Nie mogą wejść do własnego mieszkania. „Właściciel budynku sprzedał dom z nami"

TVN UWAGA! 336868
Państwo Gorczycowie kilkanaście lat temu kupili mieszkanie w okolicy Malborka. - Horror zaczął się w 2018 roku, kiedy właściciel dolnej części budynku sprzedał cały dom, łącznie z nami – mówi pan Janusz. Czy w świetle prawa możliwe jest to, by sprzedać mieszkanie bez wiedzy i udziału jego właściciela?

Kamionka to niewielka wieś nieopodal Malborka. Kilkanaście lat temu państwo Gorczycowie kupili ponad 70-metrowe mieszkanie na pierwszym piętrze dwurodzinnego budynku. Stali się też współwłaścicielami działek sąsiadujących z gruntem, na którym postawiono dom. Jednak zgodnie z treścią aktu notarialnego, nie mieli żadnych praw do gruntu, na którym stał budynek– jego właścicielem, jak i właścicielem parteru domu, była rodzina R.

- Mieszkało się dobrze, ale do czasu. Horror zaczął się w 2018 roku, kiedy właściciel dolnej części budynku sprzedał cały dom, łącznie z nami – mówi Janusz Gorczyca.

- Widzieliśmy, że wystawił to mieszkanie do sprzedania, ale nie mieliśmy zielonego pojęcia, że wpadnie na pomysł sprzedaży domu razem z naszym mieszkaniem – dodaje Anna Groczyca.

Małżeństwo o sprzedaży dowiedziało się 8 marca.

- Czyli w Dzień Kobiet i zarazem urodziny męża. Byli u nas goście, stało kilka samochodów. Państwo z dołu przyjechali i zaczęli mówić do nas wulgarne słowa. Że kupili cały dom, łącznie z podwórkiem i że mamy to miejsce opuścić – opowiada pani Anna.

Na drugi dzień pani Anna i pan Janusz poszli do notariusza.

- Zapytaliśmy, czy była sprzedaż całego domu. Jak zaczęliśmy mówić, to aż usiadła z wrażenia. Powiedziała: „Ja sprzedałam cały dom. Razem z waszym mieszkaniem”. Rozpłakałam się. Pytałam: Jak mogła sprzedać nasze mieszkanie? Powiedziała: „Według papierów mogłam tak zrobić”. Powiedziałam, jak to możliwe, skoro od 15 lat mamy akt notarialny na to mieszkanie – przywołuje pani Anna.

Sprzedający

Kilka lat przed tą transakcją Witold R. - właściciel parteru i działki, na której posadowiony jest dom - podzielił swój grunt. Gorczycowie mieli dzięki temu uzyskać współudział w działce pod budynkiem, ale nie doszło do podpisania odpowiednich dokumentów. Podzielony grunt wraz z domem, został sprzedany dwa lata temu. Podczas spisywania aktu notarialnego Witold R. nie poinformował, że właścicielami pierwszego piętra są państwo Gorczycowie.

Chcieliśmy porozmawiać z Witoldem R. Mężczyzna stwierdził, że kupujący wiedział, że na piętrze mieszkają Gorczycowie.

A czemu nie poinformował o tym notariusza?

- Powiedziałem. Sprzedawałem, bo stało na mojej działce i było moją własnością.

O sprawę zapytaliśmy eksperta – adwokata Piotra Kaszewiaka.

- Notariusz nie ma możliwości sprawdzenia, czy osoba, która sprzedaje nieruchomość, mówi prawdę co do stanu faktycznego tej nieruchomości. Dla notariusza istotnymi dokumentami, istotnym źródłem wiedzy jest księga wieczysta. W tym wypadku księga wieczysta tego budynku nie wskazywała na to, że jakiekolwiek prawa osób trzecich na tej nieruchomości zostały ustanowione.

Gorczycowie, podejrzewając oszustwo sprzedawcy i nabywcy ich mieszkania, poszli do sądu, by unieważnić akt notarialny. Ku ich zaskoczeniu - Sąd Rejonowy w Malborku oddalił ich pozew, bo uznał, że nie są stroną w tej sprawie. Gorczycowie złożyli apelację. Przez ten czas pozostawali w swoim mieszkaniu.

- Ale nie dało się mieszkać, nie dało się normalnie żyć. Nowy właściciel zamontował kamery na całej posesji. Wiedział, kiedy przychodzimy i wychodzimy z domu. Czuliśmy się jak w jakiejś psychozie – zaznacza pan Janusz.

Sąd

Gorczycowie nie wytrzymali tego i wyprowadzili się. Zaciągnęli kredyt i kupili nowe mieszkanie. Kolejny cios spadł na nich we wrześniu ubiegłego roku – sąd w Malborku nakazał im wydać mieszkanie nowym nabywcom, bo uznał, że Gorczycowie nie mają do niego prawa.

- Sąd stwierdził, że co prawda pozwani przedstawiają jakoby mieliby być właścicielami lokalu mieszkalnego, z tym, że z treści ksiąg wieczystych wynika, że ta nieruchomość ma być położona na działkach sąsiadujących, co do działki, która jest przedmiotem sporu – tłumaczy Łukasz Zioła, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku.

- Nie jestem w stanie wytłumaczyć, jak to się stało, że w księdze wieczystej, która jest prowadzona dla pozwanych, figurują zupełnie inne działki – dodaje Zioła.

- Sąd podszedł do tej sprawy niezmiernie formalnie. Nie wnikał w realia historyczne nieruchomości – uważa Piotr Kaszewiak. I dodaje: - Mamy do czynienia z ludźmi, którzy powołują się na swoje prawo własności lokalu. Z drugiej strony mamy nabywcę nieruchomości, który usiłuje przekonać sąd, że ten wyodrębniony lokal, dla którego utworzona jest księga wieczysta, jest jakimś lokalem położonym na innej działce. Zdrowy rozsądek podpowiada, że doszło do jakiegoś błędu. Sąd powinien uczynić więcej, aby dotrzeć do prawdy. Sąd mógł poczynić własne ustalenia. Zażądać dokumentów, zwrócić się do urzędów i organów o informację dotyczące historii tej nieruchomości. Sądy bardzo często sięgają po takie narzędzie i dopuszczają dowody niezależnie, czy strony o to wnosiły czy nie. Wydaje mi się, że w sprawie takiej, jak ta byłoby to bardzo pożądane.

Gorczycowie odwołali się od wyroku sądu, który nakazał im wydanie mieszkania nowym właścicielom posesji. Ciągle też czekają na decyzję w sprawie unieważnienia aktu notarialnego, którym sprzedano ich mieszkanie.

podziel się:

Pozostałe wiadomości