Trzylatki molestowane w ośrodku opiekuńczym? „Oskarżenia to sposób na odzyskanie dzieci!”

TVN UWAGA! 267840
Dwie matki twierdzą, że ich dzieci są molestowane seksualnie przez pracowników ośrodka opiekuńczego. Dowodem mają być rozmowy z dziewczynkami, które kobiety nagrały i przekazały dziennikarzom Uwagi.

Podejrzenie molestowania

Dwie matki skontaktowały się z redakcją Uwagi! twierdząc, że ich dzieci są ofiarami molestowania seksualnego ze strony pracowników jednej z placówek opiekuńczych w Poznaniu. Kobiety nagrały kilkadziesiąt filmów z udziałem ich trzyletnich córek, które mają to potwierdzać.

- Ostatnio, gdy byłam na odwiedzinach u mojej córki, poszłyśmy do ubikacji i zrobiła kupkę. I ta kupka była na czerwono. Powiedziała, że ona nie chce już tam być, najchętniej chciałaby wrócić do domu, bo oni ją tam molestują – mówi Olga Cieślewicz.

Matki straciły prawo do opieki nad dziewczynkami, ale mogą odwiedzać je w placówce opiekuńczej. Tłumaczą, że nagrały rozmowy z dziećmi, aby mieć dowód, że dzieci są ofiarami przestępstwa.

- To są kpiny, co tam się dzieje. Nagrywają to na płyty, na telefon, wysyłają do sieci, a potem dyrektorka ma taki luksusowy telefon – dodaje Olga Cieślewicz.

Jedną z dziewczynek w placówce odwiedza jej babcia, która też jest przekonana, że wnuczka jest molestowana seksualnie przez pracowników ośrodka.

- Któregoś dnia się zdenerwowałyśmy i poszłyśmy na komisariat policji. Złożyłyśmy dokumenty i nagrania. Sprawa trafiła do prokuratury – tłumaczy Małgorzata Wiśniewska.Doniesienie na policję złożyła również matka drugiej dziewczynki. Twierdzi, że jej córka zaczęła opowiadać o Świętym Mikołaju, który miał wieczorem przychodzić do niej do pokoju.

Zarzuty o molestowanie seksualnym dzieci odpierają pracownicy placówki. Dyrektorka twierdzi, że oskarżenia matek nie są prawdziwe.

- Rozumiemy zainteresowanie policji tym problemem, bo każdy, kto wie o krzywdzeniu dzieci, jest zobowiązany powiadomić o tym właściwe organy. Też byśmy to zrobili, gdybyśmy zauważyli, że któryś z naszych pracowników molestuje dzieci. Jestem przekonana, że te oskarżenia się nie potwierdzą. Ja znam swoich ludzi – zapewnia Elżbieta Chełkowska, dyrektor Centrum Wspierania Rodzin

Wątpliwości

- Kto był u ciebie? Powiedz, to jeszcze dziś pojedziesz do domu. Powiesz mamie, to dostaniesz nagrodę. Dam ci zabawkę, dam ci wszystko – to sposób, w jaki matki rozmawiały z dziewczynkami.

To wzbudziło wątpliwości u naszych dziennikarzy, dlatego pokazaliśmy nagrania specjalistom.

- Nie będę tutaj po stronie mam, które w sposób ewidentny próbują wywrzeć na dzieciach presję, wręcz oferując im nagrody za powiedzenie prawdy, które one chcą usłyszeć. Mamy bardzo wyraźnie naprowadzają dzieci na konkretne odpowiedzi. To jest absolutnie niedopuszczalne, żeby w trakcie próby uzyskania od dziecka informacji dotyczących czy stała mu się krzywda, poddawać mu gotowe odpowiedzi – mówi Beata Mirska-Piworowicz, prezes stowarzyszenia "Damy Radę".

Jej zdaniem, sposób w jaki mamy rozmawiają ze swoimi dziećmi, jest przerażający.

- Do trzy czy czterolatka mama nie powinna się tak obrazowo zwracać, jeśli mówi o czynnościach seksualnych. Takie naprowadzanie może zniszczyć prawdę, bo dzieci będą mówiły to, co te mamy chcą usłyszeć. W którymś momencie same zaczną wierzyć, że stało się coś złego, nawet jeśli nic złego się nie działo.

Zawiadomienia o przestępstwach na tle seksualnym wobec dzieci od razu trafiają do prokuratury. Śledczy przyznają, że nawet jeśli cała sprawa budzi wątpliwości, to musieli wszcząć postępowanie.

- Prokuratura i policja nie mogą przejść obojętnie obok takiego zawiadomienia. Nawet jeśli w naszej ocenie, to zawiadomienie budzi pewne wątpliwości – mówi Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Próba odzyskania dzieci?

Zdaniem dyrektorki placówki cała sprawa z oskarżeniami o molestowanie seksualne, mogła być sposobem na odzyskanie dzieci. Obie matki odwołały się od decyzji sądów rodzinnych o odebraniu im opieki nad dziećmi i czekają na rozstrzygnięcie.

- Być może jest to próba odzyskania dziecka, bez świadomości, że to dziecko może się jeszcze bardziej oddalić. Bo jeśli jest podejrzenie molestowania w jakimś miejscu, to wtedy trzeba odseparować dziecko od sprawcy. Dla tego dziecka to jest kolejna trauma, kolejne zerwane więzi. To nie są matki współpracujące z nami, tak zakończę ocenę wykonywania poleceń sądu – dodaje Elżbieta Chełkowska.

Na jednym z filmików przesłanych do naszej redakcji, kobiety dzwoniły pod numer 112 domagając się interwencji w ośrodku.

- Przyjechała pełna załoga karetki pogotowia na ratunek dziecku. Panowie nie wiedzieli jakie dziecko mają ratować. Nasi wychowawcy zaczęli szukać, gdzie może być takie dziecko. Później załodze karetki udało się ustalić, o jakie dziecko chodzi. Dojechał też parol policji i jedna z dziewczynek została zawieziona na obdukcję – opowiada dyrektorka placówki.

Przyznaje, że dla dziecka było to bardzo trudne przeżycie. Dziewczynka nie chciała wsiąść do karetki.

- Wychowawca musiał jej obiecać, że będzie jechać za karetką. Panowie obiecali, że włączą sygnał. Dopiero wtedy dziecko pozwoliło zabrać się na kolejne badania. Nic nie wskazuje, żeby dziecko było molestowane, bite czy w jakikolwiek sposób krzywdzone – wyjaśnia Elżbieta Chełkowska.

„Wiemy, co robić”

Według pracowników socjalnych sąd rodzinny miał poważne podstawy, aby odebrać kobietom prawo do opieki nad dziećmi. Również przedstawiciele ośrodka pomocy społecznej podejrzewają, że sprawa molestowania seksualnego jest wykorzystywana przez matki w celu odzyskania dzieci.

- W moim odczuciu, idąc na skróty, chcą zrealizować swój cel. Są na tyle krótkowzroczne, że nie widzą, że tak naprawdę same sobie zaszkodziły. Jeżeli nie zmienią siebie i swojego myślenia, to niestety na długie lata będą musiały odłożyć swoje marzenia o powrocie dzieci do domu – uważa Lidia Leońska, rzecznik MOPR w Poznaniu.

Nasi dziennikarze ponownie spotkali się z matkami, by zapytać je o ich postępowanie.

- Ja potrzebuję te dowody, żeby w sądzie pokazać, jak dosadnie dziecko to opisuje. Wiemy, co robić (by odzyskać dzieci – przyp. aut.) i to robimy – powiedziała nam Daria Wrzesińska.

Ponieważ dyrekcja ośrodka obawia się, że dzieci mogą być krzywdzone przez matki, złożyła zawiadomienie do prokuratury i rzecznika praw dziecka.

- W tej całej sprawie największa krzywda może dziać się dzieciom i ludziom, którzy są oskarżani o molestowanie. A podejrzewam, że nie są sprawcami przemocy seksualnej. Te panie krzywdzą swoje dzieci- komentuje Beata Mirska-Piworowicz, prezes stowarzyszenia "Damy Radę".

podziel się:

Pozostałe wiadomości