Przedszkole nr 17 w Gorzowie Wlkp. miało dobrą renomę. W ostatnim czasie dzieci zaczęły opowiadać historie, które zszokowały rodziców. Jedna z nauczycielek miała stosować przemoc wobec maluchów.
- Syn powiedział mi, że pani go popychała i szarpała. Jak poprosiłam, żeby zademonstrował, to podszedł i mnie spoliczkował – opowiada jedna z matek.
- Zapytałam syna, jak pani traktuje niegrzeczne dzieci. Mówił, że ciągała Szymona za uszy, Antkiem szarpała za rękę, później rzuciła go na podłogę i ciągnęła do łazienki – dodaje inna matka.
- Moje dziecko w sobotę powiedziało ze łzami w oczach, żeby na poniedziałek załatwić mu jakąś opiekę ponieważ nie chce iść do przedszkola. Zapytałam, dlaczego? Powiedział mi, że ma dosyć tego, żeby pani go uderzała, czy robiła tzw. skarbonę – dodaje kolejna matka.
- „Skarbona” to było uderzenie ręką w dół brody, gdzie dolna szczęka uderza o górną. Któreś z dzieci się tak ugryzło. Pani sama nazwała to „skarboną”. Takiego określenia nawet nie znałam. Nawet nie potrafiłabym wczuć się w rolę własnego dziecka w takiej sytuacji. Nikt mnie w twarz nie uderzył. Nikt mnie tak nie potraktował. Nie potrafię sobie wyobrazić, co może czuć dziecko – mówi jeden z rodziców.
- W przedszkolu mamy trudną grupę. Jedno dziecko jest z cukrzycą, jedno po przeszczepie nerki, a pani za karę nie puszczała dzieci do toalety – mówi jeden z ojców.
Inna z matek dodaje, że dzieci były straszone, żeby nic nie mówiły o tych zdarzeniach w domu.
Dyrektorka
Zaniepokojeni rodzice poszli do dyrektorki przedszkola.
- Staramy się zachować wszelkie zasady bezpieczeństwa pobytu dziecka w przedszkolu. Jest mi bardzo przykro jeżeli doszło do takiej sytuacji. Nauczyciel z długim doświadczeniem zawodowym dopuścił się ewentualnie takich czynów – mówi Beata Wilk, dyrektor Przedszkola nr 17 w Gorzowie Wlkp.
O sprawie na internetowym forum rodziców przeczytała pani Małgorzata. Kobieta przypomniała sobie koszmar sprzed trzech lat. Jej córka, dziś dziewięcioletnia Kaja mówiła matce o podobnych sytuacjach. Wtedy pani Małgorzata zgłosiła sprawę dyrekcji.
- Omijam ulicę przy której jest przedszkole. Nie jeżdżę tamtędy z córką. To miały być jej najwspanialsze lata, a nie były – mówi Małgorzata Koberecka, matka dziewięcioletniej Kai i dodaje.
- Mijają trzy lata, a emocje wciąż są we mnie obecne. Jestem zła na siebie, że zostawiłam tę sprawę. Powinnam załatwić to wyżej. Dlatego chce pomóc innym dzieciom. Tym, które teraz są w przedszkolu i przeżywają ten sam horror, co moja córka.
Teraz wyszło na jaw, że także w kwietniu tego roku nauczycielka miała szarpać swojego podopiecznego. Dyrektor przedszkola przynajmniej dwukrotnie dostawała informacje, co robi dzieciom Katarzyna G.
- Używała ołówka, czasami kłuła w ręce. Jedno dziecko stało w kącie. Bawiło się. Pokłóciło się o zabawkę. A pani wzięła twardego buta z dużą podeszwą i zaczęła rzucać w te dzieci – opowiada jedna z dziewczynek
- Tam było niefortunne zdarzenie odrzucenia kapcia. Kapeć zahaczył o dziecko i trochę skórka się zdarła – mówi Beata Wilk i twierdzi, że nie zamiotła sprawy pod dywan.
- Sprawa dotyczyła innego zachowania pani Katarzyny. Nie było przemocy
Kuratorium i prokuratura
Za sytuację sprzed trzech lat Katarzynę G. ukarano naganą. Za sytuację sprzed pół roku dostała upomnienie. Nic nie wyszło poza mury przedszkola. Teraz dzięki nagłośnieniu sprawy sytuację wyjaśniają i kuratorium i prokuratura.
- Podjęłam decyzje o skierowaniu sprawy pani Katarzyny do komisji dyscyplinarnej. Na razie jest to postępowanie wyjaśniające. Tak nauczyciel nie powinien się zachowywać – mówi Ewa Rawa, lubuska kurator oświaty.
Czy wina nie leży także po stronie dyrektorki przedszkola?
- Jestem przekonana, że pani dyrektor rozmawiała wtedy z panią Katarzyną. Nie wiem jakie było tłumaczenie pani Katarzyny. Dla mnie najważniejsze jest, że teraz pani Katarzyna została odsunięta, nie będzie miała kontaktu z dziećmi – mówi Rawa.
- Zarejestrowaliśmy tę sprawę jako znęcanie się nad przedszkolakami. Sprawa nabiera teraz procesowego tempa. Wyznaczone są przesłuchania rodziców. Później będziemy rozważali samo przesłuchanie dzieci. Wstępnie zakwalifikowaliśmy to jako czyn zagrożony kara do 8 lat pozbawienia wolności – mówi Andrzej Bogacz, zastępca Prokuratura Rejonowego w Gorzowie Wlkp.
Katarzyna G. pracuje w tym przedszkolu od dziewięciu lat i jest nauczycielem dyplomowanym z 30-letnim stażem.
Nie udało nam się z nią skontaktować jest na zwolnieniu lekarskim.
Dyrektor przedszkola w trybie pilnym, zwołała zebranie z rodzicami.
- Oferują pomoc psychologiczną dla dzieci. Sprawdzenie w jakim stopniu ucierpiała psychika dzieci – mówi jeden z ojców.
- Zobaczymy jaką decyzję podejmie komisja dyscyplinarna. Mam nadzieję, że osoby, które odpowiadają za zaistniałą sytuację zostaną w odpowiedni sposób ukarane - mówi jedna z matek.