Informacje o tym jak pomóc Oczkowskim znajdziecie TUTAJ>
- Przy wsparciu z 1 proc. udaje nam się stworzyć szczęśliwy dom, funkcjonujący w cudzysłowie jak normalny. Proszę mnie tylko nie pytać, ile to wymaga wysiłku, organizacji i proszenia innych o pomoc, żeby to chodziło – mówi Tomasz Oczkowski.
Pan Tomasz i jego żona Agnieszka od 26 lat, czyli od narodzin córki Ewy, zmagają się z problemem opieki, leczenia i rehabilitowania niepełnosprawnych. Ich córka i dwóch synów są w różnym stopniu chorzy i wymagają leczenia oraz stałej pomocy.
- Choruję na galaktozemię, muszę uważać na swoją dietę. Nie mogę jeść produktów mlecznych. Z tej choroby trzęsą mi się ręce i mam problemy z mówieniem. Czasami zapominam, co chcę powiedzieć – przyznaje Ewa.
- Franek urodził się wolny od galaktozemii, ale bez prawego przedramienia. Mimo wielokrotnych badań USG w trakcie ciąży, nikt tego nie zauważył – mówi pani Agnieszka.
Później okazało się, że Franek ma cukrzycę 1. stopnia.
- Następnie zdiagnozowano u niego guz podwzgórza mózgu – dodaje pani Agnieszka.
- Chirurdzy po zbadaniu guza przez rezonans magnetyczny stwierdzili, że nie będą tego dotykać. Że bardzo prawdopodobne jest to, że mam go od początku życia. I jest to ciężkie do operacji – mówi Franek.
Z problemami zdrowotnymi zmaga się też kolejny syn Oczkowskich – Jaś.
- Obraz kliniczny, który mamy dzisiaj u Jasia to nie jest obraz galaktozemii. To jest obraz zakażenia wewnątrzszpitalnego, którego doznał zaraz po urodzeniu, czyli trzecia, zupełnie niezależna historia – przyznaje pani Agnieszka.
- Stan zdrowia Jasia może się pogarszać, a w drastycznym kierunku… on już parę razy umierał – mówi pan Tomasz.
1 proc. podatku
W zapewnieniu dzieciom pomocy i rehabilitacji pomagają Oczkowskim darczyńcy, którzy co roku odpisują 1 procent swojego podatku. Jednak w ubiegłym roku, po wywołanych pandemią zmianach w przepisach podatkowych, Oczkowscy stracili kilkadziesiąt tysięcy złotych.
- Byłam przerażona jak ten 1 proc. został zaksięgowany, bo myślałam, że opuścili mnie darczyńcy. Ale na szczęście nie. Moi darczyńcy to są cudowni, mądrzy ludzie z otwartymi głowami. Zobaczyłam później w telewizji komunikat ministra finansów. Bez mrugnięcia oka powiedział, że wszystkie pieniądze, które zostały w 1 proc. przez podatników odliczone od 30 kwietnia do 30 maja, zostały uznane, jako deklaracje złożone po terminie i zostały zaksięgowane na Skarb Państwa – ubolewa pani Agnieszka.
Ta sytuacja bardzo zaskoczyła rodzinę.
- Korzystam z usług bardzo dobrego doradcy księgowego i obaj czytaliśmy przepis, który był uchwalony, że przedłużone jest rozliczenie do 30 maja, bo był to okres pandemii. I dopiero jak go przeczytaliśmy po komunikacie ministra finansów, zrozumieliśmy, że tam jest zasadzka – mówi Oczkowski.
- Wszyscy, którzy korzystali z wydłużonego terminu, nadal mogli przekazać swoje pieniądze na konta organizacji pożytku publicznego, jeżeli rozliczyli się, zapłacili podatek w okresie dwumiesięcznym, to nie ma żadnych podstaw do tego, żeby wątpić, że ten 1 proc. trafił na konta fundacji. Jeżeli to wydłużenie czasu na zapłatę podatku było dłuższe, wówczas środki faktycznie trafiły na konto budżetu państwa – mówi Iwona Prószyńska, rzecznik prasowy Ministra Finansów.
1-procentowy odpis, to często podstawowe źródło finansowej pomocy dla potrzebujących. Według ministra finansów, ubiegły rok był rekordowy w przekazaniu odpisów, a mimo tego w niekorzystnej finansowo sytuacji, jak rodzina Oczkowskich, znalazło się w Polsce wiele rodzin i fundacji wspierających chorych oraz niepełnosprawnych.
- Czuję się oszukana, ale przede wszystkim oszukane zostały moje dzieci. Z tego 1 proc. podatku zabezpieczamy protezy Franka, rehabilitację i leczenie Jasia, a także leczenie i rehabilitację Ewy. Nie możemy z tego zrezygnować, nie możemy tego ograniczyć. Musimy znaleźć pieniądze gdzie indziej. Sami nie jesteśmy w stanie. Musimy znowu tych darczyńców, którzy przekazali ten procent podatku, prosić teraz o darowizny – kwituje pani Agnieszka.
Informacje o tym jak pomóc Oczkowskim znajdziecie TUTAJ>