45 sędziów odsunęło się od tej sprawy

TVN UWAGA! 135296
Historia pani Magdaleny to opowieść o bezradności i strachu. Wszystko tu wydaje się banalne i zwyczajne: nieudane małżeństwo, separacja, potem spór o dzieci. Gdy jednak przyjrzeć się bliżej, coś zaczyna niepokoić: prowadzenia spraw pani Magdy odmawiają kolejni sędziowie, opiekę nad dziećmi dostaje mąż, mimo że policja prowadzi w jego sprawie dochodzenie, a potem prokuratura stawia zarzuty o znęcanie się nad żoną. Jakie mogą być powody?

- Wyprowadziłam się z córkami z domu, ponieważ postanowiłam odejść od mojego męża w związku z dużymi problemami w naszym związku. Po tym jak powiedziałam, że chcę odejść, zostałam przez niego pobita. Nie był to pierwszy raz – opowiada Magdalena. - Zobaczyłam Magdę, która przyszła do mnie do pracy i była pobita. Z wykształcenia jestem lekarzem, mam specjalizację z chirurgii. Pracowałam w klinice, gdzie przez okres ponad 10 lat robiłam obdukcje dla policji. Na początku Magda mi mówiła, że uderzyła się o schody. Takie wykręty słyszałam od pacjentek wiele razy. Były to ewidentne objawy pobicia, do którego Magda wreszcie się przyznała. Było jej wstyd, że Kuba ją pobił – mówi Aleksandra Hercka-Mularz, przyjaciółka Magdaleny . Mimo że pani Magdalena zabrała dzieci z domu, nie utrudniała mężowi kontaktów z nimi. Gdy starsza, siedmioletnia córka, zechciała pozostać w domu z ojcem, matka nie protestowała. W maju złożyła w sądzie sprawę o separację. Ku jej zdumieniu z prowadzenia tej sprawy wyłączyło się aż 45 sędziów. Powodem jest teściowa pani Magdaleny - sędzia sądu apelacyjnego, a jednocześnie sędzia wizytator. Od jej oceny zależy kariera sędziów, których pracę nadzoruje. - Tych 45 sędziów, którzy złożyli wniosek o wyłączenie ich od prowadzenia tej sprawy, podlega temu nadzorowi administracyjnemu. Obawiali się, że w odbiorze społecznym powstanie podejrzenie czy wątpliwość, czy jak pani przegra sprawę, nie będzie mówić, czy to na pewno nie ma związku z tym, że pozwany to jest synem sędzi sądu apelacyjnego – wyjaśnia Tomasz Pawlik, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach. W czerwcu pani Magdalena powiadomiła prokuraturę o tym, że mąż znęcał się nad nią fizycznie i psychicznie. Dzień po złożeniu wniosku do prokuratury, mąż pani Magdaleny założył sprawę o opiekę nad dziećmi. - Posiedzenie, na którym przyznano mężowi opiekę nad dziećmi, odbyło się w trybie niejawnym. Nie zostałam o tym poinformowana. O tym, że oddano mojemu mężowi opiekę nad dziećmi, dowiedziałam się z postanowienia, które dostałam listem poleconym. Z tego postanowienia mogłam wyczytać, że nie wpuściłam kuratora do miejsca zamieszkania. Odwołam się, ale z moim odwołaniem nic się nie dzieje. Instytucją odwoławczą w tym przypadku jest Sąd Okręgowy w Gliwicach, który ze sprawy się wyłączył. Gdy chciałam odejść od męża, ten powiedział mi, że jeśli to zrobię to jego matka zrobi wszystko, żebym straciła dzieci – mówi Magdalena. Sąd wydał postanowienie o tym, że dzieci mają być w najbliższym czasie z ojcem opierając się na prywatnej konsultacji psychologicznej, zrobionej na zlecenie ojca dzieci. Konsultacja ta odbyła się bez udziału matki i drugiej, pięcioletniej córki. Rozmowa z autorką opinii była dla nas zaskakująca. - To była konsultacja po jednorazowym spotkaniu z dzieckiem. Jeśli ktoś nietendencyjnie czytał tę moją konsultację, to nie ma tam wskazania, że wina jest matki. Jest tam napisane, że według słów ojca, taka sytuacja miała miejsce. W ogóle nie wypowiadałam się tam na temat tego, kto powinien się opiekować dzieckiem. Wręcz przeciwnie, napisałam, że nie rozmawiałam z dzieckiem o matce, ze względu na to, żeby jej nie przysparzać jakiś dodatkowych stresów. Tam nie było nic napisane, co według mnie mogłoby być podstawą do decyzji o dzieciach – mówi Krystyna Weigl-Albert, psycholog. Nie udaje nam się skontaktować z mężem pani Magdaleny, nie chce z nami rozmawiać także jego matka. Pani Magdalena do męża i swojej teściowej - sędzi wysyła smsy z prośbą o możliwość widzenia się z dziećmi. Pozostają bez odpowiedzi. Zrozpaczona matka postanowiła wprowadzić się z powrotem do domu, z którego uciekła przed mężem, a który jest jej współwłasnością. Chciała być bliżej odebranych jej córek. Zastała zmienione zamki, mąż nie chciał otworzyć drzwi. Potrzebna była policja i ślusarz. - W domu przebywałam około godziny. Spotkałam się z dziećmi. Spotkanie było bardzo emocjonujące dla mnie. Zwłaszcza, że na początku córka bardzo negatywnie zaatakowała na mój widok, co przypuszczam jest działaniem męża. Po jakiejś chwili, gdy zauważyła, że mój stosunek się nie zmienił do mnie, wszystko wróciło do normy. Niestety, jak wyszłam na chwilę, mąż znowu zamknął mi drzwi – mówi Magdalena. Zanim pojawiła się z powrotem policja, mąż pani Magdaleny wywiózł dzieci z domu. Z naszych informacji wynika, że obecnie przebywają w domu teściowej pani Magdy. - Ja nie wiem, co mogę jeszcze zrobić. Środki prawne mnie zawodzą, maż ze mną nie chce dojść do porozumienia. Jego działanie, ma chyba coś mi teraz udowodnić, tylko nie wiem co. A tak naprawdę krzywdzi nasze dzieci – mówi matka dzieci. Prokuratura postawiła mężowi pani Magdaleny zarzuty o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad żoną. Dzieci wciąż pozostają pod jego opieką. Już po zrealizowaniu reportażu dowiedzieliśmy się, że sprawy o separację oraz o prawo do opieki nad dziećmi zostały przeniesione do sądu w Opolu.

podziel się:

Pozostałe wiadomości