Betanki: Dzień przed eksmisją

Dobiega końca jedna z najbardziej niezwykłych historii ostatnich lat. W środę nastąpią eksmisje byłych sióstr betanek, które pod wodzą swojej przełożonej, usuniętej ze stanowiska przez Kościół, zamknęły się w swoim domu w Kazimierzu nad Wisłą. Jak zareagują zbuntowane siostry, jak zachowają się ich przełożona i spowiednik, którym bezgranicznie ufają?

Siostra Jadwiga i ojciec Roman od ponad dwóch lat stoją na czele buntu byłych zakonnic z Kazimierza Dolnego. W ich wizje uwierzyło kilkadziesiąt sióstr, które zostały wykluczone ze zgromadzenia betanek. Władze kościelne odwołały siostrę Jadwigę z funkcji przełożonej zgromadzenia, ojcu Romanowi zakazano wykonywania posługi kapłańskiej. Mimo to byłe zakonnice uznają tylko ich władzę. Siostra Jadwiga ukończyła Katolicki Uniwersytet Lubelski w Lublinie, była katechetką w szkole. Ponad dwa lata temu, gdy była już przełożoną betonek, do Watykanu i kurii lubelskiej trafiły skargi na nią. Część sióstr skarżyła się na jej sposób kierowania zakonem - twierdziły, że przełożona dziwnie się zachowuje, utrzymuje, że ma objawienia od Ducha Świętego. Zanim została przełożoną, Jadwiga była zafascynowana kościelnym ruchem charyzmatycznym, według którego silne emocje mogą być przejawem działania Ducha Świętego. - Mówiła, że nastąpi podział betanek, a z nowa gałąź da początek nowej wiośnie Kościoła – mówi jedna z sióstr, która opuściła kazimierski klasztor. – Każda siostra musiała zgadzać się z tym, co mówiła siostra Jadwiga. Jeśli nie, znaczyło to, że nie żyje z nią w jedności, a co za tym idzie, nie żyje w jedności z Chrystusem, lecz przeciw niemu. Siostrę Jadwigę pamiętają parafianie ze Stopnicy w województwie świętokrzyskim, której proboszczem przez dziewięć ostatnich lat był jej brat. Siostra Jadwiga odwiedzała go tutaj. Drugi z braci siostry Jadwigi mieszka w Golinie w Wielkopolsce, tam też przez kilka lat mieszkali jej rodzice. Sąsiedzi doskonale pamiętają, jak siostra Jadwiga przyjeżdżała ich odwiedzać. - Dobra kobieta, nic złego o niej nie powiem – mówi jedna z sąsiadek. – W ogrodzie robiła, piekła ciasto. Najbliższym współpracownikiem siostry Jadwigi jest ojciec Roman, franciszkanin. Ponad rok temu wyjechał na urlop do Kazimierza i od tego czasu pozostał z betankami, pomimo że prowincjał franciszkanów zabronił mu prowadzenia tam rekolekcji i spowiadania poza wiedzą przełożonych. Wcześniej ojciec Roman pracował jako katecheta w Lwówku Śląskim. - Był lubiany przez młodzież, choć część uważała go za heretyka, co gada głupoty – mówi jeden z uczniów ojca Romana. – Kładł nam ręce na głowę i szeptał. Kiedy podnosił ręce do góry, to wyglądał, jakby dostawał moc od Boga. Ksiądz Roman urodził się w Rzeszowie. Tutaj mieszkał aż do momentu wstąpienia do zakonu. Jego mama była fryzjerką, ojciec pracował w biurze. Wychowywał się z trójką rodzeństwa, jedna z sióstr wstąpiła do zakonu betanek. Mieszkańcy bloku zapamiętali go jako pogodnego, uczynnego człowieka. - Bardzo dobry człowiek, bardzo mi go szkoda – mówi jedna z sąsiadek. – Nieraz tu przyjeżdżał, odprawiał msze. Jak zaczął mówić kazanie, to dwie godziny go słuchaliśmy, tak ładnie mówił. W środę do domu betanek w Kazimierzu Dolnym wejdą komornicy, by wyegzekwować postanowienie sądu o eksmisji byłych zakonnic. Jak zareagują zbuntowane siostry, które już dawno zerwały kontakt ze światem? Czy stawią opór, czy konieczna będzie pomoc policji? Ekipa UWAGI! jest na miejscu. Już jutro relacja z przebiegu wydarzeń w dramatycznym dniu.

podziel się:

Pozostałe wiadomości