Tragedia na basenie w Wiśle

TVN UWAGA! 4282557
TVN UWAGA! 222419
- Syn zadzwonił i powiedział, że na basenie utopił się kolega, z którym był w pokoju – mówi mama uczestnika zimowych ferii. Drugi chłopiec cały czas przebywa w szpitalu. Do tragedii doszło na jednym z basenów w Wiśle.

Wycieczka na basen

Na ferie czekali z utęsknieniem. Niektórzy pierwszy raz mieli szanse zobaczyć góry zimą. 33 dzieci w wieku od dziewięciu do 16 lat i czterech opiekunów wyjechało na ferie do Wisły.

- Dzieci były zadowolone. Była dobra opieka, jedzenie. Zwiedzały – opowiada Sylwia Kawałko, mama jednego z uczestników wyjazdu.

Organizatorem ferii były władze gminy Zgierz, które dofinansowały pobyt dzieci z okolicznych wiosek. W harmonogramie kolonii było zwiedzanie Wisły, Szczyrku, Cieszyna oraz pobyt na basenie.

Grupa zjawiła się na basenie o 14.30. Przy recepcji spotkali się z człowiekiem w stroju ratownika. Około godziny 14.40 dzieci weszły do basenu. Ratownik wówczas jeszcze był przy tafli wody.

- Dla mnie było oczywiste, że ratownik na basenie jest i przejął grupę. Wychowawczyni była zajęta jedną grupą dzieci, wychowawca drugą. Nawet przez sekundę nie pomyśleli, że ratownika może nie być - opowiada Cezary Piotrowski, kierownik kolonii.

Nikt nie zauważył, kiedy mężczyzna opuszczał basen, ale na pewno nie było go przed godziną 15, gdy topiło się dwóch chłopców. Trudno ustalić co do minuty kiedy ratownik wyszedł, i o której godzinie wrócił, gdyż obiekt nie ma monitoringu. Na pewno zjawił się, gdy chłopców wyciągnięto z wody a opiekun zaczął reanimację jednego z nich.

Dzieci pomagały ratować kolegów

- Wychowawca najpierw pośpieszył na ratunek Dominikowi i wyłowił go na brzeg. Wtedy krzyknął do wychowawczyni i chłopców, że drugi jest w wodzie. Chłopcy pomagali wyłowić kolegę. Dotarła wychowawczyni, która rozpoczęła reanimację. Wszyscy krzyczeli, wzywali pomocy, ale ratownika nie było – wspomina kierownik kolonii.

Rafała nie udało się uratować. Dominik w stanie ciężkim został przewieziony do szpitala, w którym przebywa do dziś.

- To jest rzecz, którą będą pamiętać do końca życia - mówi Sylwia Kawałko, mama uczestnika kolonii.

- Powiem tak – dzięki, że to nie mój syn. Może to niestosowne, ale z pewnością dużo rodziców tak powiedziało - dodaje Ewa Ptaszyńska.

"Nieprawdziwy" ratownik

Zatrudniony na stałe wykwalifikowany ratownik feralnego dnia był na urlopie, zastępował go mężczyzna, który jak się okazało, nie miał żadnych kwalifikacji by być ratownikiem.

- Splot wydarzeń tego tragicznego wypadku był niesamowity. Pomimo że nie było prawdziwego ratownika, to ten jeszcze wyszedł. Ta osoba wyszła na te parę minut. On mówi, że to były trzy minuty – mówi Adam Jurasz, prezes Ośrodka Przygotowań Paraolimpijskich.

Sprawę bada prokuratura.

- Nie ujawniamy zamiarów, co do śledztwa w tej sprawie – mówi Rafał Grabia z Prokuratury Rejonowej w Cieszynie. Ma nadzieję, że drugi z chłopców po wybudzeniu będzie mógł opowiedzieć, co się stało. - Rozważamy także zasięgnięcie opinii biegłego w zakresie utonięć. Cały czas trwają przesłuchania dzieci. Być może z ich zeznań wyłoni się inny obraz tego zdarzenia.

"Modlę się za drugiego chłopca"

Zarządcą basenu jest jego prezes. To on powinien zweryfikować uprawnienia osób, które zatrudnia. Opiekun kolonijny nie ma obowiązku, co więcej - nie ma uprawnień, żeby wylegitymować ratownika. Te powinien sprawdzić prezes, zanim jeszcze zatrudnił mężczyznę. Nie zrobił tego.

- On był zatrudniony w charakterze pomocnika. Miał umowę jako ratownik i miałem przeświadczenie, że jest to ratownik – mówi Adam Jurasz, prezes Ośrodka Przygotowań Paraolimpijskich. Już zwolnił kilka osób. Sam również czuje się winny tragedii, do której doszło. - Jestem prezesem i politycznie jestem za to odpowiedzialny. Mam sobie do zarzucenia, że mogłem zrobić coś lepiej. To, że nie żyje chłopak, będę nosił codziennie w swoim sercu. Codziennie modlę się też za drugiego chłopca, by można było go uratować.

Na razie prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie a nie przeciwko konkretnej osobie, ale zapewne ktoś usłyszy zarzuty. Dominik jest już w dobrym stanie, ale musi zostać w szpitalu. Wczoraj odbył się pogrzeb Rafała.​

podziel się:

Pozostałe wiadomości