O tragedii na obozie survivalowym nad Zalewem Sulejowskim informowaliśmy w Uwadze! Zobacz cały reportaż >
Opiekun obozu survivalowego aresztowany
17-letni Wiktor, uczeń szkoły mundurowej, pojechał razem ze znajomymi i 38-letnim opiekunem na obóz survivalowy. Rano uczestnicy obozu poinformowali policję o zaginięciu nastolatka. Drugiego dnia poszukiwań z zalewu wyłowiono ciało Wiktora.
Policja pod nadzorem prokuratury zajęła się ustalaniem, jak doszło do utonięcia 17-latka. Zebrane dowody pozwoliły ostatecznie na zatrzymanie i postawienie zarzutów 38-letniemu Michałowi W. - opiekunowi obozu. Mężczyźnie zarzucono narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i nieumyślne spowodowanie śmierci.
38-latek został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Policja informuje, że na tym etapie śledztwa grozi mu do 5 lat więzienia.
Ojciec 17-letniego Wiktora, pan Roman, od początku jest bardzo zaangażowany w sprawę.
- Dla mnie to wielka ulga. Od początku mówiłem, że trzeba go zatrzymać, bałem się że ucieknie za granicę i uniknie kary. Cieszę się, że w końcu siedzi. Będę walczył o prawdę od końca. Mam nadzieję, że teraz dzieci, które były tam tej nocy, zaczną mówić prawdę i że on też powie, jak było naprawdę - mówi w rozmowie z Uwagą! ojciec 17-latka.
Co wydarzyło się nad Zalewem Sulejowskim?
Pan Roman ma wiele wątpliwości dotyczących nocy, kiedy zginął jego syn, o których opowiedział w reportażu Uwagi!
- Pierwsza wersja była taka, że wszyscy o godz. 23 poszli spać, rano się obudzili i mojego syna nie było – przywoływał mężczyzna. - W pewnym momencie zadzwonił do mnie zastrzeżony numer. Byli to rodzice jednego z uczestników. (…) Syn tych państwa powiedział im, że spożywali tam alkohol i ten opiekun też. Opiekun poszedł pierwszy spać. Wiktor poszedł do wody, zauważyła to jedna z uczestniczek. Weszła za nim do wody i nie wiem, czy próbowała go wyciągnąć, czy się z nim szarpała, w którymś momencie on się przewrócił i ona zaczęła przeraźliwie krzyczeć. Obudził się opiekun i zaczęli szukać Wiktora, świecić lampkami, ale było już za późno.
- On [opiekun - przyp. red] wyszedł z wody i stwierdził, że nie wezwie żadnych służb. Wszyscy są pijani, więc trzeba ustalić jedną wersję. Syn tej matki powiedział też, że była rozmowa jego z dziewczyną o wyrzuceniu telefonu do jeziora. Ale potem stwierdzili, że nurkowie i tak go znajdą, potem się oboje oddalili i ostatecznie nie wiadomo, co się stało z telefonem Wiktora. A ta dziewczyna nie wiadomo, czy była w nim zakochana, wiadomo, że on ją faworyzował i bardzo pomagała w zacieraniu śladów – mówił ojciec 17-latka.
Rodzina 17-latka, który zginął nad Zalewem Sulejowskim podejrzewa również, że uczestnicy obozu oraz ich opiekun mogli próbować zacierać ślady.
- Mamy część wpisów [z internetowej grupy, na której komunikowali się uczestnicy obozu - przyp. red.]. (…) W jednym ze wpisów opiekun pyta, czy z kimś z uczestników kontaktowała się już policja. Dalej proszą, by wszystko usuwać i nie wysyłać nic ze zdjęć i filmów. Wszystko, żeby było zatajone – opowiadał pan Patryk, kuzyn 17-letniego Wiktora.
Jak informuje policja, sprawa ma charakter rozwojowy.