Stary, bezbronny pies
Rafał B. przejechał psa w czerwcu 2019 roku. Bezbronne zwierzę szło poboczem drogi. Mężczyzna najpierw je potrącił, następnie zawrócił i kilka razu po nim przejechał. Wszystko filmował telefonem.
- To był starszy pies. Nie widział i nie słyszał. Wracał do domu, wyszedł tylko na chwilę. Pies konał w ogromnym cierpieniu i bólu. Rozmawiałam z właścicielem, pan płakał. Myślał, że pies został potrącony, ale nie wiedział, że stało się to w tak dramatycznych okolicznościach – opowiada pani Izabela, wolontariuszka fundacji „Oleśnickie Bidy”.
Rafał B. przyznał się do winy, ale ani podczas postępowania prokuratorskiego, ani podczas procesu, nie wyraził skruchy. Przekonywał, że pies chciał zagryźć bezbronną sarnę. Najpierw sąd skazał go na dwa lata prac społecznych. Po pierwszym odwołaniu, sąd wymierzył karę dwóch lat więzienia. Ostatecznie, po kolejnym odwołaniu fundacji „Oleśnickie Bidy”, sędzia orzekł rekordową karę – czterech lat i trzech miesięcy bezwzględnego więzienia.
- Sąd podzielił opinię pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego. Uznał, że kara sądu pierwszej instancji jest zbyt łagodna, a w zachowaniu oskarżonego nie sposób dopatrzeć się jakichkolwiek okoliczności łagodzących. Bestialstwo oskarżonego spowodowało, że ten wyrok podwyższono – mówi Dominik Bogacz z Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Po ogłoszeniu ostatecznego wyroku, Rafał B. umieścił w sieci film, na którym odgraża się wolontariuszkom fundacji Oleśnickie Bidy, które w sprawie były oskarżycielkami posiłkowymi.
- Arogancka postawa tego człowieka odrzuca mnie i zniechęca do zadania mu pytania, dlaczego to zrobił. W jego przypadku nie widzę żadnej nadziei na jakąkolwiek komunikację. Nie dość, że zrobił, co zrobił, to jeszcze my czujemy się zagrożone. To nie tak powinno wyglądać – przekonuje pani Magda, wolontariuszka fundacji „Oleśnickie Bidy”.
Rafał B.
Rafał B. ma 23 lata, pracuje jako kierowca. Przez półtora roku mężczyzna unikał dziennikarzy. Tuż przed aresztowaniem nasz reporter spotkał się z nim.
- Nie znają mnie, więc mówią o mnie zwyrodnialec. Czytałem to, co pisały media, bo w areszcie były gazety, telewizja też jest tam dozwolona. Oglądałem to i nie wierzyłem, że człowiek człowiekowi może taką krzywdę wyrządzić. Nie znają mnie, a używają takich określeń – przekonuje.
Podczas spotkania z nami Rafał B. zachowywał się spokojnie. Przeprosił za swoje zachowanie.
- Ciężko mówić, że żałuję tego, co zrobiłem, bo jednak zrobiłem to celowo. Na pewno jednak teraz czegoś takiego bym nie zrobił. Nie zachowałem się fair wobec tego pieska, przepraszam – wyznaje.
Jak tłumaczy opublikowane w sieci nagranie, w którym odgrażał się wolontariuszkom?
- Kierują mną emocje. Każdy ten mój filmik, to było odbicie piłeczki, reakcja. Te słowa o przelewie krwi nie były skierowane do nikogo. Byłem zszokowany tym wyrokiem, chciałem odreagować złość. Te panie, które obraziłem, teraz przepraszam – stwierdza Rafał B.
Zdaniem prokuratury, Rafał B. w opublikowanym nagraniu odgrażał się nie tylko wolontariuszkom, ale także prowadzącemu jego sprawę policjantowi. Mężczyzna już wcześniej usłyszał wyrok za groźby karalne wobec innych osób.
- Myślałyśmy, że tego pana ten wyrok czegoś nauczy. Okazuje się, że dalej szuka poklasku, nakręca się – mówi jedna z wolontariuszek.
Rafał B. za kierowanie gróźb karalnych został aresztowany na miesiąc. Wkrótce ma rozpocząć odbywanie kary za zabicie psa.
- Ten wyrok jest bardzo wysoki. Pierwszy wyrok był trochę na żarty, drugi był według mnie sprawiedliwy. Ten to kategorycznie za dużo. Dwa lata byłoby wystarczająco, plus ta kwota 20 tysięcy do zapłacenia na schronisko i wszystkie koszty sądowe. To by był sprawiedliwy wyrok – przekonuje mężczyzna.
- To nie jest nasza pierwsza sprawa. Często jesteśmy oskarżycielami posiłkowymi. Najczęściej to sprawy, w których ktoś jest nieświadomy, zrobił coś nieumyślnie. Wtedy te wyroki są dużo niższe, są edukacyjne. Tutaj była czysta celowość działania. Kiedy mógł pokazać skruchę, Rafał B. wykazywał, że jest dumny z tego, co zrobił – odpowiada pani Izabela, wolontariuszka.