- Była przypalana papierosami, ciągnięta po ziemi, rozbierana. Robili jej zdjęcia. Dali jej alkohol i kazali wypić. Oblali ją sokiem i piwem i powiedzieli, że jeśli nie zrobi tego, co chcą, to ją zabiją – mówi matka Kasi.
Uprowadzenie
Do uprowadzenia Kasi doszło w piątkowe popołudnie. W pewnym momencie do matki dziewczyny zadzwonił chłopak 14-latki, który przekazał informację o porwaniu. Sprzed osiedlowego marketu nastolatka miała zostać wciągnięta do samochodu swoich znajomych.
- Powiedział mi, że porwano Kasię. Dobrze pamiętam te słowa, myślałam, że świat mi się zawali. To był szok, zaczęłam się trząść i płakać. Dusiło mnie – opowiada kobieta.
Natychmiast po zgłoszeniu matki, policja wszczęła poszukiwania. Półtorej godziny później patrol odnalazł 14-latkę pod miejscowością Złotniki niedaleko Poznania. Okazało się, że w porwaniu biorą udział nastolatkowie, a inicjatorką uprowadzenia jest dorosła kobieta - Paulina K.
- Kiedy policjanci podeszli do auta, od razu zauważyli zdenerwowaną i rozpłakaną 14-latkę. Była ubrudzona od ziemi i piachu. Sprawcy zaczęli być wulgarni i agresywni, nie wykonywali poleceń – opowiada Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
- Siostrę zobaczyłem dopiero w szpitalu. Płakała i była roztrzęsiona. Potem się uspokoiła. Była w błocie, miała poszarpane ubrania, wygolone włosy i brwi. Było widać, że w niektórych miejscach przypalano ją papierosami – opowiada brat Kasi.
- Jak ją zobaczyłam mocno ją przytuliłam i ona mnie też. Zaczęła mi opowiadać o tym, co się działo. Marzyłam, żeby jak najszybciej do siebie doszła i dziękowałam Bogu, że dziecko jest całe, że żyje – przywołuje matka Kasi.
Areszt i ośrodki wychowawcze
Paulina K. oraz 17-letni Alan trafili do aresztu. Młodzież, biorąca udział w znęcaniu się nad Kasią, została umieszczona w ośrodkach wychowawczych.
- W związku z tą sprawą zatrzymano pięć osób. To trzy osoby nieletnie. 17-latek i 39-letnia kobieta zostali tymczasowo aresztowani – mówi Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. I dodaje: - Ta pani i ten nastolatek mają zarzuty dotyczące uprowadzenia i pozbawienia wolności małoletniej pokrzywdzonej, mają również zarzut dotyczący zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem, a także nagrywania i utrwalania przebiegu tego zdarzenia.
- Teraz skupiam się przede wszystkim na tym, żeby uspokoić mamę, która bardzo to przeżywa i jest roztrzęsiona. Z mojej strony został skierowany wniosek o objęcie opieką psychologiczną zarówno małoletniej, jak i jej mamy. Uważam, że na ten moment najbardziej tego wymagają – mówi adwokat Karolina Borowiecka.
Grzałka w e-papierosie
Powodem porwania dziewczyny miało być rzekome uszkodzenie przez nią elektronicznego papierosa należącego do innej nastolatki. Kasię uprowadzono i torturowano, ponieważ nie chciała zapłacić za naprawę urządzenia. Oprawcami dziewczyny okazali się jej koledzy z osiedla oraz Paulina K., matka dwóch córek również uczestniczących w porwaniu. 39-latka samotnie zajmowała się trójką dzieci. Sama wychowywała się domu dziecka.
- Z początku te dziewczynki fajnie się ze sobą czuły, były przyjaciółkami. A ta ich mama wzięła nawet kiedyś Kasię na kręgle. Nie spodziewałam się tego, że ta kobieta może być takim potworem – ubolewa matka Kasi.
39-latka
Zdaniem psychiatry prof. Janusza Heitzmana kluczowa w zdarzeniu była rola 39-letniej kobiety.
- Rola matki, która nagle zaczyna stosować przemoc i agresję, co więcej traci kontrolę nad tym, że jest wzorcem takiego postępowania dla swoich córek czy innych dzieci. W takiej sytuacji dzieci chcą spełnić oczekiwania tej matki, stając się, tak naprawdę, jej narzędziem. Agresja wypływa od osoby dorosłej, a te dzieci, często nieświadome krzywdy, którą dokonały, są tylko wykonawcami agresji osoby dorosłej.
Profesor Heitzman zwraca też uwagę na możliwe przyczyny takiego zachowania 39-latki.
- Może w swoim życiu miała jakieś szczególnie traumatyczne doświadczenia i to, co robi, przypomina jej jakieś stare upiory z przeszłości. I w ten sposób chce się zemścić. Mści się na młodej, zupełnie niewinnej dziewczynie, ponieważ sama przeżywa jakieś traumy, być może z okresu własnego dzieciństwa.
Koleżanki
Nastolatki, które skrzywdziły Kasię, były jej dobrymi koleżankami. Dziewczyny trenowały razem siatkówkę, grały w jednej drużynie. Agresorki jednak już w przeszłości przejawiały symptomy demoralizacji.
- Spotykałyśmy się prawie codziennie, co soboty jeździłyśmy na całodniowe turnieje. I mogę powiedzieć, że one były bardzo zadziorne, nie były empatyczne. Myślę, że były dwulicowe. Jak kogoś nie lubiły, to potrafiły być dla niego bardzo niemiłe. Jak ktoś grał gorzej, to ubiegały się do przekleństw i wyzwisk – opowiada jedna z koleżanek Kasi. I dodaje: - W trzeciej klasie sama doznałam dość mocnego znęcania się ze strony jednej z dziewczyn, które spowodowały przykrość Kasi. Nie ukrywam, że zostawiło to we mnie szkodę do dzisiaj, też mam traumę. One potrafiły mnie kopnąć, nastawiały przeciwko mnie całą klasę. To było straszne.
- Nie wiem, skąd w dzieciach może siedzieć taka agresja. Z tego, co wiem, to jedna z nich co roku znajdowała jakąś słabszą ofiarę… Czy ona się cieszyła, że ktoś przez nią płacze? – zastanawia się matka koleżanki Kasi.
- Już w zeszłym roku paliły e-papierosy i piły po kryjomu alkohol – dodaje koleżanka Kasi.
Według brata Kasi, jedna z zatrzymanych dziewczyn – Laura, była przez pewien czas przyjaciółką Kasi.
- Spały u siebie nawzajem. Pani Paulina brała je na różne zabawy, do kręgielni i tym podobnych miejsc. Po jakimś czasie trochę się to zerwało, bo do grupy doszły inne osoby. I po jakimś czasie przypomniało im się o grzałce do e-papierosa - opowiada.
- Ufność czasami powoduje to, że człowiek może zbłądzić. Z początku miałam zaufanie, choć teraz widzę, że może jako rodzic popełniłam błąd – przyznaje matka Kasi.
Wyjątkowo okrutnym wobec Kasi okazał się najstarszy z nastolatków – 17-letni Alan. Chłopak na co dzień przebywa w ośrodku wychowawczym. Do rodzinnego domu w Poznaniu przyjechał na czas wakacji.
„Wieczorami wszystko wraca”
Kasia jest wyjątkowo wrażliwym dzieckiem. Tuż po dramatycznych wydarzeniach dziewczyna wyjechała do krewnych mieszkających w Wielkiej Brytanii. Kilka dni temu obchodziła swoje piętnaste urodziny.
- Żadne z nas się nie spodziewało, że coś takiego się stanie, bo tak naprawdę Kasia była grzeczną i spokojną dziewczyną – podkreśla jej brat.
- Kasia jest osobą, która kocha ludzi i zwierzęta. Kocha pomagać, jest życzliwa – dodaje matka dziewczyny.
Jak teraz czuje się 15-latka?
- Różnie. Jak ma zajęcie, to jest spokojna, ale przychodzą też momenty, że płacze, zamyka się w pokoju. Nie chce wtedy rozmawiać, tak jakby chciała się odciąć. Ciężkie są też wieczory - jak zasypia, widzi obraz całego zdarzenia. To wszystko jej wraca – mówi matka dziewczyny.
- Każda ofiara w takiej sytuacji musi mieć czas, żeby pokonać traumę, której doznała i wydaje mi się, że bardzo trudno byłoby, żeby ona teraz wyparła ze swojej świadomości fakt gwałtu, fizycznego cierpienia czy szczególnego poniżenia. Ona przede wszystkim czuje się zniszczona i poniżona psychicznie. To będzie trwało przez lata – uważa prof. Heitzman. I dodaje: - Niewątpliwie wymaga opieki psychologicznej, być może też opieki psychiatrycznej, a nawet leczenia farmakologicznego. U niej dopiero po pewnym czasie będą rozwijały się objawy zespołu stresu pourazowego. A w takich przypadkach zespół stresu pourazowego jest najbardziej dotkliwy. Właśnie u ofiar przemocy i gwałtu. Ta młoda dziewczyna nie wiedziała, czy ją zabiją czy nie.
Kasia ma duże wsparcie rodziny.
- Rozmawiamy codziennie, piszemy. Dziękuję Bogu, że córka żyje – kończy matka 15-latki.