Karygodne zachowania kobiety zarejestrowane zostały na nagraniu, które przesłane zostało do redakcji UWAGI!.
Agresja i histeria
- Nasz syn był bardzo radosnym dzieckiem. Chuchaliśmy i dmuchaliśmy na niego. W domu nigdy nie było przemocy. A jednak od pewnego momentu dziecko stało się nerwowe, w nocy budziło się z płaczem, nie chciało chodzić do przedszkola - mówi nam ojciec jednego z dzieci z przedszkola "Miś Uszatek".
Kornel, syn pani Kamili, przez dwa lata chodził do "maluszków". I nie było żadnych problemów. - Ale w październiku syn stał się agresywny, wręcz histeryczny, nie chciał jeść - mówi pani Kamila. O tym, co się dzieje, zdesperowani rodzice powiadomili dyrektorkę przedszkola. - Przygotowała coś w rodzaju audytu. Jego wynik był następujący: "Pani nie bije dzieci, tylko dzieci grają z panią w łapki" - mówi nam jeden z ojców. Rodzice mieli też usłyszeć od dyrektorki, że dzieci mogą różne historie wymyślać.
Agresja wobec dzieci
Przedszkolanka, o której mowa, ma prawie 30-letni staż pracy. Jedna z byłych pracownic przedszkola zdecydowała się mówić o jej zachowaniu. - Znałam panią Marzannę od siedmiu lat i byłam z nią zżyta. Pracując w przedszkolu poznałam jej drugą twarz. Wiedziałam, że jest nadpobudliwa i lubi pokrzyczeć, ale nie myślałam, że nadużywa siły wobec dzieci. Od innych dziewczyn dowiedziałam się, że to się dzieje od kilku lat. Że ona cały czas się tak zachowuje, jest agresywna w stosunku do dzieci - mówi nam pani Barbara, która poinformowała rodziców, w jaki sposób są traktowane ich dzieci.
Jedno z takich zdarzeń zarejestrował monitoring w szatni i kolejnej sali. Na nagraniach widać, jak zdenerwowana kobieta szarpie dziecko za ręce. Potem wynosi je do kolejnego pomieszczenia i wypycha za drzwi. Przytrzymuje je, gdy dziecko próbuje się wydostać.
- Zapytałem pani dyrektor, czy wie o takim zdarzeniu. Powiedziała, że nie wie, że pierwsze słyszy - mówi nam jeden z ojców. - Poprosiłem o odtworzenie tego nagrania. Dyrektorka przyznała, że zachowanie pani przedszkolanki było nieodpowiednie i zapowiedziała, że na pewno wyciągnie konsekwencje - relacjonuje mężczyzna. Czy pani Marzanna została ukarana?
- Z tego, co wiem zostało złożone zawiadomienie na policji. Pani dyrektor poinformowała nas też, że została ukarana jakąś karą porządkową, upomnieniem, które nie ma żadnych konsekwencji - mówi nasz rozmówca.
"Nie będę się tłumaczyć"
Agresywna wychowawczyni początkowo była na zwolnieniu lekarskim, ale potem przez kilka tygodni - pomimo sprzeciwu rodziców - nadal pracowała w przedszkolu. Obecnie placówka ma przerwę wakacyjną, a kobieta jest na urlopie. Wychowawczyni nie chce z nami rozmawiać. - Nie będę się tłumaczyć - ucina temat.
Dlaczego dyrektorka samorządowej placówki nie skorzystała z przysługującego jej prawa do zwolnienia agresywnej wychowawczyni? - Do czasu wyjaśnienia sprawy nie udzielam żadnego komentarza - powtarza dyrektorka.
"Będziemy walczyć do końca"
Rodzicom zapowiedziano, że wychowawczyni, której boją się dzieci, wróci do pracy od września. Ponieważ przedszkole jest placówką samorządową chcieliśmy o sprawie porozmawiać z burmistrzem. Jednak próby umówienia się z nim nie przynoszą rezultatu. Z naszą reporterką porozmawia ostatecznie zastępca burmistrza. - W tym przedszkolu nic się nie dzieje. Na dziś nie ma podstaw, żeby rozwiązać z tą panią stosunek pracy. Jest prowadzone postępowanie wyjaśniające - stwierdził Roman Siemiński.
- Wszystkie osoby zatrudnione w instytucji takiej, jak przedszkole, powinny być wzorem do naśladowania. Nie ma innej możliwości, jak tylko odsunąć od pracy tę panią i dyrektorkę. Czekamy na to, co zrobi prokuratura, i będziemy walczyć do końca - zapowiadają rodzice.
Opócz prokuratury sprawą zajmuje się też kuratorium.