Aleksandrę Florkowską na TikToku śledzi ponad 300 tys. osób.
- Uświadamia mnie to, jak dużo osób zmaga się z tym problemem, albo jak dużo osób o nim nie wiedziało, a zaczęło się interesować na przykład dlatego, żeby pomóc bliskiej osobie – mówi Ola. I zaznacza: - Moim celem było uświadamianie innych i danie im jakiejś pomocy
Anoreksja
Dziewczyna zapadła na anoreksję mając 15 lat. Wielkim ciosem dla nastolatki był rozwód rodziców. Przesadną dietę oraz skrupulatnie liczone kalorie potęgowały wyrzeczenia związane z tańcem w balecie.
- Ciemna strona baletu? W moim przypadku zaczęło od komentarza nauczyciela, że mi się przytyło, że muszę schudnąć, bo to już nie wygląda dobrze. Wtedy przeszłam na dietę. Gdyby mi to powiedziała dwa lata wcześniej, to by przeze mnie to przeleciało i bym to zlekceważyła. Ale tutaj połączyło się z sytuacją w domu. A w tej kwestii przeżyłam to najbardziej z mojego rodzeństwa, bo poczułam, że muszę stanąć przed wyborem mama, czy tata – tłumaczy Florkowska.
- Widząc, że moja waga spada, poczułam, że nareszcie coś mi w życiu wychodzi. Spodobało mi się to. Poczułam się jakby silniejsza. Poczułam, że nareszcie mogę coś zrobić i nikt nie ma nad tym kontroli, tylko ja – opowiada Ola.
Nastolatka przyznaje, że była to forma ucieczki.
- Każdego dnia zmniejszałam porcje, ograniczałam posiłki. Udawałam, że jem, a wyrzucałam jedzenie. Chudłam. W końcu byłam tak słaba, że nie miałam siły podnieść ręki na zajęciach. Cały czas pytałam moją koleżankę, czy przytyłam. Patrzyłam w lustro i wydawało mi się, że tyję mimo że nic nie jadłam – wspomina.
„Stałam i płakałam, prosząc, żeby zjadła”
Dziewczyna ukrywała problem przed rodziną. Tymczasem choroba pustoszyła organizm. Znikome i nieregularne posiłki wywoływały nagłe ataki głodu.
- Wydawało mi się, że czuję głód, gdy zaczynało mi się kręcić w głowie, gdy zaczynałam cała się trząść. Gdy miałam mroczki przed oczami. Wtedy czułam, że coś mi daje przyzwolenie do jedzenia. Że faktycznie nie mam w sobie jedzenia, przetrawiło się, to mogę coś malutkiego zjeść – opowiada 18-latka.
- Któregoś razu rzuciłam się na tyle pączków, ile widziałam. Zjadłam ich 36. Czułam ogromne przepełnienie w żołądku i pamiętam, że to był wieczór pełen łez. I obaw. Pomyślałam, że jak zjadłam tyle pączków, to od razu przytyję 10 kg – wspomina Ola.
- Najgorsze było to, jak próbowałam ją dokarmić. Stałam nad nią i płakałam, prosząc, żeby zjadła łyżkę kaszy, po czym to wszystko było wypluwane, jakby było to roczne dziecko – opowiada Ewa Florkowska, matka Oli. I dodaje: - Czułam się bezsilna, myślałam, że nie dam rady nic zrobić i muszę oddać ją do szpitala.
Poszukiwanie pomocy
Ola, tracąc kolejne kilogramy, trafiła do szpitala. Po odżywieniu organizmu i ustabilizowaniu funkcji życiowych, dziewczyna wróciła do domu oraz podjęła terapię. Wsparciem dla Oli jest matka oraz przyjaciele.
- Można zauważyć dużą poprawę miedzy tym, co było, a tym co jest. Teraz jak się spotykamy, sama proponuje, żeby zrobić coś do jedzenia. Cieszy mnie, że sama wychodzi z taką inicjatywą – mówi Oliwia Szatkowska. I dodaje: - Przed poznaniem Oli nie sądziłam, że anoreksja może być tak poważną chorobą. Nie jest to moim zdaniem aż tak nagłaśniane, żeby ludzie zdawali siebie sprawę, że to jest śmiertelna choroba.
- Ola wróciła ze szpitala, ale jednak stwierdziła, że jest kluską i musi trochę schudnąć. Powiedziała, że przejdzie na weganizm, że będzie się dobrze odżywiać. I zaczęła znów tracić kilogramy. Nastąpił powrót do choroby. I co, kolejny szpital? Nie chcieliśmy tego. Czytaliśmy dużo o prywatnym ośrodku terapeutycznym w Malawie i udało nam się tam dostać. Dostała wsparcie terapeutyczne. Uświadomiła sobie, że jest chora i wszystkie te rzeczy wynikają z zaburzeń – opowiada matka Oli.
Pomocą w walce z chorobą stały się także media społecznościowe. Publikując relacje, Ola zyskała wielkie wsparcie internautów. Pomocni okazali się także psychoterapeuci.
- Media są dla mnie największym motorem w walce z chorobą. W gorszych momentach przypominają mi, że chcę być przykładem dla osób, które również zmagają się z tym okropnym problemem. Chcę im pokazać, że wszystko zależy od nas samych, że to tylko my możemy nad tym panować. I gdy pokazuję tę walkę i dostaję masę wiadomości, że ktoś dzięki mnie mógł się przełamać, to bardzo mnie to napędza – przyznaje 18-latka.
- Widzę światełko w tunelu, ale przed Olą ciągła praca – ocenia pani Ewa.
- Najważniejsze jest dla mnie to, że jestem pewna, że chcę z tego wyjść. Jeżdżąc po szpitalach, nie chciałam być zdrowa. Chciałam być trochę zdrowa, ale trochę chora, tak na swoich zasadach. A teraz wiem, że chcę być zdrowa. Cieszę się, gdy widzę większe liczby na wadze, bo wiem, że daje mi to możliwość nowego życia. I mam wiarę i widzę, że mi się uda – kwituje.