Rodzice twierdzą, że ich dzieci były gwałcone w przedszkolu. Szokujące relacje [Część 1]

TVN UWAGA! 333814
- Wabików było dużo… skrytka ze słodyczami, konsola. Wybierał dziecko i brał je na górę. Był jak lis w kurniku – mówią rodzice dzieci, które miały być krzywdzone w jednym z prywatnych punktów przedszkolnych. Relacje przedszkolaków są wstrząsające. - To głębsza sprawa. W naszej ocenie jest to wierzchołek góry lodowej – ocenia pełnomocnik rodziców.

Punkt przedszkolny działa w małej miejscowości pod Łodzią, w jednym z prywatnych domów.

- Na samym początku pani dyrektor była bardzo miła. Zawsze z uśmiechem na ustach, mówiła, że wszystko jest w porządku – wspomina jedna z matek.

- Usłyszeliśmy, że jest tam bardzo dobra opieka, że są domowe warunki, że to rodzinne przedszkole. [Dyrektor – red.] mówiła, że jej mąż jest fotografem. I jest tutaj dziadek, który opiekuje się dziećmi i jej najstarszy syn – dodaje jeden z ojców.

Dziwne zachowania

Po pewnym czasie rodzice zauważyli dziwne zachowania u swoich dzieci.

- Dziecko odwzorowywało kontakt płciowy. Na łóżku. Zwijał kołdrę w szerszy rulon, kładł się na nim i zaczął wykonywać posuwisto-zwrotne ruchy – przywołuje jedna z matek.

Innych zaniepokoiła reakcja dzieci na samo przedszkole.

- Syn nigdy nie umiał powiedzieć, co się dzieje w przedszkolu. Zawsze unikał tematu – mówi jedna z matek.

- Nie chciał w ogóle chodzić do tego przedszkola bez karabinu, pistoletu, jakiejś takiej zabawki. Jak wszystko wyszło na jaw, pani psycholog powiedziała, skąd się to wzięło: syn chciał się przed nim bronić – dodaje ojciec dziecka.

Wyjaśnienie dziwnych zachowań okazało się dla rodziców szokujące. Sześcioletni chłopiec powiedział w domu, że nastoletni syn właścicielki przedszkola masturbował się w jego obecności.

- Synek zapytał w pewnym momencie: „Tato, ale nie będziesz krzyczał?”. Mówię: „Ale czemu mam krzyczeć? – No, bo to chodzi o przedszkole”. Zapytałem, co się stało. „- … mnie rozbierał”. Nastoletni syn pani dyrektor. Zabierał go do sypialni… I syn wszystko zaczął nam opowiadać.

- Zabierał go do swojego pokoju. Powiedział, że kazał mu się całować. Wtykał mu język w usta – dodaje matka dziecka.

Relacja rodziców dziecka jest wstrząsająca. Nastoletni syn dyrektorki placówki miał się obnażyć i kazać dotykać jego miejsc intymnych.

- To był taki szok, jakby ktoś uderzył mnie młotem w głowę – przyznaje ojciec sześciolatka.

Przejście

Postanowiliśmy sprawdzić, kto spoza personelu miał dostęp do terenu przedszkola.

Detektyw, badający sprawę na zlecenie rodziców skrzywdzonych dzieci, wskazuje, że osoby z najbliższej rodziny dyrektorki często przebywały w przedszkolu jako osoby nieuprawnione. Dodatkowo w środku budynku funkcjonowało przejście pomiędzy częścią przedszkolną a częścią prywatną.

- Poza dyrektorką przedszkola mamy tam jej męża. Dwójka dzieci, jedna dorosła córka, do tego sprawca i dwójka małoletnich dzieci. Jest jeszcze jedna osoba, to ojciec ojczyma syna pani dyrektor, rodzice pokrzywdzonych nazywają go dziadkiem. (…) Wewnętrznym przejściem między punktem przedszkolnym a posesją prywatną dzieci miały być zabierane na górę do pokoju 16-latka, który jest synem pani dyrektor – wskazuje Dariusz Korganowski z biura detektywistycznego Top Detektyw.

Z relacji rodziców wynika, że dzieci były brane na górę pod różnymi pretekstami.

- Była skrytka ze słodyczami, konsola z grami… Nastoletni syn dyrektorki wybierał dzieci i brał je do góry. Oglądali filmy pornograficzne, później odwzorowywali to u niego w łóżku, bądź w sypialni rodziców – opowiada matka.

„Przepraszam, nie będę już tak robił”

Rodzice sześciolatka pojechali z dzieckiem do psychologa, po wizycie udali się do przedszkola.

- Było przed godz. 22. Otworzył syn pani dyrektor. Powiedział, że mama śpi i nie będzie jej budzić, bo jest bardzo zmęczona. Powiedzieliśmy, że wiemy, co zrobił naszemu dziecku – mówią.

- Zbladł. Usiadł u nas w aucie. Powiedział, że on już nie będzie. Że mamy tylko nie mówić jego mamie. Stwierdził: „Przepraszam, nie będę już tak robił. Tylko dwa razy miałem… No przecież to jest normalne, miałem tylko dwa razy…” – przywołują wstrząśnięci rodzice.

„Tato, on mi kazał leżeć…”

Sprawa trafiła do sądu rodzinnego, który po pierwszych przesłuchaniach zdecydował o umieszczeniu nastoletniego syna pani dyrektor w schronisku dla nieletnich.

Do matki pięcioletniego chłopca, który już od ponad roku nie chodził do tego przedszkola, przyszło wezwanie na przesłuchanie.

- Zadzwoniłam na komendę, bo nie wiedziałam dokładnie, o co chodzi. Tam pani, która odebrała telefon, powiedziała, że wyszła taka sytuacja tj. molestowanie przez nastoletniego syna pani dyrektor dzieci w tym przedszkolu. Pomyślałam: „Boże, oby to nie była prawda” – opowiada jedna z matek.

- Moje dziecko przy każdej próbie rozmowy na ten temat, zamyka się. Ale jedno, co powiedział w niebieskim pokoju, że był w pokoju [syna dyrektor - red.]… Sam – dodaje kobieta.

- Jak syn się kąpał, mówił mi, że bronił też brata, naszego młodszego syna, przed nim. On mówił, że zrobi krzywdę młodszemu synowi, że tata nie zdąży go uratować – mówi jeden z ojców.

Dalej relacja jest wyjątkowo wstrząsająca:

- Syn powiedział: „Tato, on mi kazał leżeć, wypinać p…, i wkładał mi…”.

Rodzice: Sprawcą mógł być nie tylko nastolatek

Zdaniem rodziców, którzy twierdzą, że ich dzieci zostały w przedszkolu skrzywdzone, sprawcą mógł być nie tylko nastolatek.

- Poprosiłam, żeby syn narysował człowieka. Długo nie rysował nic. Najprawdopodobniej narysował kogoś gołego. Tam z mężczyzn są dwie osoby, które noszą okulary: pan fotograf, czyli mąż pani dyrektor i dziadek, czyli teść pani dyrektor – wskazuje jedna z matek, uważając, że syn narysował kogoś, kogo widział.

- Poza synem właścicielki przedszkola, w naszej ocenie są w to zamieszane też inne osoby. Mamy podejrzenia, co do osób pełnoletnich. Małoletni nie jest jedyną osobą w tej machinie i podejrzewamy, że jest to głębsza sprawa, jeżeli chodzi o grupę osób zamieszanych w stosowanie przemocy i wykorzystanie małoletnich. W naszej ocenie jest to wierzchołek góry lodowej – podkreśla mec. Jarosław Szkudlarek, pełnomocnik rodziców pokrzywdzonych dzieci.

- Nasz syn usłyszał rozmowę nastoletniego syna pani dyrektor ze swoim ojczymem. Mówił, że powinien dalej robić krzywdę naszemu synowi. Dlatego podejrzewamy, że było to wszystko nagrywane – mówi jedna z matek.

- Zabezpieczone zostały komputery i telefony należące do syna pani dyrektor. Złamali, póki, co, z tego, co jest w aktach, tylko laptopa, na którym wyszły treści pornograficzne o tematyce gejowskiej – „Dad and son”, czyli ojciec z synem – mówi ojciec jednego z dzieci.

- Widzieliśmy na tym laptopie również kadry z filmu – dodaje matka.

O jaki film chodzi?

- Na filmie naga pani dyrektor kąpie się z nagą córką. Leży rozkraczona w wannie i to kręci …, czyli jej syn – mówią rodzice dzieci.

- Jeżeli on jest właścicielem tego nośnika, no to kto to kręcił? Zabezpieczone są trzy telefony, do żadnego nie podali PIN-u. Skoro są niewinni, to dlaczego nie podali PIN-u? – pyta ojciec jednego z dzieci.

Z relacji rodziców wynika, że dzieci mają wskazywać na biały telefon.

- Miał puszczać na nim filmy i nagrywać właśnie z tego telefonu – mówią rodzice i wskazują, że podejrzewają, że nagrywane było także krzywdzenie dzieci.

„Nie mamy wątpliwości”

Według naszych informacji biegły psycholog, powołany przez sąd rodzinny, ocenił, że sześciolatek nie wykazuje skłonności do fantazjowania, a jego zeznania są wiarygodne. Taką samą opinię o tym, co opowiada chłopiec, ma doświadczony psychoterapeuta z fundacji pomagającej dzieciom, które stały się ofiarami przestępstw.

- Nie mamy wątpliwości, że chłopiec, który jest pod naszą opieką, został skrzywdzony. Jest ofiarą przestępstwa – przemocy seksualnej – podkreśla Joanna Paduszyńska, prezes fundacji „Słonie na balkonie”.

- Nie rozumiem, dlaczego placówka nie jest zamknięta – dziwi się Paduszyńska.

O tym, co działo się w przedszkolu i w jaki sposób były zabezpieczone przebywające tam dzieci, staraliśmy się porozmawiać z właścicielką placówki.

Co powiedziała naszej reporterce i kim jest nagi mężczyzna w okularach narysowany przez pięcioletniego chłopca? O tym już jutro w Uwadze!

********************************************************************************

W przedszkolu pod Łodzią dochodziło do molestowania seksualnego dzieci - potwierdził sąd.

W związku z serią reportaży dotyczących punktu przedszkolnego pod Łodzią informujemy, że zapadł prawomocny wyrok w sprawie. W wydanym postanowieniu sąd stwierdził, że doszło do wykorzystania seksualnego dzieci, którego dopuścił się syn dyrektorki placówki. W przypadku chłopca, którego rodzice wystąpili w reportażach uznano, że prezentował on chłopcu wykonanie tak zwanych innych czynności seksualnych. Sąd ustalił niestety także, że syn dyrektorki wykorzystał inne jeszcze dziecko. Syn dyrektorki zabrał małoletniego chłopca z przedszkola do znajdującego się w tym samym budynku pomieszczenia prywatnego i wielokrotnie doprowadził go do poddania się innej czynności seksualnej. Sędzia zdecydowała o umieszczeniu sprawcy w zakładzie poprawczym, zawieszając jednakże warunkowo wykonanie tego postanowienia na okres dwóch lat. Sprawca, któremu także zakazano pojawiania się w pomieszczeniach punktu przedszkolnego ma poddać się terapii seksuologicznej. Problem w tym, że prowadzone przez jego matkę przedszkole mieści się w tym samym budynku, co ich dom.

Choć po naszych publikacjach śledczy zapowiadali zamknięcie placówki, nigdy do tego nie doszło.

W związku z tym orzeczeniem będziemy pytać organy, dlaczego nie zgodzili się zawiesić funkcjonowania przedszkola i czy ich decyzja nie naraża kolejnych dzieci na niebezpieczeństwo.

Trwa jeszcze postępowanie sądowe dotyczące odpowiedzialności właścicielki przedszkola, w którym dochodziło do molestowania dzieci.

podziel się:

Pozostałe wiadomości