Ewa Orłowska mieszkała w Starogardzie Gdańskim. Była na emeryturze. Jej synowie wyprowadzili się z domu. Dwóch wyjechało zagranicę, trzeci - najmłodszy Karol - pozostał w rodzinnym mieście.
Pod koniec stycznia zarówno mężczyznę, jak i sąsiadki kobiety, zaniepokoił fakt, że z panią Ewą nie ma kontaktu. Do mieszkania weszła policja, wtedy okazało się, że 60-latka nie żyje.
- Powiedzieli, że mama została uduszona. Ale na oględzinach zwłok widziałem, że nie była tylko uduszona. Była też brutalnie pobita. Musiała bardzo cierpieć – ubolewa Karol Orłowski.
- Czuję się, jakby ktoś wbił mi nóż w serce i rozwalił na kawałki. Nie ma już mojej mamy, nie przyleci do mnie do Irlandii, nie spotka się z wnukami – dodaje Paweł Orłowski, drugi z synów pani Ewy.
- Ustalono, że związek z tym zdarzeniem może mieć mężczyzna, który w ostatnich dniach u niej przybywał. Jest to obywatel obcego państwa. Opublikowany został jego wizerunek, jest poszukiwany – mówi Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
40-latek poznany przez internet
Ewa Orłowska, po długoletnim związku, rozwiodła się z mężem. Chciała znaleźć kogoś bliskiego. Ponieważ kobieta była osobą niesłyszącą, pisanie wiadomości tekstowych było dla niej najłatwiejszą metodą zawarcia nowej znajomości. W ten sposób, przez internet, poznała Abdanura D. 40-latek z pochodzenia miał być Algierczykiem i na stałe mieszkać w Marsylii. W połowie stycznia mężczyzna przyjechał do pani Ewy w odwiedziny.
- Mama przyszła z nim do mnie do mieszkania. Zrobił dobre wrażenie, był sympatyczny. Nie wzbudzał żadnych podejrzeń. Powiedział, że ma dwójkę dzieci. Pokazywał zdjęcia swojej rodziny – mamy, taty i braci – opowiada pan Karol. I dodaje: - Teraz nasuwa się myśl, że mógł to wszystko zmyślić.
Abdanur D. miał zaproponować pani Ewie, by wspólnie zamieszkali.
- Powiedział, że będzie pomagał w kwestii rachunków. Że chce tutaj pracować. To też nas zmyliło, myśleliśmy, że nie ma złych zamiarów – przyznaje pan Karol.
Pogłębianiu znajomości nie przeszkadzało to, że Abdanur D. nie znał języka polskiego, a pani Ewa była niesłysząca.
- Wysyłał wiadomości, mama je kopiowała i wrzucała do translatora – opowiada Paweł Orłowski.
Kłótnia
Kilka godzin przed śmiercią pani Ewa odwiedziła sąsiadkę.
- Mówiła, że się pokłóciła. Pokazywała mi palec i że on koniecznie chce zawrzeć związek małżeński – opowiada Aleksandra Machalińska.
- Mama mu odmówiła. Chciał ją przekupić, zapłacić 6 tys. zł za ślub. Mama powiedziała, że nie będzie tego robić dla pieniędzy – przywołuje pan Karol. I dodaje: - On był już chyba w takiej desperacji, że napisał do mnie. Zaproponował mi 800 euro za to, że namówię mamę do ślubu. Odmówiłem.
Drugi z synów pani Ewy ma przypuszczenia, dlaczego mężczyźnie mogło zależeć na ślubie.
- Myślę, że kończyła mu się wiza i musiał się starać o europejski paszport lub był już wcześniej poszukiwany i chciał przybrać nazwisko mamy – sugeruje Paweł Orłowski.
Czy w dzień tragedii sąsiedzi słyszeli coś niepokojącego?
- Kładłam się spać, usłyszałam, jak dla mnie, nietypowe głosy, jakieś jej krzyki, potem jakby tłukło się szkło. Ale myślałam, że coś jej spadło. Miała pieska i uznałam, że to może on coś zrobił – opowiada Gabriela Formela. I dodaje: - Potem było coś jakby uderzenie o ścianę, trwało to kilka minut i ucichło. Była noc, to poszłam spać. Mam wyrzuty sumienia, bo mogłam przedzwonić w nocy, jestem strasznie przygnębiona.
Abdanur D. zniknął. Syn pani Ewy próbował się z nim skontaktować.
- Zacząłem wydzwaniać i pisać, gdzie jest. Odpisał mi pytaniami, kim ja jestem i co od niego chcę. Napisałem, że jestem synem Ewy Orłowskiej, która nie żyje i wiem, że to on jest tym „killerem” i go znajdę – przytacza Orłowski.
„Pojechał do Berlina”
Do poszukiwań Abdanura D. włączył się Krzysztof Rutkowski, który wyznaczył 5000 euro nagrody za wskazanie miejsca jego pobytu. Rutkowski twierdzi również, że wie, gdzie po wyjściu z mieszkania pani Ewy, udał się poszukiwany mężczyzna.
- Z domu Ewy Orłowskiej wyszedł o 4:38, wsiadł w pociąg i pojechał do Poznania. Z Poznania pojechał do Berlina. I tam ślad nam się urwał. Ale informacje, które dostajemy, wskazują nam na Hamburg – mówi Rutkowski. I dodaje: - Jest to sytuacja, która jest przestrogą dla kobiet, które szukają miłości za pośrednictwem internetu. Nie zawsze to się kończy happy endem. Zazwyczaj są problemy, albo finansowe, albo tak jak w tym przypadku – utrata życia.
- Strasznie mi żal Ewy, że zginęła taką śmiercią. Dla mnie to jest niezrozumiałe, skoro człowiek odrzuca człowieka i nie chce z nim być, to tamten pakuje swoje rzeczy i wyjeżdża, a nie żeby drugą osobę pozbawić życia. Trudno mi mówić, nie mogę jeszcze dojść do siebie – przyznaje Aleksandra Machalińska.
Synowie pani Ewy pogrążeni są w żałobie.
- Mam cały czas mamę przed oczami, jak jest bita, śni mi się po nocach. Nie mogę spać – mówi pan Paweł.
- Mam żal do siebie, że się nie pojawiłem tam tego dnia. Po rozwodzie mama mieszkała sama i czułem się zobowiązany, żeby się nią opiekować. Teraz każda sytuacja, na cokolwiek spojrzę, przypomina mi mamę. Będzie ciężko z tym żyć – kończy pan Karol.