Feralne przejście. Dlaczego nie poprawią bezpieczeństwa?

TVN UWAGA! 281464
Od dwóch lat mieszkańcy Wałcza zabiegają o poprawę bezpieczeństwa na drodze wlotowej do miasta. Urzędnicy zasłaniają się procedurami, a liczba ofiar i potrąconych rośnie.

Córka pani Grażyny zginęła dwa lata temu. Gdy szła do pracy, było jeszcze ciemno. Kierowca, który spowodował wypadek, był pod wpływem środków odurzających. Dziś odsiaduje kilkuletni wyrok.

- Po studiach moja córka pracowała w szkole języków obcych w Poznaniu. Była nauczycielką. Później przyjechała do Wałcza, poszła na staż do jednostki wojskowej i dostała się po nim do pracy. 10 stycznia szła właśnie do pracy – wspomina Grażyna Szefer.

Niebezpieczne przejście

Po wypadku policja stwierdziła, że przejście, na którym zginęła młoda kobieta, nie jest bezpieczne, bo nie ma odpowiedniego oświetlenia, a przez to pieszy jest słabo widoczny dla kierowcy.

- Po zdarzeniu, gdzie zginęła 28-letnia mieszkanka Wałcza, wnioskowaliśmy do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad o dodatkowe oznakowanie tych przejść, o ich przebudowę z wyznaczonym azylem, czyli wysepką dla pieszych oraz budowę sygnalizacji świetlnej z automatycznym pomiarem – wylicza mł. asp. Beata Budzyń z Komendy Powiatowej Policji w Wałczu.

Dlaczego GDDKiA nie zamontowała świateł, które spowalniając ruch poprawiłby bezpieczeństwo?

- Mamy tam naprawdę cztery przejścia dla pieszych. Sygnalizacja byłaby działaniem tylko w jednym miejscu, na pozostałych przejściach również dochodziło do wypadków. Dlatego chcemy zadziałać kompleksowo i na całym odcinku dokonać uspokojenia ruchu. Przy czym, żadne rozwiązanie poprawiające bezpieczeństwo nie zapewni go w 100 procentach – przekonuje Mateusz Grzeszczuk, rzecznik prasowy GDDKiA w Szczecinie.

O poprawę bezpieczeństwa zabiega Roman Wiśniewski, radny powiatu wałeckiego.

- Przechodząc przez pasy mamy prawo czuć się bezpiecznie. Urzędy, instytucje, które pracują za nasze pieniądze mają ten problem rozwiązać. Nie przyjmuję do wiadomości, że po prawie dwóch latach od śmiertelnego wypadku prawie nic nie zostało zrobione – wskazuje.

Kolejne wypadki

Na razie jedyne, co zrobiono, to ustawiono przed przejściem odblaskowe znaki, które miały chronić pieszych przed rozpędzonymi samochodami. Niestety, okazało się, że nie poprawiło to bezpieczeństwa.

- Wiadomo było, że na tym przejściu co jakiś czas są wypadki. Moja córka wracała z wykładów i nie doszła, schodziła z pasów i ją potrącono. Miała wstrząśnienie mózgu, boczne złamanie kostki, zatok szczękowych i czołowych i liczne otarcia – mówi Aleksandra Kustosz.

- Po mojej córce były dwa wypadki, ale były to potrącenia. Teraz 4 listopada zginęła kobieta, na tym samym przejściu – dodaje Grażyna Szefer.

Kolejne wypadki przelały czarę goryczy. Mieszkańcy zdecydowali się zaprotestować przeciwko bezczynności odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na drodze. Pod koniec listopada zablokowali przejście dla pieszych.

- Tam były dwie mamy, jedna, której córka zginęła dwa lata temu i druga, której córka została potrącona kilka dni temu – mówi Roman Wiśniewski.

- Dla matki to jest straszna tragedia, dlatego walczę o to, żeby więcej nikt nie musiał płakać, cierpieć do końca życia. Chce, żeby ktoś spojrzał wrażliwym okiem, że trzeba ludziom pomóc – mówi Grażyna Szefer.

GDDiK analizuje

Tydzień po wypadku ze stycznia 2017 roku policja i lokalne władze stwierdziły, że ta droga jest niebezpieczna, że wgłębienie powoduje, że nie widać przejścia dla pieszych. Na co czeka GDDKiA?

- Analizujemy każde zdarzenie indywidualnie. [W przypadku córki pani Szefer – red.] było zdarzenie, gdzie kierowca był pod wpływem środków odurzających. Wcześniej na tym przejściu dla pieszych takich zdarzeń nie było – mówi Mateusz Grzeszczuk.

Kiedy mieszkańcy Wałcza będą mogli bezpiecznie przechodzić przez ulicę Wojska Polskiego?

- Na pewno do końca roku wzrośnie bezpieczeństwo w związku z doświetleniem ulicy. Nie mamy jakiś środków do dyspozycji, które możemy przeznaczać wedle własnej woli, tylko są odpowiednie procedury w ramach, których takie środki finansowe możemy otrzymać. My sporządzamy wniosek do ministerstwa – mówi Grzeszczuk.

- Chciałabym pomóc, żeby nikt już nie zginął na tym przejściu, żeby śmierć córki nie poszła na marne. Walczę słownie, telefonicznie o bezpieczeństwo, o światła. Tam są dzieci, one chodzą do szkoły – mówi Szefer.

podziel się:

Pozostałe wiadomości