Rodzice Michała tylko dzięki kamerze zamontowanej w pokoju dowiedzieli się prawdy o tym, jak opiekunka - Katarzyna Z. zajmowała się ich synkiem. Niania nie przejmowała się płaczącym dzieckiem, a gdy do niego podchodziła - szarpała i krzyczał na maleństwo, wykrzykiwała wulgaryzmy. Rodzice zgłosili sprawę policji. Funkcjonariusz, prowadzący sprawę - z policji w Wesołej pod Warszawą - nie zauważył niczego złego w zachowaniu agresywnej niani. Sprawę umorzono. Dlaczego? Niedbale sporządzony protokół spowodował, że prokuratura umorzyła sprawę, gdyż stwierdziła że nie było cech znęcania się nad dzieckiem. W dodatku prokurator prowadząca sprawę nie obejrzała taśmy, na której rodzice zarejestrowali zachowanie opiekunki, a swoją decyzję podjęła w oparciu o protokół policjanta z Wesołęj. Protokół jednak znacznie różni się od tego, co zarejestrowała kamera. W protokole czytamy: ... dziecko dalej płacze, kobieta wraca, nachyla się nad dzieckiem... palcami swojej prawej dłoni ściska policzki dziecka, a następnie dłonią pociera nos dziecka, coś niewyraźnie przy tym mówi. Tym czasem Katarzyna Z. bardzo wyraźnie i głośno wręcz wrzeszczy do maleństwa: - Czego się k...., drzesz!!! Dalej w protokole czytamy:... kobieta kładzie dziecko na łóżku, nadal dziecko płacze... tymczasem na filmie wyraźnie widać jak kobieta potrząsa dzieckiem, rzuca nim o łóżko, zachowuje się wobec niego agresywnie i ordynarnie. - Za znęcanie można uważać nawet jednorazowe działanie, ale musi być dokonane z dużym napięciem emocjonalnym - uważa profesor. Piotr Kruszyński, szef Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Warszawskiego. - Przecież w ciągu tych kilku godzin kobieta rzucała dzieckiem kilkakrotnie. To absurd tłumaczenie tego policjanta, który prowadził sprawę. Przez ponad dwa tygodnie rzecznik stołecznej policji odmawiał nam spotkania i rozmowy w sprawie opiekunki Michałka. Cały czas bronił policjanta, który zajmował się tą sprawą. Dopiero interwencja u jego zwierzchnika spowodowała, że musiał się z nami spotkać i skomentować pracę funkcjonariusza. Na spotkaniu porównaliśmy zapis protokołu policjanta z nagraniem na taśmie. Rzecznik niechętnie przyznał w końcu rację, że protokół opisuje zupełnie co innego niż sceny, które kamera zarejestrowała. Gdy opiekunka dowiedziała się, że rodzice Michałka zgłosili sprawę policji - i wobec nich zrobiła się agresywna. Wysyłała rodzicom dziecka obraźliwe sms-y, groziła też zemstą. To również nie zrobiło wrażenia na policji w Wesołej. Oto treść jednego z sms-ów: No i co wredna wariatko? Prokurator, policja mają o Was zdanie, że macie nierówno pod sufitem! Współczuję temu dziecku tak jeb... rodziców! Lepiej uważaj na siebie, żeby ci ktoś mordy nie obił za to, co zrobiłaś, za te kasety. Gorszej suki, prowokatorki i intrygantki jak Ty, to nie ma! Zapłacisz za to wszystko! Policjant prowadzący sprawę nie przeprowadził wywiadu środowiskowego dotyczącego opiekunki. Okazuje się, że w mieszkaniu niańki bardzo często dochodzi do awantur, a przeciw niej toczyła się już sprawa o pozbawienie praw rodzicielskich. - Opuściła nasz dom zostawiając dzieci pod moją opieka i mojej matki - mówi Robert Świetlik, były mąż opiekunki. - Kiedy wróciła młodsze dziecko, mówiło do babci mamo, ona nie potrafiła się nimi zająć, ugotować jedzenia, były zaniedbane, ona krzyczała na nie, wyzywała, szarpała, dużo przeklinała. Niepochlebną opinię na temat Katarzyny Z. ma także psychologa, który wystawił jej taką opinię: ”przejawia cechy niedojrzałości społecznej i emocjonalnej, nie umie samodzielnie rozwiązywać problemów życiowych, oczekuje pomocy innych osób”. I taka osoba została polecona przez agencje jako osoba profesjonalnie i fachowo opiekuje się małymi dziećmi. Rodzice Michałka widząc ignorancję policji i prokuratury zrezygnowali z dalszego dochodzenia swoich praw. Nie widzą sensu w odwoływaniu się od decyzji pani prokurator, skoro przedstawiciele organów ścigania nie zauważają nic złego w zachowaniu opiekunki.