10 lat z tyranem

Awantury w domu pani Justyny są codziennością. Mąż kobiety mimo wielu wyroków nie poszedł do więzienia, a pani Justyna czuje się bezsilna i nie wie, co przyniesie jej kolejny dzień.

- Zaczęło się od tego, że mąż nie wracał do domu na noc – mówi Justyna Roszkowska. – Gdzieś jeździł z kolegami, wracał pijany i bił, wyzywał, wyrzucał z domu. Mąż na początku przepraszał i obiecywał, że się zmieni i już nie będzie tego robił, ale cały czas to się powtarzało. Pani Justyna wyszła za mąż kilkanaście lat temu. Od dłuższego czasu mąż znęca się nad nią. Jest szczególnie agresywny, gdy przychodzi do domu pijany. Swoją złość wyładowuje na żonie. - Straszy mnie, że mnie zabije – żali się kobieta. Przynosi sznurek i każe mi się powiesić. Boję się o swoje życie i córki. No i o rodziców, bo z nami mieszkają. Na początku ukrywałam siniaki, wstydziłam się. Gdy byłam za granicą zobaczyłam, że można normalnie żyć, że ludzie potrafią się kochać, że nikt nikogo nie wyzywa, że dzieci mogą się spokojnie uczyć i postanowiłam coś z tym zrobić. Pani Justyna musiała wyjechać za granicę, by zarobić na utrzymanie gospodarstwa. Była tam ponad trzy lata, ale nie mogła nawet zaprosić do siebie córki, bo mąż zabrał dziecku paszport. Od lat pani Justyna marzy tylko o jednym, by uwolnić się od męża tyrana. Dopiero niedawno odważyła się złożyć wniosek o rozwód. Policja przyznaje, że pani Justyna jest ofiarą przemocy domowej. Tylko w tym roku funkcjonariusze przyjeżdżali z interwencją siedem razy. Pomimo wielu interwencji nie mogą sobie poradzić z jej mężem. - Przy kilku interwencjach okazało się, ze ten mężczyzna jest bardzo agresywny – mówi podinsp. Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. – Atakował policjantów, raz rzucił butla gazową, innym razem groził widłami i próbował ugodzić nimi jednego z policjantów. Roman R. był już skazany za znęcanie się nad żoną, pobicie policjantów i jazdę samochodem po pijanemu. Wszystkie wyroki były jednak orzekane w zawieszeniu. Mężczyzna pomyślnie przechodził czas próby. Nadzieja dla pani Justyny na uwolnienie się od tyrana pojawiła się w zeszłym roku, gdy sąd postanowił odwiesić wyrok za napaść na policjantów. Mężczyzna jednak zwrócił się do sądu o odroczenie wykonania kary - Z uzasadnienia wyroku wynikało, że motywował to potrzebą wykonania prac w gospodarstwie, z czego utrzymuje się on i jego rodzina – mówi Krzysztof Kozłowski z Sądu Rejonowego w Wysokim Mazowieckim. – Mówił o kredytach zaciągniętych i uzyskał odroczenie wykonania kary. Mężczyzna korzysta więc z wolności, ale zamiast niego w gospodarstwie pracują teściowie. Pan Roman do domu wraca tylko po to, by w nim przenocować. Praca w gospodarstwie to tylko wymówka dla sądu. Mężczyzna zarabia w zupełnie innym miejscu i nie widzi w tym nic złego. - Cały czas się boję i myślę o tym – mówi pani Justyna. – I proszę Boga, żeby nie wrócił. To jest ojciec mojego dziecka i zawsze nim będzie, ale zrobił mi tyle krzywd, że nie potrafię mu tego wybaczyć. Kilka dni po naszej wizycie sąd otrzymał wniosek z prokuratury o aresztowanie mężczyzny na trzy miesiące. Prokuratura prowadzi kolejną sprawę o znęcanie się nad panią Justyną. Sąd zdecydował się aresztować mężczyznę.

podziel się:

Pozostałe wiadomości