W Woli Przypkowskiej pod Warszawą na jednej z posesji od roku rozrzucane i składowane są odpady zwierzęce, zawiadomił nas jeden z widzów.
Informacja potwierdziła się. Na miejscu znajdowało olbrzymie składowisko kurzego pierza, unosił się nieprzyjemny zapach. Po całej działce porozrzucane były zwierzęce wnętrzności, poroża saren, łosi i kóz.
Spożycie mięsa niewiadomego pochodzenia może spowodować zakażenie bakteriami salmonelli i coli.
Dowóz
Nasi dziennikarze z ukrycia obserwowali podejrzaną posesję. Na miejscu widać było dwóch mężczyzn i samochód dostawczy. Jeden z nich był zamaskowany. Podejrzewaliśmy, że czarne worki, które ładowane były do samochodu służą do przewozu ubitego drobiu do ogólnodostępnych barów orientalnych.
Podczas obserwacji, jeden z mężczyzn ruszył samochodem w kierunku Warszawy. Pojechaliśmy za nim. Chcieliśmy sprawdzić, gdzie trafią czarne worki z drobiowym mięsem. Jeżeli zawożone są do barów, to oznacza, że sprzedawane w nich dania wyprodukowane są na bazie mięsa niewiadomego pochodzenia. Jest to nielegalne i grozi epidemią.
Sfilmowaliśmy z ukrycia, jak mężczyzna wyładował pierwsze trzy worki ze swego samochodu. Wniósł je do sklepu spożywczego na terenie Chińskiego Centrum Handlowego w Wólce Kosowskiej. To miejsce pracy wielu Azjatów mieszkających w Warszawie i okolicach.
Obserwowany przez nas mężczyzna po przejechaniu pięciuset metrów także na terenie Chińskiego Centrum Handlowego przekazał towar innemu mężczyźnie. Ten zapakował czarne worki do bagażnika swojego auta i odjechał w kierunku Warszawy. W samochodzie zostało jeszcze około pięciu worków. W ciągu kilkudziesięciu następnych minut trafiły do trzech ogólnodostępnych barów.
Dostawa
Kontynuując obserwacje w Woli Przypkowskiej zaobserwowaliśmy, jak na posesję wjechał samochód dostawczy. Mieszkańcy okolic widują go, co dwa dni. Podejrzewaliśmy, że właśnie tym samochodem dowożone są żywe kury.
Szybko potwierdziło się, że w samochodzie znajdowały się klatki przystosowanie do przewozu żywych kur. Część z nich była pusta w innych jeszcze znajdowały się żywe kury.
Przez następne 20 minut śledziliśmy samochód dostawczy, który odjechał w kierunku Grójca. Trafiliśmy na podwórze hodowcy kur. Mężczyzna twierdził, że nie przywoził do Woli Przypkowskiej żadnych kur. Ale po chwili powiedział: Dobrze, już nie będę.
Interwencja
Na obserwowanej przez nas posesji w Woli Przypkowskiej interweniowała policja.
- Funkcjonariusze, którzy wkroczyli na jej teren zastali jednego mężczyznę, który dokonywał uboju zwierząt. Zatrzymanych zostało sześć osób. To obywatele krajów azjatyckich. Nie był to z pewnością pierwszy dzień takiej działalności w tym miejscu – mówi nadkom. Jarosław Sawicki z Komendy Powiatowej w Piasecznie.
- To obiekt nielegalny, niezarejestrowany, o którym inspekcja weterynaryjna nie miała żadnych sygnałów o procederze, który tu się dzieje – mówi lek. wet. Małgozata Broczyńska, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Piasecznie i dodaje: To stanowi zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi i niebezpieczeństwo dla zwierząt. Nie wiemy, w jakim stanie były zwierzęta, które były tutaj ubite bądź padłe.
Także kontrola weterynaryjna przeprowadzona u dostawcy potwierdziła, że nie miał zalegalizowanej działalności. Nie mógł handlować kurami. Właściciel nie prowadził dokumentacji. Dlatego będzie ukarany finansowo.
Ubijane były nie tylko kury?
Sąd aresztował trzech mężczyzn zatrzymanych na terenie nielegalnej ubojni kur. Kolejnych trzech Azjatów zostało przekazanych Straży Granicznej.
- Wyłącznie trzech mężczyzn zajmowało się tą nielegalną działalnością. Natomiast zebrane ślady wskazują, że mogły być tam ubijane również inne zwierzęta. Są tam odnalezione racice dzików, poroża łosia i saren, ale to jest jeszcze przedmiotem naszego postępowania – mówi nadkom. Jarosław Sawicki.
Ekipa lekarza weterynarii zabezpieczyła także żywe zwierzęta. Chodzi o ponad 220 kur i świnie.
Towar szedł też do Warszawy
Przez kilka dni obserwowaliśmy jak jeden z mężczyzn z towarem kilkakrotnie jechał także w kierunku Warszawy. Cały proceder jest bardzo trudny do wykrycia przez służby sanitarne. W czasie naszej obserwacji sanepid zamknął dwa bary w Woli Kosowskiej, w jednym z nich mięso było nieznanego pochodzenia.
- Dla nas najważniejsze jest teraz ustalić miejsca, gdzie to mięso mogło trafiać. Osoby, które przyjmują mięso bez badania i zezwolenia powinny liczyć się z konsekwencjami – mówi nadkom. Jarosław Sawicki.
Cała posesja w Woli Przypkowskiej została wysprzątana przez służby weterynaryjne. Konieczne było użycie koparki i wywiezienie odpadów samochodami ciężarowymi. Według Lekarza Powiatowego Weterynarii mieszańcom nie zagraża już niebezpieczeństwo.