System był prosty: lekarze podpisywali opiewające na wysokie sumy kontrakty za specjalistyczne zabiegi, których w rzeczywistości nigdy nie wykonywali. Dane wpisywali do kartotek pacjentów, którzy o niczym nie mieli pojęcia. Pracownicy poszczególnych niepublicznych ZOZ-ów, biorący udział w przestępstwie wymieniali się danymi swoich pacjentów. Ich kartoteki zapełniały się fikcyjnymi zabiegami: zdrowy człowiek stawał się w ich świetle chory. W ten sposób za fikcyjne zabiegi lekarze dostawali pieniądze z NFZ. Nieuczciwi lekarze mieli swojego wspólnika w NFZ, który krył cały proceder, w gruncie rzeczy bardzo łatwy do wykrycia. Wystarczyło skontrolować kartoteki pacjentów. Kontroli jednak nie było. I prawdopodobnie nieuczciwi lekarze dalej okradaliby NFZ i szkodzili swoim pacjentom, gdyby nie dziennikarskie śledztwo. Trwało miesiąc. Dziennikarze mieli świadomość, że najdrobniejszy błąd, najmniejszy przeciek o śledztwie, który dotrze do nieuczciwych lekarzy, spowoduje, że zostaną zniszczone twarde dyski z danymi z fałszowanych kartotek. I wszelki ślad po przestępstwie zaginie. Dlatego pod koniec swojego śledztwa dziennikarze zdecydowali się na ujawnienie jego wyników krakowskiej Prokuraturze Apelacyjnej i ABW. Materiał zgromadzony przez dziennikarzy w dużej mierze przyczynił się do wydania decyzji o aresztowaniu prowodyrów przestępstwa. W akcji uczestniczyło ponad 100 funkcjonariuszy policji z Krakowa, Katowic i Rzeszowa. Wczoraj lekarze – przestępcy znaleźli się w areszcie. Dziś są przesłuchiwani. Wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek wielkiej akcji, która doprowadzi do ujawnienia pozostałych osób uwikłanych w przestępczy proceder.