na „ścigaczu”, zginął 25- letni chłopak. W Świnoujściu 25-latek potrącił na motorze kobietę, łamiąc jej kręgosłup. Motocyklista zmarł po odwiezieniu do szpitala - tak makabrycznie przedstawia się bilans początku motocyklowego sezonu i testowania szybkich maszyn. Motocyklistów nie przerażają śmiertelne wypadki kolegów. Wciąż szaleją i ścigają się po ulicach miast. Mimo tych wydarzeń policja twierdzi, że wszystko jest pod kontrolą. - Z tym problemem praktycznie już sobie poradziliśmy. Od trzech lat prowadzimy działania, które nazywamy ”motocykl” - mówi Krzysztof Targoński z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. - Mamy rozpoznane środowisko motocyklistów, wiemy, kto jeździ tymi motorami, wiemy jak są ubrani. Dlatego bardzo szybko możemy ich zatrzymać i doprowadzić do porządku. Wbrew temu, co mówią policjanci, motocykliści czują się panami dróg. Nie boją się ani fotoradarów, ani policyjnych patroli. Część z nich jeździ z zagiętymi tablicami rejestracyjnymi, co uniemożliwia ich identyfikację na podstawie zdjęć. Policjanci rzadko ścigają uciekające motocykle. Takie pościgi, to ryzyko śmiertelnych wypadków. - Lepiej nas chyba nie gonić, bo jest to niebezpieczne i dla uciekającego i dla goniących – mówi jeden z motocyklistów, do których dotarła nasza reporterka i po chwili dodaje: – To my jesteśmy odpowiedzialni za własne życie. Nikt inny. Tylko my. Inny motocyklista jest bardziej bezpośredni. - Motory są za szybkie dla policji – mówi z rozbrajającą szczerością. Nic, więc dziwnego, że motocykliści czują się zupełnie bezkarni. Po mieście pędzą z prędkością 150, 200, a nawet 300 km/h. Sieją postrach wśród innych użytkowników dróg. Nocą organizowane są nielegalne wyścigi. Gdy nadjeżdża policyjny radiowóz, uprzedzeni przez „czujki” motocykliści spokojnie, z przepisową prędkością odjeżdżają w inne miejsce. Policjanci tylko się temu bezradnie przyglądają. To zwiększa jeszcze poczucie bezkarności. Niektórzy z motocyklistów nie boją się przyznać nawet do tego, że jeżdżą bez prawa jazdy. - Jest łatwiej przed policją. Do kontroli zatrzymują się tylko ci, którzy mają prawo jazdy. Reszta po prostu jedzie dalej – tłumaczy motocyklista. Zresztą zdobycie odpowiednich dokumentów nie stanowi większego problemu. - Kup papier ukończenia kursu jak czujesz się na siłach jeździć. Każdy instruktor może ci załatwić taki kurs (…) Nie musisz iść do ośrodka. Dajesz kasę i za dwa dni masz papier ukończenia kursu za 250, 300 zł – zaproponował naszej reporterce jeden z motocyklistów. Postanowiliśmy sprawdzić wiarygodność tej oferty. Po dwóch dniach w umówionym miejscu reporterka UWAGI! odebrała dokument ukończenia kursu motocyklowego ze wszystkimi wymaganymi podpisami i pieczątkami. Nie była pierwszą, która w ten sposób została ”pełnoprawnym” motocyklistą, a sezon motocyklowy dopiero się rozpoczął...