Pani Zofia z synem z poprzedniego związku wprowadziła się do górnej kondygnacji budynku, którą kupiła od teścia. Kobieta miała z mężem rozdzielność majątkową, więc stała się jedyną właścicielką mieszkania na piętrze. Jakiś czas potem małżeństwo pani Zofii zaczęło się rozpadać.
- Po dwóch latach małżeństwa mój mąż zaczął mnie zdradzać z moimi koleżankami. Były częste awantury w domu, groził mi nożem. Mieliśmy założoną niebieską kartę – opowiada Zofia Chowaniak. I dodaje: - Jak wypił, miał straszne oczy. Zamykałam się w domu z synem i nie chciałam go wpuszczać. Któregoś razu wybił szybę w balkonie i wszedł. W tym czasie uciekałam z Michałem z domu.
Bez wody i kanalizacji
Po rozwodzie mąż pani Zofii wyprowadził się. Kobieta z 10-letnim synem wciąż mieszka na górze rodzinnego domu byłego małżonka. Pani Zofia jest jedynym opiekunem chłopca, który ma autyzm. Ich sąsiadami z dołu są dwaj bracia byłego męża. Domagają się, aby była szwagierka wyprowadziła się.
- Któregoś razu po pijanemu zdemolowali mi taras – żali się pani Zofia.
Sąsiedzi z dołu odcięli pani Zofii ogrzewanie. Ale największy wstrząs kobieta przeżyła w lutym zeszłego roku, kiedy bracia jej byłego męża uniemożliwili, by korzystała z wody i kanalizacji.
- Piony idą od dołu i ucięli je u siebie w mieszkaniu. Syna kąpie w plastikowej piaskownicy, która służy za wanienkę – opowiada kobieta.
- Michał załatwia się do nocnika, bo do wiaderka nie ma możliwości – dodaje.
Kobieta po wodę jeździ do Białegostoku albo Tykocina, czasem bierze ją też od sąsiadki.
- Samo dziecko wykąpać, to trzeba ze 30 litrów wody – wylicza.
Pani Zofii udało się zainstalować ogrzewanie w mieszkaniu. Ale bez toalety i bieżącej wody żyje już prawie 2 lata. Kobieta zanosi pranie do sąsiadki, która jako jedyna w wiosce, stara się pomagać pani Zofii.
- Wioska jest chyba przez nich zastraszona. Ludzie boją się odezwać – mówi.
„Dostali grzywnę”
Byłych szwagrów i byłego męża pani Zofii boi się również jej córka. Twierdzi, że podczas wizyt u matki nie raz była przez nich atakowana.
- Przyjechałam z dziećmi, żeby odwiedzić moją mamę. Były jej mąż zaatakował mnie na schodach. Zaczął mnie popychać w stronę schodów, jakby chciał mnie zepchnąć. Założyłam mu sprawę za znieważenie i naruszenie nietykalności cielesnej. Wyrok był taki, że dostali grzywnę – mówi Anna Bednarek-Miksza.
O to dlaczego zmuszają panią Zofię i jej syna do życia w tak nieludzkich warunkach, chcieliśmy zapytać byłych szwagrów kobiety. Nie zgodzili się.
Pani Zofia uważa, że nikt z pracowników socjalnych nie interesuje się jej losem.
- W kwestii kanalizacji i wody wiemy, że konflikt trwa już od dłuższego czasu. Jest to konflikt związany nie tylko z dostępem do wody – mówi Marta Milewicka-Roszkowska, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krypnie.
- Proponowaliśmy pani Chowaniak i drugiej stronie mediacje. I stanowczo powiedziała, że nie i, że ona tę sprawę załatwi inaczej. To jest wybór tych osób. Na mediacje nie zgodziła się jedna i druga strona. Ale nie była to sprawa stricte dotycząca wody, tylko konfliktu, który tam jest – mówi Milewicka-Roszkowska.
Czemu pani Zofia odrzuciła mediacje?
- To jest nieprawda. W ogóle nie było takiej propozycji.
Sprawy w sądzie
Pani Zofia i jej sąsiedzi z dołu regularnie spotykają się na salach sądowych.
Byli szwagrowie kobiety domagają się unieważnienia umowy o sprzedaży górnej części domu przez ich nieżyjącego już ojca. Z kolei pani Zofia domaga się podłączenia odciętych mediów.
- Mam pismo z sądu, gdzie jest napisane, że sąd zobowiązuje ich, aby do mojego lokalu przywrócili dopływ wody i odpływ kanalizacji. Jest nawet klauzula wykonalności – mówi Chowaniak.
Zgodnie z nim kobieta od 22 września powinna mieć wodę i kanalizację.
- Ale nic się nie wydarzyło. Władze gminy wiedzą o mojej sytuacji. Składając papiery do sądu, prosiłam o komisję, która stwierdziła, że nie mam wody i kanalizacji – wyjaśnia.
Czy gminni urzędnicy zrobili cokolwiek więcej poza wydaniem zaświadczenia?
- Zajmując się tą sprawą, stwierdziliśmy, że umowa na podłączenie mediów dotyczy tylko części tej nieruchomości, a tak nie powinno być – mówi Marek Stankiewicz, wójt gminy Krypno. I wyjaśnia: - Znaleźliśmy umowę i jest podpisana tylko z jednym ze współwłaścicieli. W zeszłym tygodniu został poinformowany o tym, że albo wszyscy właściciele podpiszą tę umowę i wszyscy zostaną skutecznie przyłączeni do mediów, albo też wszyscy zostaną odcięci. Mają 14 dni na odpowiedź, a potem dostaną zawiadomienie o odcięciu mediów.
- Albo wszyscy będą mieli media, albo nikt – kwituje wójt.